Parkingowa dżungla
Wracam z roboty. Mam ochotę zjeść, umyć się i iść spać. Bo do roboty wstaję za jakieś 6 godzin. Trzeba się spieszyć. Podjeżdżam pod blok. Otwieram bramę pilotem. Nienawidzę tej bramy i nienawidzę wszystkich ogrodzeń w tym mieście. Ale moi sąsiedzi zdecydowali, więc jest. Chcieli wykurzyć stąd nieproszonych gości, którzy zajmowali „nasze miejsca”. I wykurzyli. Teraz miejsca zajmują sobie sąsiedzi. Skuteczenie, bo pod blokiem nie ma ani pół miejsca.
Wyjeżdżam z parkingu. Przeczesuję okoliczne uliczki. – Jest! – widzę wyłom w rządku samochodów. Podjeżdżam, a tam „maluch”. Samochód tak krótki, że na pierwszy rzut oka przypomina miejsce parkingowe. Jadę dalej. Kończy się ulica i nic. Zero miejsc. Poszerzam krąg poszukiwań. Kolejna uliczka i dalej nic z tego. Zmęczone oczy obserwują kolejne tablicę rejestracyjne…
KR, KRA, KWI, RMI, RST, OPA, ELA, SCZ, NGI, ZGO…
Rany Boskie – na moim osiedlu mieszka chyba cała Polska. Wstaję za pięć i pół godziny.
Jestem zrezygnowany. Za kawałek miejsca do parkowania oddałbym wszystko. Najchętniej własny samochód, żeby już nigdy nie parkować. Mogę zaryzykować i stanąć blisko skrzyżowania albo na przejściu dla pieszych. Niektórzy desperaci się nie przejmują i tak stają. Ale ja nie jestem tacy jak oni – chcę zaparkować jak Pan Bóg przykazał. Nie da się. Jadę na granicę osiedla – daleko do domu, ale miejsce będzie bankowo. Wstaję za pięć godzin.
Dojeżdżam na peryferie osiedla. I co widzę? Jeden wielki parking! Co się mogło stać? Przecież to był „pewniak”. Co prawda daleko od domu, ale miejsc „pod apteką” nie brakowało. A tu niespodzianka. Fur tyle, co pod galerią handlową. Dlaczego tak jest? Ano dlatego, że niedaleko zaczyna się strefa płatnego parkowania, więc Azory przy Wrocławskiej stały się miejscem zrzutu samochodów nowobjętych strefą. Wracam pod blok – może ktoś akurat pojechał po coś do sklepu o 3 w nocy. Wstaję za cztery godziny.
A TUTAJ znajdziecie naszych dzielnicowych mistrzów parkowania.
–7 komentarzy–
Wcześniej dokładnie tak samo było w okolicach Parku Krakowskiego. Te ulice też należą do Krowodrzy. Odebrawszy dziecko z przedszkola potrafiłem jeździć w kółko przez godzinę. Poszerzenie strefy było konieczne.
Gdyby się tylko dało to chetnie bym odprawił do domu całe to przyjezdne towarzystwo
Jeśli parking jest zamykany bramą i brakuje na nim miejsca to jest coś nie tak z tym parkingiem. Jeśli już mieszkańcy się zrzucili na szlaban to powinna być dostępna tylko ilość pilotów odpowiadająca miejscom postojowym
Tego problemu chyba nie da się rozwiązać bez naprawdę poważnej zmiany w sposobie w jaki poruszamy sie po mieście. Przesuwanie granic strefy zmienia tylko tyle, że raz przekichane mają mieszkańcy ulicy X, a innym razem mieszkańcy ulicy Y.
Nikt już chyba nie wierzy że Kraków jest w stanie udźwignąć tyle samochodów osobowych. Samochodowy zugzwang stał sie faktem. Czas na zmiany.
Wprowadźmy strefę na całe miasto – to auta które przestawiane są ze strefy za jej granice wtedy bedą musiały zniknąc i problem sie rozwiąże.
Ja akurat własnie mieszkam zaraz za granicą strefy i też mnie szlag trafia jak mam zaparkować.
Mam pod domem kilka aut które nagle zaparkowały tu 1 marca i tak stoją juz ponad miesiąc i nikt nimi nie jeździ (z rejestracjami KR), a pozostałe to w 70% – auta na rejestracjach z poza Krakowa które także w większosci mało co sie poruszają i jak zaparkuje to stoją tydzień albo dwa (to w większości auta studentów)
[…] Nowe granice strefy płatnego parkowania zaczęły obowiązywać ponad miesiąc temu. Od tamtego czasu w strefie jest pustawo, ale za to przed nią jest prawdziwa parkingowa dżungla. […]
[…] Strefa Płatnego Parkowania w Krakowie: Nowe granice strefy płatnego parkowania zaczęły obowiązywać ponad miesiąc temu. Od tamtego czasu w strefie jest pustawo, ale za to przed nią jest parkingowa dżungla. […]