Kraków znowu wyprzedza Polskę
Kiedy przeczytałem w poniedziałek, że Kraków planuje wykorzystać ustawę krajobrazową, żeby podjąć walkę z płotami, które dzielą miasto, to na początku bardzo się zdziwiłem. Jednak zdziwienie szybko mnie opuściło…
Opuściło, bo choć byłoby na miejscu jeszcze niedawno, to ostatnio wiele się zmieniło.
Lub zaczęło zmieniać.
Kiedy niespełna trzy lata temu odpalaliśmy “Krowę”, to jedną z pierwszych moich rozmówczyń była Joanna Erbel. Usłyszałem od niej wtedy coś takiego:
Kraków jest w tym wypadku trudnym miastem, bo jednym z tych, gdzie władza jest szalenie arogancka. W Krakowie, Wrocławiu, czy Gdańsku przechodzą rzeczy, które w Łodzi lub Warszawie już nie przechodzą. Radnych trzeba nauczyć, że nas reprezentują.
Miała rację. Władza w Krakowie była wówczas szalenie arogancka. Jednak od tamtego czasu trochę się zmieniło, do czego – w każdym razie lubię tak myśleć – ” przyłożyła swoją racicę. Zmieniło się to, że można już porzucić przymiotnik szalenie, a czasownik jest zmienić na na ogół bywa. Efektem jest to, że Warszawę i Łódź stawiano nam za wzór obywatelskiego zaangażowania w miejskie sprawy, który dopiero musimy gonić. Teraz rzecz ma się odwrotnie.
Kraków jest coraz częściej stawiany za wzór, a nie antywzór. Słusznie.
Wzór tego, jak miejskie władze zmusić do słuchania i oduczyć arogancji, co najlepiej pokazała kampania, która doprowadziła do olimpijskiego referendum i udowodniła, że w sprawach ważnych głosu krakusów nie wolno ignorować. Uwierzytelniła to później sprawa mianowania Jana T., który jeszcze kilka lat temu z pewnością pozostałby „na urzędzie”. Teraz pozostać nie mógł i urzędował mniejszą liczbę dni, niż było prokuratorskich zarzutów, które nad nim wisiały.
Kraków jest też chwalony za walkę ze smogiem, którą pod presją obywateli miasta podjął jako jeden z nielicznych samorządów. I choć są to pochwały nieco na wyrost, to faktem jest, że nasze władze głowę z piasku “już” wyjęły, a niemal wszystkie inne swoje głowy wciąż w nim trzymają i zamiast przyjąć do wiadomości, że sprawę trzeba rozwiązać, wolą udawać, że jej nie ma.
Chwalą nas też za Zarząd Zieleni Miejskiej (ostatnio robił to Magazyn Miasta), który zdaje się z lekka skuwać urzędnicze “niedasię” i daje nadzieję na nowe oblicze resztek krakowskiej zieleni.
Dlatego zdziwienie tym, że Kraków zdecydował się wykorzystać ustawę krajobrazową, by zrobić porządek z płotami, które niszczą miejską tkankę w całej Polsce, szybko minęło. Jeżeli ktoś ma polskim miastom pokazać, że da się to zrobić z korzyścią dla wszystkich, to właśnie piękne miasto Kraków. Ale muszę też dodać, że dopóki nie zobaczę, to nie uwierzę. A to dlatego, że rzecz trzeba przeprowadzić z radnymi, a to, jaki wśród nich panuje szacunek do publicznej przestrzeni, najlepiej pokazać poprzez zdjęcie.
Choć, jak ćwierkają krakowskie wróble, jest nadzieja, że w tym wypadku ofiara nadgorliwych “rozklejaczy” odkupi część win.
Na bakier mogą jednak stanąć inni. Obawy o to, jak zachowają się radni, potwierdzają zresztą głosy niektórych z nich, które już pojawiły się na facebooku. Mówią, że płotów likwidować nie wolno, bo własność prywatna, bo bezpieczeństwo, bo ktoś sobie kupił i nikt nie będzie mu mówił, co ma robić, a w ogóle to najpierw moja chata, rodzina i dieta, a dopiero potem dobro miasta.
Argumenty, które można zbijać po kolei i wskazywać, że wcale nie jest bezpieczniej, ale wręcz przeciwnie, że własność jest prywatna, ale przestrzeń publiczna, że mieszkania w inwestycjach bez ogrodzeń są droższe niż te, które skrywają się za płotami, więc ten kto je kupił – skorzysta, choć o tym nie wie. Albo, że główna funkcja płotów, to danie ludziom, którzy w mieście się źle czują, ale z różnych względów muszą w nim mieszkać, poczucia, że tak naprawdę w nim nie są, bo mają „własny” ogródek i dzielą go nie ze wszystkimi, a jedynie z sąsiadami góry. I o tym, że grodzenie przekroczyło w Polsce granice absurdu.
Ale najlepiej odpowiedzieć jednym słowem: Ruczaj.
I dodać, że jak chyba nigdy trzymam kciuki za pomysł wiceprezydent Elżbiety Koterby.
Oraz, żeby nie było tak słodko, podkreślić nadzieję, że renesans dotrze też do decydujących o kształcie III obwodnicy.
–1 Komentarz–
“Radnych trzeba nauczyć, że nas reprezentują.” Skoro ludzie głosują na takich, którzy nie reprezentują..