Kiedy chcą się polansować, to liczą nawet najmniejsze drzewka. Gdy wycinają, to nawet stare są “mało wartościowe”
Kiedy ArcelorMittal Poland chce się polansować, to takie okazy jak te, które widać na zdjęciach nazywają się dumnie akcją 70 tysięcy drzew na 70-lecie Nowej Huty.
Kiedy kilkaset metrów dalej Nowa Huta Przyszłości S.A. wycina wielkie, dojrzałe drzewa, jej prezes Artur Paszko próbuje nas przekonać, że to mało wartościowe egzemplarze, za które będą nasadzenia zastępcze i to nawet cenniejszych gatunków (sic!).
Rower na tych zdjęciach jest tylko dla zobrazowania skali.
Gdybyśmy takie maleństwa – nazywane zależnie od wizerunkowych potrzeb: dumnie “nasadzeniami zastępczymi” albo “tylko zwykłymi samosiejkami” – mieli włączyć do sumy wyciętych drzew (no przecież Arcelor sadzi ich 70 tysiaków!) – to by nam również tutaj wyszły dziesiątki tysięcy zdewastowanych drzew. Tylko, że w przypadku wycinek takiej drobnicy nikt nie liczy i nikt o żadną zgodę na ich usunięcie nigdzie prosić nie musi.
Przyszłość Nowej Huty zaczyna się od wyrżnięcia 2300 dorodnych i starych drzew. Tych które akumulują CO2, a produkują tlen. Tych, które dają dom, schronienie lub pożywienie ptakom, owadom, sarnom i innym gatunkom. Tych które tworzą ekosystem – spójną całość, puzzle stworzone przez moc i geniusz natury, których człowiek jest tylko elementem, zależnym od całego obrazka. I ten obrazek jako całość człowiek wciąż dewastuje (uff, udało się powstrzymać się od brzydszych określeń) i to w imię pseudodobra, pseudowartości powszechnie uznawanych, na piedestały wyniesionych (no przecież miejsca pracy, rozwój, porządek, bezpieczeństwo…). Miejska spółka Nowa Huta Przyszłości rżnie to wszystko by “oczyścić” teren i przygotować go dla przyszłych, prywatnych inwestorów. Na razie nie ma żadnego konkretnego projektu budowlanego. Nie wiadomo więc nawet na ile wycięta zieleń w ogóle kolidowałaby z jego “przyszłościową” inwestycją.
Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku Tomka Przetacznika.