Marcin Makowski: O każdą normalną rzecz w milionowym mieście w centrum Europy trzeba się szarpać
Jeżeli chcecie wiedzieć, co jest nie tak z Krakowem, właściwie wszystkie charakterystyczne elementy znajdziecie na tym zdjęciu, które oficjalny profil miasta uznał za warte promocji.
Co my tu mamy?
1. Największą reklamę w Polsce na nieczynnym hotelu, z którym nie ma co zrobić, a który wojewódzka konserwator zabytków chce wpisać w rejestr, aby jeszcze bardziej nie było wiadomo, co z nim zrobić.
2. Diabelski młyn, postawiony przez prywatnego przedsiębiorcę.
3. Wesołe miasteczko.
4. Wodne „hotele”, których z roku na rok przybywa, również prywatne – o ile wiem, bez stosownych zezwoleń.
5. Gigantyczną reklamę energetuku na biurowcu, którego budowa nagle stanęła. Wcześniej zerwał ją wiatr powodując zagrożenie w ruchu drogowym, ale po kilku tygodniach zamontowano nową.
6. Balon widokowy prywatnego właściciela, który wynajmuje ten teren od miasta za grosze. Wcześniej podczas wakacji gdy zerwała się wichura – balon pękł. Obok było wiele osób, sprawą miała się zainteresować prokuratura, ale tak się zainteresowała, że balon znowu lata.
Cepelia vis a vis Wawelu.
Co najlepsze, w tym samym miejscu od dawna trwa batalia o zbudowanie kładki pieszo-rowerowej Kazimierz-Ludwinów. Lunapark i reklamoza nikomu specjalnie w Magistracie nie przeszkadzają. Równocześnie mamy impas z drugiej strony, ponieważ zdaniem wojewódzkiej konserwator zabytków, taka konstrukcja „zaburzy oś widokową” na Skałkę i Wawel. Dopiero Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego musiało umorzyć decyzję, od której można się jeszcze odwołać, ale ile czasu straciliśmy, nikt nie wie.
Niektórzy chcieliby zamienić Kraków w skansen z opcją rozkładanego parku rozrywki, parkomatami i osiedlami jak z Cyberpunka, a my potrzebujemy żywego miasta z nową, ukierunkowaną na człowieka infrastrukturą. W jednym Kraków trzeba pochwalić – decyzję o blokadzie budowy kładki zaskarżył. Tak samo należy postąpić z blokadą budowy
Małopolskie Centrum Nauki Cogiteon – tam teren ma być również wpisany na listę zabytków, a rozwój projektu zainwestowano już 18 mln zł. Na szczęście tutaj zainterweniował marszałek województwa. Sprawa w toku. Podobnie jak projektowane przystanki metra, które za każdym razem „zagrażają tkance miejskiej”, ale już w Pradze, Rzymie czy Wiedniu nic się przez nie nie zawala.
I tak w kółko. O każdą normalną rzecz w milionowym mieście w centrum Europy trzeba się szarpać.
Marcin Makowski
[Tekst był pierwotnie wpisem na Facebooku autora – TUTAJ możecie śledzić jego profil.]
–3 komentarze–
Tu nie chodzi o sam Cogiteon, tylko od przebieg dojazdowej drogi, która (przy braku planu zagospodarowania) umożliwi całkowitą zabudowę historycznych terenów zielonych lotniska. Mieszkańcy (w tym ja) przeciw temu protestują, ale grupa “deweloparsko-betoniarska” bombarduje nas wizją “dzieci, które nie będą się gdzie miały uczyć” i woli “położyć” cały projekt Cogiteonu w sporze z konserwatorem i mieszkańcami, zamiast inaczej puścić drogę.
Popieram Jacka. Kraków stał się takim miastem gdzie zderzają się interesy deweloperów budujących kurniki pod wynajem, architektów z przerośnięta wyobraźnią wciskających co kawałek swoje potworki, kładki i budyneczki użyteczności chyba tylko samych siebie, oraz ludzi u władzy którzy dają upust swojej fantazji w cenach biletów, miejsc parkingowych,śmieci, przerzedzaniu zieleni w NH. Nie chodzi o to żeby miasta nie rozbudowywać, ale czy nie można tego robić z głową? Od jednego mostu do drugiego rowerem jest około 2-3 minuty. Trzeba wywalić mostek za kilka milionów po to by zaoszczędzić te 3 minuty?
[…] także: Marcin Makowski: O każdą normalną rzecz w milionowym mieście w centrum Europy trzeba się […]