Kto PUKA nie błądzi
Kabaret PUK wraca dziś po wakacyjnej przerwie na deski KTO. Korzystamy z okazji i przypominamy wywiad z Alanem Pakoszem.
– Lubimy pokazywać damsko-męskie relacje i się tego nie boimy. Ludzie to zresztą lubią. Staramy się ugryźć to tak, żeby pokazać, że nie wszystko zostało w tej kwestii powiedziane. Szukamy też absurdu, czarnego humoru – mówi Alan Pakosz z Kabaretu PUK, który jest związany z Teatrem KTO.
Rozmawia Tomasz Borejza.
Są w Krakowie dobre kabarety?
Co najmniej jeden.
Jaki?
Kabaret PUK. Gorąco polecam.
Pytam o to nie bez powodu. Wasz najnowszy program zaczynacie mówiąc, że takich kabaretów nie ma. Kamyczek do własnego ogródka, czy raczej do ogródka kolegów?
Widzę, że był przeciek. Nasz nowy program zaczyna się od tego, że dziewczyna, która rozdaje nasze ulotki, spotyka upierdliwego dziadka, jakich wielu w Krakowie. On mówi, że w naszym mieście dobrych kabaretów nie ma, ale to jest pocisk po nas samych, że to my na pewno nie jesteśmy dobrym kabaretem. Nie po kolegach zza miedzy. A właściwie z tej samej miedzy.
Tłumaczenia przyjęte. Przynajmniej przeze mnie, bo nie wiem co na to koledzy i koleżanki. Ale mówisz, że dobry jest PUK. A PUK to ludzie. Co to za ludzie?
To Agata Słowicka, Alan Pakosz, Tomasz Biskup, Karol Bulski i Michał Próchniewicz. Jest nas piątka. A jeżeli pytasz o zawód wykonywany to jesteśmy aktorami i kabareciarzami. Natomiast, gdy chodzi o wyuczone to mamy różne. Są one czasami dziwne i w ogóle nie związane ze sceną.
Da się w Polsce żyć z kabaretu?
Zależy. Zależy jaki kabaret i kto jak żyje. Część z nas utrzymuje się tylko z bycia na scenie – grania w teatrze, w kabarecie, w grupie impro. To jest nasza główna praca. Nie mamy biura, nie chodzimy codziennie od ósmej do szesnastej do wielkiego i wysokiego budynku.
To kolejne oklepane pytanie, bo dzisiaj będę zadawał prawie tylko takie. Na scenie jesteście śmieszni. Poza sceną też?
A wyglądam na śmiesznego? Jak ludzie się dowiadują, że jesteśmy w kabarecie to mówią: „rozśmiesz mnie teraz”. Tylko, że to tak nie działa. Ja sam lubię się śmiać i robię to często poza sceną. Ale są też tacy, którzy rozśmieszają do łez na scenie, ale poza nią są smutni, pochmurni i marudni. To trzeba rozgraniczyć. Ktoś kto jest śmieszny na scenie nie musi być taki w domu. Tak jak to, że ktoś jest skrupulatny w pracy, nie znaczy, że jest taki też po niej.
Skąd się wzięliście w KTO?
Z castingu do zespołu KTO w połowie lat 2000. Wtedy ja i Agata dostaliśmy się do ekipy. Po dwóch latach zaprosiliśmy dyrektora na premierę naszego kabaretu, który powstał z połączenia sił moich, Agaty, Tomka, Michała i Karola. Dyrektorowi spodobało się na tyle, że powiedział: „przyjdźcie do mnie do teatru, macie miejsce”. Zaczęliśmy grać. Dyrektor jest chyba nadal zadowolony i dlatego wciąż jesteśmy na Gzymsików.
Dyrektorowi trzeba pogratulować wyczucia. Parę nagród przez ten czas wpadło. Choćby PAKA?
Raz było drugie miejsce na PACE. Dwa razy nagroda publiczności. PUK i KTO to symbioza. My w teatrze ogrywamy, próbujemy nasze programy, a ponieważ do KTO przychodzą też widzowie, którzy normalnie kabaretów nie śledzą, to możemy trafić do innej publiczności. Z drugiej strony na kabaret przychodzą też ludzie, którzy zwykle nie przychodzą do teatru.
Teatr promuje nas. A my teatr.
A „specjalność zakładu”. Relacje damsko-męskie?
Mamy dość dobre pole do pokazywania damsko-męskich relacji i się tego nie boimy. Ludzie to zresztą lubią. Staramy się też ugryźć to tak, żeby pokazać, że nie wszystko zostało w tej kwestii powiedziane. Szukamy też absurdu, czarnego humoru. Zostało nam to po ostatnim programie „Jebudu”…
…to ten, który miał się nazywać „pukanko”?
Takie były przymiarki, ale na szczęście zostaliśmy przy „Jebudu”.
Czemu na szczęście? Mi się „pukanko” bardzo podoba.
Bo przyzwyczailiśmy się do tej nazwy. Najpierw mi się nie podobała, a później zaczęła się podobać.
Jesteście tylko dla dorosłych?
Nie do końca. “Tylko dla dorosłych” było podtytułem “Jebudu” i tam rzeczywiście było ostrzej. Poza tym czasami mamy jakiś ostry numer, ale bez przesady. Choć można powiedzieć, że jesteśmy tylko dla dorosłych w takim sensie, że dzieci, a nawet młodzież nie wszystko zrozumieją. Nie złapią części dowcipów, ale nie chodzi o to, że staramy się być na siłę kontrowersyjni.
Na filmie zapowiadającym występ na RYJKU podśmiewaliście się z innych kabaretów. A jak jest poza pozą. Lubicie się?
Myślę, że tak. To raczej jest wielka ekipa. Czasami różne agencje się podgryzają, ale staramy się być poza tym.
Kabaret to jedno. Robicie też improwizacje. A ja chciałem zapytać, dlaczego w Polsce jest tak mało stand-upu?
Ja w ogóle nie jestem fanem stand-upu, ponieważ wolę, kiedy na scenie więcej się dzieje. Lubie eksperymenty z formą. Do tego w Polsce mało jest dobrego stand-upu i Polska też nie jest na niego gotowa. Widać to po ostatnich wydarzeniach, które towarzyszyły występom najlepszych w tej dziedzinie Abelarda Gizy i Kacpra Rucińskiego. Była burza w mediach. Działy się cuda.
Gdy tylko pojawi się słowo Smoleńsk to wszyscy mdleją.
Nie wszyscy. Niektórzy, tylko głośno…
Ale na tyle głośno, że cała Polska to słyszy.
To kwestia braku dystansu?
Tak. Amerykanie potrafią się śmiać ze wszystkiego. Nie ma tematów tabu tak jak u nas. Tutaj, kiedy dotknie się świętości to nagle dzieją się dziwne rzeczy. Po ostatnim programie, w którym mieliśmy czekoladowy samolocik i drzewo, i ten samolocik wlatywał w drzewo i zmieniał w krzyż, dostawaliśmy mejle od zbulwersowanych osób.
Dlatego sprawy damsko-męskie, a nie polityka?
Nie. Polityka nas po prostu nudzi. Nikt z nas się tym nie interesuje.
No dobrze. To teraz poproszę o anegdotę zza kulis.
Takie pytania są najgorsze. „Powiedz coś ze smaczkiem”. I co ja mam niby powiedzieć?
O najnowszym programie, czyli Let’s PUK it przeczytacie TUTAJ.
–2 komentarze–
[…] Więcej o Kabarecie PUK przeczytacie TUTAJ. […]
[…] Mikro. Zobaczcie plan Off Plus Camery w Kinie Mikro. Wszystkie seanse odbędą się na dużej sali. Festiwal w kinie na Lea rozpocznie się od “The Patience Stone”. 12 kwietnia (piątek)16:00 […]