“Nowa Cracovia”? Dziękuję odmownie
Hotel „Cracovia” to ponoć cacko modernizmu. Dla jednych zabytek, dla innych relikt PRL-u, a poza tym – wielki, panoramiczny billboard i nieużytek w strategicznej części miasta. Słowem: trzeba coś z tym zrobić. Ale może niech „coś” nie oznacza galerii handlowej?
A takie właśnie plany ma spółka Echo Investment, która zaprezentowała swoją wizję „Nowej Cracovii” na konferencji prasowej w kinie Kijów.
Było miło i profesjonalnie. Przed prezentacją – bufecik, kanapeczki, kawusia. Oczywiście na koszt firmy. Na szczęście przed wyjściem zjadłem śniadanie (po prawdzie miałem smaka na kawę, ale granulatu nie piję, więc właśnie nadrabiam na koszt własny). Przyjąłem za to pendrive’a, długopis i notesik – przekazane w czarnej torebce, wraz z uściskiem dłoni i komunikatem o treści: „materiały”. Serio: myślałem, że będą fikuśne foldery do poczytania, a nie jakieś drogie urządzenia hi-tech. Nie zwróciłem, ale niniejszym się rozliczam.
Na początek firma Echo, ustami dyrektora działu centrów handlowych Krzysztofa Giemzy, pochwaliła się inwestycjami. Robią dużo, z rozmachem i czasem fajnie to wygląda. Po tym wstępie pełnym splendoru następują kadry nędzy i ruiny. To już hotel „Cracovia”. Po omówieniu kiepskiej kondycji technicznej budynku Giemza wytacza grubsze działo: w ścianach hotelu mieści się 18 ton rakotwórczego azbestu. Jego usunięcie wymaga rozebrania elewacji.
Tyle że niekoniecznie musi się tym zająć spółka Echo – miasto organizuje właśnie przetarg na zewidencjonowanie 1,4 tys. ton azbestu zalegającego w krakowskich budynkach, a kolejnym krokiem ma być stworzenie programu jego usuwania i pozyskanie na ten cel pieniędzy ze „źródeł zagranicznych” (solidaryzujemy się w nadziei, że Unia „da”).
Oczywiście – Echo może się tym zająć „przy okazji” przebudowy hotelu. O tym, że jest ona niezbędna, przekonuje nas kolejny argument: przestarzała konstrukcja budynku. Wysokość kondygnacji wynosi 2,5 m, a więc – jak wynika z prezentacji – poniżej obecnych standardów dla obiektów użyteczności publicznej. Problemem jest też słaba nośność stropów i zagęszczenie pomieszczeń o niewielkich rozmiarach. Dawna perła architektury naszpikowana jest dziesięciometrowymi klitkami. Giemza wyjaśnia, że w tej sytuacji adaptacja budynku do wymagań współczesności jest niemożliwa. Dlatego właśnie niezbędna jest rozbiórka i budowa nowego obiektu – a do tego potrzebna jest zmiana projektu Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, o którą walczy deweloper.
Dalej następuje brawurowy PR stunt. Ekran rozświetla feeria barw. Oglądamy ujęcie z rogu ul. Focha i al. Mickiewicza, w którym zasłoniętemu reklamą Jaguara fragmentowi fasady hotelu towarzyszy plejada powierzchni reklamowych: billboard antysmogowy, tablica promująca dania instant, niebieski szyld parkingowy, różowy słup ogłoszeniowy, trudne do określenia pomarańczowe coś, czerwona lodówka Coca-Coli i kiosk z dachem o brzegach ozdobionych napisami w barwach rasta + biel.
Napis nad zdjęciem informuje: „Skutki ochrony konserwatorskiej”. Pomyślałby kto, że efekt odpowiedniego kadrowania i podciągnięcia kolorków w Photoshopie.
Ale co do istoty sprawy – zgoda. Jaguar wygląda lepiej na al. Mickiewicza niż na fasadzie budynku. Być może jednak nie trzeba tego przekazywać „podprogowo”. Malowniczy kadr podsumowuje stwierdzenie: „W efekcie wpisania do ewidencji zabytków budynek byłego hotelu „Cracovia” zamienił się we współczesną ruinę”.
O wpisanie „Cracovii” do ewidencji zabytków zabiegał prof. Witold Cęckiewicz, twórca projektu hotelu. Później, zdaje się, zmienił zdanie i pogodził się z koniecznością zburzenia zabytku. Tak by przynajmniej wynikało z faktu, że obecnie Cęckiewicz, za pieniędze dewelopera, kieruje zespołem architektów pracujących nad przebudową budynku. Najbardziej prawdopodobną przyczynę rewizji jego stanowiska objaśnił mi slajd z myślą autorstwa samego projektanta: „Najgorszą rzeczą, jaka może spotkać architekta, jest bezsilne przyglądanie się, jak jego dzieło ulega degradacji”.
A skoro już jesteśmy przy pieniądzach, to warto wspomnieć o fakcie bardzo znamiennym. Wpis „Cracovii” do ewidencji zabytków pojawił się tydzień po podpisaniu aktu notarialnego zakupu przez spółkę Echo, a kolejne miesiące przyniosły uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego, który związał ręce deweloperowi. Co z tego wynika? Ni mniej, ni więcej, tylko to, że w razie nieosiągnięcia porozumienia z urzędem miasta spółka może dochodzić odszkodowania od władz Krakowa. Jeśli wykluczyć piętrową intrygę, wydaje się, że powiew zepsutego (ang. corrupt) powietrza dobiega zza spiżowej bramy magistratu. No bo deweloper – jeśli wykluczyć piętrową intrygę – sam sobie kłód pod nogi raczej nie podrzucał.
Czy zatem miasto zagrożone pozwem odszkodowawczym nieco zmięknie i przystanie na warunki spółki Echo? Na to pytanie mam tylko jedną odpowiedź: Panie Boże uchroń. Dziękuję spółce Echo za pendrive’a i notesik oraz życzę jej sukcesów. Ale w innej dzielnicy, a przynajmniej przy innych projektach. I nie piszę tego jako fan zabytkowej fasady hotelu „Cracovia”. Zachwyty nad „ponadprzeciętną elewacją ze szkła i aluminium” (znalezione w internetach) wydają mi się lekko nietrzeźwe.
Po prostu dziękuję odmownie za galerię handlową w pobliżu jednego z najbardziej atrakcyjnych rejonów rekreacyjnych Krakowa, czyli Błoń.
Po pierwsze: ze względu na nieuchronny wzrost natężenia ruchu samochodowego w tej okolicy. Tak, deweloper czarował wyliczeniami, symulacjami, makietami i innymi cudami na kiju, z których niezbicie wynika, że liczba aut w rejonie Cracovii nie wystrzeli w kosmos, a przepustowość ulic znacząco się nie zmniejszy.
W dodatku powstaną pojemne parkingi podziemne, które nieco odciążą Salwator oraz przebudowane zostanie skrzyżowanie Alei z ciągiem Focha-Piłsudskiego (fakt, tu pomysł jest niegłupi). Ale ja myślę sobie tak: mili ludzie w garniakach, którzy grają z urzędnikami w paragrafy o furę kasy, zawsze mają pod ręką niezbędne wyliczenia, a ja nie mam kwalifikacji, żeby je potwierdzać lub obalać za pomocą linijki i kalkulatora.
Po prostu z grubsza wiem, na czym polega piar. Dla przypomnienia: mówi się dużo prawdy i trochę się kłamie. Potem pojawia się efekt skali, trochę imponderabiliów i „trochę” trochę zmienia postać rzeczy.
Podsumowując: dziękuję odmownie za trochę więcej smrodu i korków na Alejach.
Po drugie, ze względu na to, że handlowe grzmoty uderzają w drobnych sprzedawców. Klientela zwyczajnie odpływa z małych kanciapek do pięknych wnętrz odświeżaczem pachnących, które mienią się markowym ciuchem i lśniącą posadzką. Ludzie w takich wnętrzach głodnieją do produktów, wydają nadmiarowo pieniądz i potem nie mają na szczypiorek od babci na targu. Podsumowując: szkoda babci.
Po trzecie i najważniejsze: galerie handlowe to miejsca wampiryzmu energetycznego. Nie wiem, czy coś takiego istnieje, ale wiem, że istnieją ludzie, którzy spędzają w galeriach wolne soboty, niedziele oraz wolne środy – jeśli akurat mają wolne w środę. Podejrzewam, że galeria żywi się nimi nawet na odległość, wysysa z nich życie, duszę i nieco IQ, a oni nie mogą się wyzwolić z jej mrocznych wpływów. Nie wiem, czy chodzi o ruchome schody, bezpłatne toalety lub poczciwą tęsknotę do zbiorowisk ludzkich.
Sądzę jednak, że nie należy podsuwać pod nos galerii handlowych osobom z grupy ryzyka. A jest to grupa występująca w rozproszeniu na terenie całego Krakowa. Podsuwajmy im biblioteki, parki, kina studyjne, bary wegetariańskie, bary mięsne, ogrody botaniczne, muzea, ba! nawet salki katechetyczne, jakby co. Ale nie galerie handlowe.
Podsumowując: oglądaliście „Noc żywych trupów”? To o ludziach w ostatniej fazie zniewolenia przez galerie handlowe. Tak przynajmniej twierdzą filmoznawcy.
Jeśli nie galeria, to co? Mam taką fantazję: nazywa się to skyfarm. To podobno przyszłość ogrodnictwa. Chodzi o powierzchnie uprawne w wieżowcach z rabatkami na każdej kondygnacji. Chętnie wydzierżawiłbym parę grządek i posadził jakąś zieleń. A pomijając futurystykę, najsensowniejszym pomysłem na zagospodarowanie „Cracovii” wydaje się przerobienie jej na tani hotel albo akademik. Taką koncepcję wysunął senator Janusz Sepioł, który zaproponował, by budynek przejęło konsorcjum uczelni krakowskich i wykorzystało na noclegownię dla zagranicznych studentów, stypendystów, doktorantów, profesorów wizytujących.
Galerię handlową oprotestowała też na Facebooku Elżbieta Koterba, Zastępca Prezydenta ds. Rozwoju Miasta Krakowa: „Pomysł aby na miejscu dawnego Hotelu Cracovia powstała galeria z przewagą funkcji handlowej jest sprzeczny z zapisami studium, projektem planu zagospodarowania przestrzennnego „Błonia Krakowskie” i oczekiwaniami mieszkańców Krakowa. Plan przewiduje natomiast szereg funkcji, które z powodzeniem mogą zostać tam zrealizowane przez inwestora. To np. biura, galerie sztuki, instytucje kultury i nauki, a nawet apartamenty. Możliwości jest sporo. Warto aby inwestor im się uważnie przyjrzał.”
Jakkolwiek sprawa się potoczy, nie chciałbym płacić odszkodowania dla Echo Investments ze swojej części podatków.
–6 komentarzy–
[…] Dzieje się tak choćby dlatego, że mają od tego ludzi, a poświęcający swój czas za darmo aktywiści nie mogą sobie pozwolić na organizowanie biur prasowych, a i z konferencjami, na których można dostać pendrive, długopis i kanapkę jakby gorzej. […]
[…] Cracovia można lubić albo i nie (Nowa Cracovia? Dziękuję odmownie! – Przemek Ćwik). Ale tryb podejmowania tej decyzji po raz kolejny pokazuje, że Kraków to miasto cudów, w […]
[…] Wokół Cracovii wciąż się kręci Echo Investments, które obdarowało mnie pendrivem, długopisem i notesikiem (dziękuję, dobrze służą!), żebym s…. Znowu chcą tam wybudować jakiś pałac, który pewnie będą musieli zaopatrzyć w parking – […]
[…] Tym razem nas nie zaproszono, ale się nie gniewamy. Rozumiemy, że to dlatego, że Przemek podczas prezentacji starej Nowej Cracovii nie dał się „skorumować” pendrivem i notesikiem, i rozprawił się niemiłosiernie z pomysłem i wszystkim, co się z nim wiąże (czyt. TUTAJ). […]
[…] kolegów, wychwalać nowe inwestycje deweloperskie, bo to łatwiejsze, pretensji brak, a można nawet dostać długopis, notesik i pendrive. I nie […]
[…] Cracovia można lubić albo i nie (Nowa Cracovia? Dziękuję odmownie! – Przemek Ćwik). Ale tryb podejmowania tej decyzji po raz kolejny pokazuje, że Kraków to miasto cudów, w […]