437 tys. zł na promocję Budżetu Obywatelskiego. Efekt? Frekwencja: 5,9 proc.
A więc o ponad 10 tys. mniej niż przed rokiem. To oznacza, że frekwencja wyniosła zaledwie 5,96 proc. mimo niemałych pieniędzy wpompowanych w nagłośnienie tego wydarzenia. Billboardy, citylighty, brandingi i reklamy w gazetach nie przyniosły jednak większego efektu. Efektowna jest za to ich cena, która – w odróżnieniu od promocji – może przykuć uwagę krakowian.
Szczegółowa informacja dotyczącą kosztów kampanii reklamowej pojawiła się kilka dni temu na Facebooku. Wynika z niej, że 437 079,83 zł wydano na „działania outdoorowe”, a dokładniej „86 billboardów, 255 citylightów, 2000 plakatów B1, 440 plansz reklamowych w bankomatach, 300 naklejek na oparcia w MPK”. Do tej kwoty trzeba wliczyć także kampanie internetowe w lokalnych portalach, reklamy w gazetach oraz w radiu i szereg innych „działań bezkosztowych”. Dodatkowe 2 800 zł przeznaczono na promocje na Facebooku.
Zapewne znajdzie się ktoś, kto powie, że to kwota zbyt wygórowana. Że w prostym przeliczeniu wychodzi, że jeden ważny głos kosztował sporo, bo aż 10 zł (oprócz 42 tys. głosów ważnych oddano też ok. 2 tys. nieważnych). Pojawiły się już opinie, że nieumiejętnie poprowadzono kampanie w mediach społecznościowych, jeszcze inni deklarowali, że za takie pieniądze podwoją obecną frekwencję. Jednak największe zdziwienie wywołało to, że kosztowne reklamy zachęcające do głosowania w BO, pojawiały się… już po głosowaniu:
Co ciekawe – jak czytamy w stanowisku urzędu miasta – reklamowanie głosowania po głosowaniu nie było pomyłką. Wręcz przeciwnie: “zobowiązania umowne z niektórymi podwykonawcami celowo wykraczają poza głosowanie, ponieważ wykorzystujemy w ten sposób zwiększone w tym okresie zainteresowanie tematyką związaną z BO do promowania samej idei partycypacji społecznej i przekazania pierwszych podsumowań kończącej się edycji”. Aha.
Jak każdy krakowian – lubię liczyć. Szybko wiec policzyłem, ile będę musiał pracować, żeby mieć tyle, ile urzędnicy wydali na promocję tego wydarzenia. Kwota wydała mi się duża, więc chciałem objąć ją wyobraźnią. Zrobiłem to przy użyciu takiego kalkulatora:
KALKULATOR KROWODERSKI
Warto więc spytać co za tę kwotę dostaliśmy. Odpowiedzią na to pytanie nie jest liczba billboardów.
Odpowiedzią, i to wymierną, jest frekwencja. Ta nie przekroczyła poziomu 6 proc. więc trudno oczekiwać, żeby kampania wymyślona przez krakowskich urzędników była kiedyś opisywana w podręcznikach do marketingu.
Obawiam się też, że w sektorze prywatnym, takie mierne wyniki pracy, przy tak dużych kosztach, zostałyby przyjęte co najmniej chłodno, a najpewniej zakończyłoby się roszadami kadrowymi. Do tego mam wrażenie, graniczące z pewnością, że lwią część tej frekwencji wypracowali sami mieszkańcy, którzy w swoim wolnym czasie, chałupniczo, prowadzili kampanie na własną rękę. Julian Tuwim pisał kiedyś o pociągu tak ciężkim, ze „choćby przyszło tysiąc atletów” to nie udźwigną jego ciężaru. I podobnie jest w tym przypadku. Choćby urzędnicy kupili tysiąc banerów, milion plakatów i miliard nalepek, to nie udźwigną promocji Budżetu Obywatelskiego, taki to ciężar.
***
Ilustracja w nagłówku: Wodny plac zabaw w parku Jordana. Inwestycja została zrealizowana dzięki staraniom mieszkańców i budżetowi obywatelskiemu. Fot. Natalia Nazim.
Kalkulator Krowoderski przygotowali: Karol Jasiewicz i Damian Lewandowski.
–0 Komentarz–