Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy?
Trzeba było odczekać tylko kilka miesięcy od wyborów, by na salę krakowskiej rady wróciła niechlubna instytucja nazywana blokiem głosowań. Tym razem w wydaniu hybrydowym, częściowym – nazwij dowolnie. Na czym polega ta hybryda, pisaliśmy TUTAJ.
Już wkrótce znów więc będzie tak, jak było jeszcze niedawno:
[ot-video type=”youtube” url=”https://youtu.be/ADeAGpQnaYI”]
Za najlepszy komentarz – pożyczony od Anny Cioch z Fundacji Stańczyka – może posłużyć treść rajcowskiego ślubowania:
„Wierny/a Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego/ej sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców”.
Ile dla polityka warte są słowa, najlepiej pokazuje zestawienie tego wzniosłego przyrzeczenia składanego wam z pracą, przed którą krakowscy radni uciekają.
A nie ma jej wiele. Chodzi o dwie sesje w miesiącu, które zwykle trwają po kilka godzin. I bynajmniej nie jest to praca społeczna. Przeciętna dieta rajcy to mniej więcej 2650 złotych miesięcznie.
TUTAJ znajdziecie stanowisko Fundacji Stańczyka dotyczące bloku głosowań i zebrane w jednym miejscu argumenty przeciw.
* Z 13 głosujących w komisji przeciw był tylko JEDEN: Wojciech Krzysztonek.
–0 Komentarz–