Biedronka zjadła Kino Femina
Kino Femina było miejscem wyjątkowym. Otwarto je w 1938 roku z myślą o kobietach (stąd nazwa). W czasie wojny znalazło się w murach warszawskiego getta i pomieściło Teatr, w którym występowała m.in. Maria Ajzensztadt – „słowik getta”. Po wojnie zachowano jej funkcję, którą pełniła aż do teraz. Teraz miała stać się Biedronką. Jednak stanie się nią tylko w części.
10 lat temu dyskont w historycznym budynku otwarto by w mgnieniu oka. Ktoś może pokręciłby głową, a może nie. Kultowych kin zmienionych w dyskonty jest wszak w Polsce mnóstwo. Są w Słupsku, są w Poznaniu, są w Krakowie. Dotąd protesty były bierne, ciche i bez znaczenia, albo nie było ich w ogóle. Tym razem rozpętała się awantura na całego. Zawrzały media społecznościowe i warszawska prasa, a samą Hannę Gronkiewicz-Waltz, która wykazała całkowity brak zainteresowania sprawą koronowano na Hankę Biedronkę i z pomocą mediów społecznościowych zmuszono przynajmniej do pozorowanych działań. Co ciekawe tam gdzie miasto słuchać nie chciało, próbowała odnaleźć się sama Biedronka, która starając się uratować twarz poszła na ustępstwa. Sprawa jak nic innego pokazuje, że coś się zmieniło. Dziś próbą psucia miasta towarzyszą działacze miejscy, którzy potrafią być bardzo skuteczni w budowaniu protestu, często doskonale komunikują się z pomocą nowoczesnych mediów, angażują lokalne społeczności i znajdują angażujące metody opowiedzenia swojej narracji tego, co się dzieje. A ta rzadko zgadza się z przygotowaną przez korporacyjny lub urzędowy dział marketingu, bo pokazuje rzeczywistość, a nie sprzedaje marzenia.
Spiritus movens protestu był Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto jest Nasze.
Pogadaliśmy chwilę o tym, co się działo. Oto co mi powiedział:
Dlaczego plan przekształcenia Kina Femina w Biedronkę wywołał waszą reakcję?
To jest kino, które tworzy, albo raczej powinienem powiedzieć „tworzyło”, tożsamość tego miasta. Było świadkiem historii i to jego najtragiczniejszych kart. Trwało od 1938 roku do czasów dzisiejszych wciąż zachowując funkcję kulturalną. Było śladem historii warszawskiego getta. Ale postanowiono zniszczyć ten ślad w imię stworzenia kolejnego banalnego dyskontu, który mógł powstać wszędzie indziej. Sprawa Feminy dotyczy tego, co na ulicach miasta powinno być. Czy jest miejsce na kulturę, czy tylko na agresywny kapitalizm, który z wolnym rynkiem ma niewiele wspólnego? To symbol tego jak umierają warszawskie ulice i polski handel. Jak nasze ulice i place stają się nudne i bezosobowe. Inna rzecz to przyzwyczajenie ludzi. W 2013 roku sprzedano tam 130 tys. biletów.
Kampania miała dwie fazy. Najpierw celem było miasto, a dopiero później Biedronka?
Tak. Miasto miało możliwość ochrony tego miejsca. Potrzebna była tylko wola polityczna, której nie było. Wtedy zwróciliśmy się do Biedronki, dla której uratowanie Feminy byłoby mówiąc kolokwialnie „splunięciem”. Jednak firma nie pomyślała, podpisała umowę z właścicielem budynku i nie chciała się z tego wycofać. Dochodziły nas zresztą później słuchy, że Biedronka rozważała wycofanie się z umowy, a do nas zgłosił się możny korporacyjny sponsor gotowy do rozmów. Było już jednak za późno, a też miasto nie chciało wejść w rolę mediatora. Została przyjęta koncepcja kompromisowa jednosalowego kina na piętrze, która jest naszym bardzo gorzkim sukcesem.
Myślę, że cała ta sytuacja Biedronce odbije się to czkawką. Wydaje się zresztą, że już zbiera ona tego żniwo. Trafiła na okładkę „Polityki” z tytułem „Drapieżna Biedronka”. Kiedyś była fala niechęci do tej firmy związana z warunkami pracy. Myślę, że niechęć może teraz wrócić, bo ta firma działa w miastach jak bomba kasetonowa. Chce być na każdym kroku i w ten sposób wykończyć konkurencję. Proszę spojrzeć, jak to wygląda w Warszawie. Wokół Feminy są już cztery inne sklepy tej sieci. Niewykluczone, że za pięć lat ten sklep zostanie zamknięty, bo nie będzie już potrzebny. Jednak wtedy nie będzie już może też Hali Mirowskiej, Społemu i innych małych sklepów. To nie jest wolny rynek. To azjatycki model ekonomii, gdzie dominują bardzo silne i agresywne korporacje, które mogą wszystko. Nie ma tutaj miejsca na kulturę, tradycję, szacunek dla przeszłości. UOKiK nic nie robi, bo uważa, że jest dyskontem i nie rywalizuje z marketami. Po wyborach zajmiemy się i tym.
Mówi pan – nie pomyśleli. Może dlatego, że przez ostatnie 20 lat nie trzeba było myśleć, bo można było liczyć na bierną zgodę. Dziś w miastach trzeba się spodziewać raczej aktywnego oporu?
Dotąd takie zachowania korporacji spotykały się z biernością. Biedronka powstała wcześniej w w miejscu wielu kin w całej Polsce. Femina nie jest pierwszym takim miejscem. Mamy jednak nadzieję, że to będzie punkt zwrotny w tym, jak się myśli o mieście i modelu rozwoju, który dziś jest po prostu agresywnym korporacjonizmem. Tutaj nie ma się z czym ukrywać i trzeba nazywać sprawy po imieniu. W imię chciwości kilku koporacji tracimy wszyscy. Miasta na to przyzwalają. Naszych elit nie interesują takie rzeczy. Interesują się tym jedynie ludzie tacy, jak my. Społecznicy, którym na czymś zależy.
–3 komentarze–
Gdzie w Krakowie mamy Biedronkę w kinie? Co prawdę mamy “delikatesowe” Tesco w kinie Świt, jakiegoś “Lewiatan” w starym kinie przy św Gertrudy i to chyba tyle?
Biedronki jeszcze nie mamy. Mamy Polo. 😉
Za to mamy klub Lizard king w kinie. Apollo