Luka w strefie płatnego parkowania
W piątek odpowiedzialna za lukę w strefie płatnego parkowania, która istnieje na Kijowskiej, miała być Warszawa, ale po przyjrzeniu się sprawie, wyszło, że przyczyna jest znacznie prostsza i zniknie na dniach.
Myślicie, że strefa wyssie z nas wszystkie pieniądze? Otóż nie! Jest takie miejsce w samym sercu naszej dzielnicy, gdzie możemy parkować za darmo. I dziwią się tylko mieszkańcy, że niby to miejsce jest w strefie, ale opłat nikt nie pobiera. Sprawdziliśmy dlaczego.
Chcecie parkować za darmo w strefie? Nie ma problemu. Na Al. Kijowskiej – między ul. Lea, a Nawojki – znajduje się 100 metrów „wolnego Krakowa”. Przy zachodniej krawędzi jezdni – wzdłuż czerwonego muru – stoi sznurek samochodów. I choć Kijowska należy do strefy, to parkingowi nie karają kierowców, którzy stają tam bez bloczków parkingowych. Dlaczego? Odpowiedź jest arcyboleśnie prosta…
Firma zajmująca się ozkankowaniem krakowskich ulic po prostu zapomniała postawić tam znaku. Znak „zakaz postoju nie dłużej niż minuta” jest w planach, ale na aleję Kijowską nie trafił. Wobec tego parkujących tam nie ukara ani kontroler strefy, ani straż miejska. Bo bez tego kluczowego znaku to miejsce jest legalnym parkingiem dopóki nie staniemy na trawie. Luka nie długo zniknie, bo pytając ZIKiT o tą sprawę, wprawiliśmy w ruch machinę urzędniczo-administracyjną, która znak wkrótce postawi. Ale do tego czasu mamy ewenement na skalę Krakowa – lukę w strefie płatnego parkowania. Jeśli ktoś chce wykorzystać tę szczelinę w systemie – ma na to kilka dni. Bo jak zapowiedział ZIKiT – tyle zajmie postawienie nowego znaku.
–9 komentarzy–
A nie lepiej byłoby to zostawić tak jak jest (bez znaku zakazu) albo postawić parkingu? Jeżeli do tej pory zakazu nie było to znaczy, że jest na tyle miejsca żeby tam parkować więc lepiej byłoby mieć więcej potencjalnych miejsc do zaparkowania niż mniej. Nie przeszkadza mi, że ludzie tam mogą parkować za darmo a inni muszą płacić.
Obok są dwie szkoły. Jak dowieźć dziecko, żeby nie narazić się na mandat, pouczenie, konieczność obcowania z władzią?
Dziecko mozna dowieść rowerem lub komunikacją zbiorową. To chyba proste .-)
znaczy jak dlugo Twoje dziecko wysiada z samochodu?
Czy szanowne dziecko ma nogi? Kiedy byłam dzieckiem do szkoły się chodziło, teraz się jeździ autem z szoferem. A jeśli szkoła jest daleko od domu to może szanowny rodzic pójdzie po rozum do głowy i zapisze dziecko do szkoły obok domu. Gwarantuję, iż w polskim systemie edukacji o poziomie wykształcenia decyduje chęć nauki i zdolności własne dziecka oraz korki/dodatkowe zajęcia, a nie to do jakiej placówki dziecko uczęszcza. Choć słyszałam, iż dla niektórych rodziców ważny jest kolor fliz w toalecie lub elewacji budynku 😉
Uczęszczałam do podstawówki naprzeciw opisanej a kiedy kończyłam ją moja siostra, w placówce za murem rozpoczynała się moda na “wożenie” potomstwa do szkoły. Nikt zrozumieć nie mógł dlaczego? A gwarantuję, że odsetek tzw. “karier” i braku karier wśród absolwentów obu jest taki sam 🙂 😉
Komunikacja miejska i rower to nie jest opcja dla każdego i nie zawsze wykonalna. Oprócz zajmowania się dziećmi, mam pracę, niekoniecznie 8 godzin w biurze z kawą i fajką i nie jestem w stanie korzystać z tych środków transportu bez ryzyka negatywnego wpływu na pracę.
To są zupełnie normalne, państwowe szkoły (nr 5 i nr 12), borykające się ze standardowymi problemami w szkolnictwie, i nie zapisałem tam dzieci dlatego, że mam wielkie oczekiwania, ale zgodnie z sugestią rejonowego przedszkola i predyspozycjami dzieci.
Gdzie szkoła, gdzie parking? Mam dwoje dzieci, jedno w jednej, drugie w szkole po drugiej stronie ulicy. Potrzebuję zaparkować na max. 10 minut. Pierwszoklasistkę mam puścić z drogi do szkoły? Nie bardzo to widzę. Poza tym oba tornistry są po prostu ciężkie.
Kiedy ja byłem dzieckiem, też chodziłem na nogach, miałem klucz na sznurku na szyi a rodzice kończyli pracę o 15:00. Potem wisiałem na trzepaku albo grałem w nogę do wieczora a flizy były wszędzie takie same. Oczywista sprawa z predyspozycjami i chęcią dziecka i rodziców do nauki, ale jeśli uważasz, że wygląd budynku szkoły jest nieistotny, to po prostu w to nie wierzę.
Jedna ze szkół to jest szkoła sportowa i chodzą do niej dzieci z całego Krakowa, więc opca “na piechotę” raczen nie wchodzi. Ponadto w tej szkole należy dziecko (zwłaszcza małe) odebrać ze świetlicy a to trwa niestety więcej niż minutę. Bez opiekuna dziecko nie wyjdzie ze szkoły.
Chyba nie lepiej bez znaku, bo już zawisły –
takie nowiutkie 😉
Pani Magdalenie proponuję posłać dziecko do szkoły sportowej na Prądniku 😀
Albo kazać 7 letniemu dziecku zasuwać z buta z tego Prądnika 🙂
Zresztą i biorąc pod uwagę rejon 12 czy 5 dzieciaki nie zawsze można puścić same a rodzice holender pracują nieraz na drugim końcu miasta i lecą z wywieszonymi językami.
A teraz parkowanie…
Jak by ktoś pomyślał przez 5 min. to by doszedł do ego że można postawić znak pozwalający parkować 10min. i to wystarcza.
Z kolei sp 5 ma swój parking…. wiec jakby problemu nie ma choć ciasno tam w godzinach odbioru dziecka.
W momencie kiedy jest występowała luka w strefie to beneficjentami tej luki byli głównie studenci a nie rodzice podwożący dzieci. Zakaz z odrobiną dobrej woli SM jest lepszym wyjściem niż luka i brak miejsca.