Bary mleczne w opałach. “Bez pomocy państwa nie damy rady się utrzymać” [FOTO]
Pierwszy bar mleczny serwujący dania jarskie na bazie mleka, jajek i mąki, otworzył w Warszawie w roku 1896 Stanisław Dłużewski. W 1918 roku idea barów mlecznych rozprzestrzeniła się na cały kraj. Specjalne rozporządzenia ministerialne regulowały wielkość, skład i ceny potraw, tak by były one dostępne także dla uboższych ludzi. Dziś za sprawą szalejących cen energii i wysokiej inflacji popularne “mleczaki” są w opałach.
– Klienci przychodzą do nas, aby zjeść domowo i za przystępną cenę a większość dotowanych produktów, z których przygotowujemy te dania to właśnie te podstawowe produkty. Jeżeli nie będzie dotowanych produktów, a do tego dołożymy szybująca inflację i bardzo wysokie koszty prądu oraz gazu, to nie damy rady się utrzymać. – mówi pani Małgorzata, kierowniczka legendarnego baru mlecznego “Centralny” w Nowej Hucie.
Centralny. Nowohucka legenda
Nowa Huta. Bar mleczny Centralny. Praca zaczyna się o 5 nad ranem. Krojenie, lepienie, obieranie, gotowanie.
Wystrój Baru mlecznego w Nowej Hucie mógłby być scenografią do filmu z lat 60. XX wieku. Prosta, oszczędna estetyka. Czyściutko, pachnie domowym jedzeniem.
Starszy pan czytając gazetę zajada się pomidorową. – Przychodzę tu codziennie, bo zupy mają najlepsze – zdradza.
Jak mówi, lepiej tu zajrzeć niż tracić czas na pichcenie w domu.
Jeszcze nie ma szczytu obiadowego, a grupka studentów już siedzi nad talerzami. Jedna dziewczyna je kaszę gryczaną z sosem pieczarkowym, druga naleśniki z serem, chłopcy zamówili paszteciki barowe i fasole Jaś w maśle. Wszyscy piją też kompot. – Nie opłaca się gotować i czasu marnować, skoro pod nosem jest taki bar – mówią. – Jedzenie takie jak u mamy i po przystępnej cenie. Najczęściej jemy pierogi ruskie.
Z końcu sali dobiegaj śmiech. To Monika z dwójką dzieci wpadła na chwilę na małe ,,co nieco”. – Chłopcy uwielbiają budynie i koktajle, ja dziś zamówiłam tylko sok pomidorowy.
Bary mlecznie w ostatnim czasie borykają się z rosnącymi cenami produktów, mediów, prądu i gazu. Nie wszystkie wytrzymały miesiące pandemii. Ten rodzaj działalności gospodarczej pełni role raczej misji społecznej, której zadaniem jest nakarmić uboższych. Postanowiłam zajrzeć więc do kultowego nowohuckiego baru aby przekonać się jak to wygląda na miejscu i porozmawiać z Panią Małgosią kierowniczką lokalu.
Czy “Centralny” przetrwa?
Pani Małgosia kierowniczka lokalu:
Serwujemy dania na każdą kieszeń. Dziennie w kasie jest od 400 do 500 paragonów, przy czym na jednym może być parę dań. Można zamówić też pół porcji. Często klienci robią tak, zwłaszcza pod koniec miesiąca… Codziennie lepimy ponad 3000 pierogów, a klusek śląskich czy leniwych około 1500 sztuk. Nawet kompot gotujemy same. Klienci to chwalą.
Od wielu lat przychodzą do nas ci sami ludzie, najliczniejsi oczywiście z okolicy, ale mamy też stałych bywalców z innych rejonów Krakowa. Od ponad 25 lat przyjeżdża do nas elegancki pan ze śródmieścia, specjalnie na placki ziemniaczane.
To opowieść o barze, który funkcjonował “pełną parą” jeszcze kilka lat temu, teraz niestety nie jest tak kolorowo.
“Portfele mają dno”
Jak zapowiada się ten rok, słyszymy o podwyżkach prądu i gazu.
Klienci przychodzą do nas, aby zjeść domowo i za przystępną cenę a większość dotowanych produktów, z których przygotowujemy te dania to właśnie te podstawowe produkty. Jeżeli nie będzie dotowanych produktów, a do tego dołożymy szybująca inflację i bardzo wysokie koszty prądu oraz gazu, to my nie damy rady się utrzymać. Jeżeli dostawca podnosi nam ceny towarów to automatycznie ceny naszych produktów też muszą iść w górę, a na końcu płaci to klient.
Ale portfele mają gdzieś dno i w pewnym momencie klient się odbije od drzwi i nie przyjdzie. My jako przedsiębiorcy musimy zarabiać, aby się utrzymać a ostatecznie nie będzie z czego.
“Trzeba się spodziewać wzrostu cen”
To co trzeba zrobić, by uratować bary mleczne?
Jeżeli bar mleczny ma się utrzymać w obecnej formule, czyli w takiej w której funkcjonuje ponad 60 lat, to musi być pomoc państwa do dotowanych towarów.
Pomimo tylu zmian systemów, pomimo wielu ciężkich momentów nie zniknęliśmy z mapy miasta.
Wielokrotnie pomagali klienci, poprzez organizowanie różnych akcji. Na mieście i w internecie. Teraz to właśnie oni mogą być najbardziej poszkodowani.
Bo nie ma co się oszukiwać w ostateczności koszty te ponosi konsument.
Trzeba się spodziewać wzrostu cen, ale na jaką skalę to też zależy od tego jaka będzie możliwość pomocy państwa. Wszystko co produkujemy wymaga użycia gazu, którego ceny również szybują w górę. Nie da się tego ograniczyć, bo czy gotujemy 4 zupy czy 8 to i tak gazu musimy zużyć.
Najbardziej szkoda starszych, samotnych ludzi, którzy teraz najczęściej kupują na wynos. Najlepiej widać to w piątki, gdzie ruch jest największy, przychodzą ze słoiczkami i biorą dania na weekend.
Pomimo trudnego czasu dla nas wszystkich staramy się przychodzić uśmiechnięte do pracy i wykonywać ją z całego serca. Wierzymy też w głębi duszy, że w końcu przecież musi się ten los odmienić.
Bary mleczne mają 126 lat
Pierwszy bar mleczny serwujący dania jarskie na bazie mleka, jajek i mąki, otworzył w Warszawie w roku 1896 Stanisław Dłużewski. W 1918 roku idea barów mlecznych rozprzestrzeniła się na cały kraj. Specjalne rozporządzenia ministerialne regulowały wielkość, skład i ceny potraw, tak by były one dostępne także dla uboższych ludzi.
***
Czytaj też o wspaniałych lodach z Nowej Huty. Panu Piotrze z Wielopola, który od 34 lat prowadzi sklep metalowy i dopadła go turystyfikacja Krakowa. A także doskonałej piekarni rzemieślniczej Młyn, którą znajdziecie przy Stachiewicza. I o tym, że Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa.
A także o tym, że “W Nowej Hucie niepełnosprawni szyją czadowe posłania dla psów i pomagają bezdomnym”.
–1 Komentarz–
[…] Czytaj także: Bary mleczne w opałach. “Bez pomocy państwa nie damy rady się utrzymać” [FOTO] […]