Mam marzenie: miasto, a nie parking
Chciałbym, żeby rano obudził mnie śpiew ptaków, a nie ryk silnika. Marzy mi się, żeby na chodniku pod moim oknem dzieci rysowały kredą w miejscu, gdzie dziś jest plama po oleju. Dałbym wszystko za to, żeby zapach przepracowanego diesla przestał być dominującym zapachem, gdy otworzę okno.
Moja ulica – podobnie jak większość w centrum – to parking. Mój widok z okna to parking. Moja droga do sklepu, do pracy, gdziekolwiek – to droga przez parking. Najgorzej jest w weekend, kiedy do pobliskiej Krakowskiej Wyższej Szkoły Promocji Zdrowia przyjeżdżają studenci zaoczni. Wtedy parking pęcznieje, puchnie i wylewa się w każde wolne miejsce. Większość rejestracji nie zaczyna się na literę K. No chyba, że KRA…
Moje uszy non stop słyszą ryk silników. Diesel, benzyniak czy drażniący uszy skuter. Najgorzej jest w nocy, kiedy na nieodległych Alejach Trzech Wieszczów „zbyt szybcy i wściekli” urządzają wyścigi spod znaku krzykliwego tuningu i głośnego tłumika. Wtedy mam ochotę otworzyć okno i krzyczeć z bezsilności. Tylko kto by mnie usłyszał? Zresztą otwieranie okna – szczególnie w zimie – nie jest dobrym pomysłem. No chyba, że chciałbym wywietrzyć Kraków…
Często pod moim oknem stoją samochody z włączonymi silnikami. Kierowcy grzeją się, bo im zimno. Opary z ich rur wydechowych powoli dostają się do mojego mieszkania, przez szczeliny w brudnym oknie.
Mój nos przez większość czasu wdycha spaliny. Aromat oleju napędowego, benzyny i gazu z lekką nutką startych klocków hamulcowych. Najgorzej jest rano i popołudniu, kiedy przestrzeń między wysokimi kamienicami zmienia się w stęchłą spalinową zawiesinę. W zimie miesza się ze smogiem i wtedy mam wrażenie, że jeśli postawiłbym punkt pomiarowy w moim pokoju, to o jego wynikach mówiono by w CNN. Albo pisano. Na czerwonym pasku.
Dlatego jako mieszkaniec centrum, którego plany nowej polityki transportowej dotyczą bezpośrednio, jestem za zmianami wprowadzanymi przez ZIKiT. Jeśli dzięki nim z mojego życia zniknie choć jeden samochód, będzie chociaż o jeden mikrogram tlenków azotu mniej albo na mojej ulicy będzie o jeden decybel ciszej, to jestem za. Bo to ma być miasto, a nie parking.
–6 komentarzy–
Grzesiu, miastu zabiera sie kazdy skrawek zieleni i daje deweloperom, a oni buduja i buduja i buduja az sie podusimy
Mieszkam w Lublinie, na jednym z ładniejszych, luźniejszych osiedli, gdzie wyglądając z okna widzę drzewa i to nie metrowe, ale prawdziwe, kilkudziesięcioletnie. Pod blokiem nie ma ulicy, jest tzw. “droga dojazdowa”, czyli szeroki chodnik z kostki brukowej teoretycznie przeznaczony dla karetek, policji itd. Jeżdżą nią pracownicy dowożący produkty pod dom ze sklepu oddalonego o 10min. piechotą supermarketu, firmy kurierskie, ale także, od pewnego czasu, rodzice podjeżdżający pod drzwi żłobka, ludzie “dźwigający” garnitur czy torbę ze śmieciami. Ludzie sami ze swojego osiedla robią parking, z chodnika robią parking, z placu zabaw robią parking. Ujął mnie ten artykuł, bo sama byłam świadkiem, jak dziewczynka pod moim blokiem powiedziała, że się boi przejść przez chodnik, bo jedzie samochód i ona nie wie, czy zdąży. Policja nie reaguje, bo teoretycznie samochody mają prawo wjazdu, tylko że teoretycznie piesi mają pierwszeństwo. Pierwszeństwo wobec samochodu, który po chodniku jedzie 60km/h…
Wow smog wow zanieczyszczenia wow samochody takie złe wow top temat
Każdy kto miał styczność z jakimikolwiek badaniami powietrza przed wybuchem medialnego alarmu, wie, że prawda jest nieco inna. Sytuacja stężeń wygląda podobnie od ponad roku, ale dopiero teraz media się tym zainteresowały. Aż 40-60% zanieczyszczeń powietrza pochodzi z gospodarstw domowych, 20-30% to zanieczyszczenia przemysłowe, a samochody to jedynie 5-10% z tendencją spadkową.
Z całym szacunkiem Panie Redaktorze, ale ten artykuł, to odgrzewany bezsmakowy kotlet o niczym. Temat poruszany tyle razy z jednakowym rezultatem.
Gdyby ludzie nie palili śmieciami, powietrze nawet w centrum byłoby czyste, niezależnie od ilości samochodów i to w tę stronę proponowałbym się rozwijać z artykułami.
Pozdrawiam.
Popieram. W stolicy to samo. A rajdy szybkich i wsieklych mam przez cay rok za oknem.
Jako nie-mieszkaniec centrum, w odpowiedzi uprzywilejowanemu mieszkańcowi centrum, który w centrum wymarzył sobie śpiew ptaków, powiem tyle- tak, na pewno zniknie ten jeden samochód.
Mało tego, zniknie więcej. Lawinowo.
Przy cudownych pomysłach typu ‘Superblock’, nikt o zdrowych zmysłach nie przyjedzie do centrum po to, po co jeszcze dziś ewentualnie można się pokusić- zakupy, może jakaś restauracja, bar, impreza. Także spokojnie, obecny los Długiej czy Karmelickiej przypieczętuje marzyciel bezproblemowo. Zostanie sobie sam w swoim centrum- bo dla Niego jednego nikt biznesu w centrum prowadzić nie będzie.
Może chociaż się te ptaki wprowadzą?
Autor tego niby artykułu wygląda na zwykłego samolubnego kretyna, który nie rozumie, że jak chce, żeby go budził śpiew ptaków, to musi się po prostu wyprowadzić z miasta… Nikt nie będzie tęsknił… Będzie wszystkim lepiej. Mieszkając w centrum miasta trzeba się z pewnymi sprawami, takimi jak ruch samochodowy pogodzić, lub zmienić adres na jakieś odludzie, a nie terroryzować wszystkich wokół swoim chorym widzimisię…