Kraków przygotowuje referendum w sprawie metra [OPINIA]
Kraków ruszył z kampanią, w której przekonuje krakowian, że metro nie jest w mieście potrzebne. To może oznaczać dwie rzeczy. Albo rozpoczęcie przygotowań do powtórzenia referendum ws. metra. Albo to, że wynik pierwszego głosowania zdecydowano się unieważnić z pomocą reklam. To drugie jednak nie może być prawdą. Oznaczałoby to bowiem, że głosu mieszkańców nie traktuje się w Krakowie poważnie. A poważni ludzie z magistratu utrzymują, że krakusów słuchają. Pozostaje więc czekać na ogłoszenie terminu głosowania.
Referendum w sprawie budowy metra odbyło się w 2014 roku. 55,11 proc. krakowian opowiedziało się w nim za budową kolei podziemnej. Referendum było zorganizowane bardzo źle. Przede wszystkim wszystko robiono na chybcika, nie dając czasu na debatę i poznanie argumentów “za” i “przeciw”. Co jednak nie zmienia jego wyniku.
Nikt w końcu inicjatorom nie kazał go organizować. Nikt też nie kazał robić tego w tak bardzo zły sposób. Skoro jednak zdecydowano się odwołać do głosu mieszkańców, to ten – w mieście szanującym zasady demokracji i ludzi – powinien być święty. Jedyną metodą, by zmienić wynik referendum, jest kolejne referendum.
I wygląda na to, że możemy się go doczekać.
Miasto ruszyło bowiem z kampanią przekonującą krakowian do tego, że metro nie jest potrzebne. Specjalnie przygotowane reklamy i infografiki pojawiły się na stronach urzędowych, a także jako reklamy w niektórych krakowskich mediach.
Krowa chciała się nawet włączyć w tę inicjatywę i zaproponowaliśmy magistratowi, że opublikujemy reklamy bezpłatnie. W zamian oczekiwaliśmy jedynie informacji, ile puścili już na to pieniędzy i za jakie dokładnie artykuły zapłacili. Urząd nie był jednak zainteresowany pomocą. Najwyraźniej chcieliśmy zbyt dużo.
A szkoda, bo taka pomoc z pewnością przydałaby mu się w referendum, które planuje.
Kampania musi być bowiem wstępem do powtórki głosowania. Inaczej być nie może. Gdyby tak nie było, to wyszłoby na to, że Ekipa Jacka Majchrowskiego zdecydowała się infografiką i kilkoma reklamami unieważnić powszechne głosowanie. Byłoby to zachowanie co najmniej niepoważne. A są to przecież poważni ludzie.
Tylko tacy mogą zarządzać siedmiomiliardowym budżetem Krakowa.
Ja w każdym razie już się cieszę na tę powtórkę. Nie tylko dlatego, że ciekawy jestem, jak magistraccy dyrektorzy będą dowodzić, dlaczego w Krakowie nie ma „potoków na metro”. A w liczącym 820 tys. mieszkańców Amsterdamie, do którego tak lubią się odwoływać, potoków jest na cztery linie. Przede wszystkim dlatego, że pomysł na rozwój krakowskiego transportu wymaga poważnej debaty. Jest to dziś najważniejsza sprawa w mieście, a zmiany wymagają poparcia społecznego. To na dobre da się zdobyć jedynie traktując ludzi poważnie i z uwagą ich słuchając.
Także, a może przede wszystkim tych, którzy mają inne zdanie.
Trudną o lepszą okazję niż przedreferendalna debata, w której trzeba obronić swoje racje.
Czytaj także: Marcin Makowski: Gdyby Kraków był jak na wizualizacjach, to byłby Kopenhagą Europy Wschodniej
Fot. Elena Sacharova/Pexels.com.
–0 Komentarz–