Pół miliona MIESIĘCZNIE na DRUGĄ urzędową telewizję!
Urząd Miasta Krakowa do niedawna miał jedną telewizję. Teraz ma już jednak DWIE. Na pierwszą przez ostatnie lata poszło już kilka baniek, a jej najciekawszym programem są stylizowane na wywiad orędzia prez. Jacka Majchrowskiego. To jednak okazało się dla urzędników mało.
Zrobili sobie więc DRUGĄ telewizją. Powodem jest zapewne to, że nie wiedzą, co robić z pieniędzmi.
Tych idzie bowiem na całą zabawę dużo. Wyprodukowanie jednego puszczonego w internecie odcinka (pisał o tym już Love Krakow) kosztuje nas 15 tysięcy złotych. Odcinki są emitowane codziennie, więc tylko za to miesięcznie zbiera się piękna suma ok. 450 tysięcy złotych. W tym jest m.in. 120 tys. złotych, na które opiewają faktury za… internetowy streaming. Zamówiono go zapewne dlatego że pokazywanie programów z pomocą You Tuba byłoby zbyt tanie. Szkoda, bo serwis “dźwignąłby” 2000 widzów dziennie. Strona DRUGIEJ magistrackiej telewizji kosztowała 146 tysięcy złotych.
Czyli DRUGA (sic!) magistracka telewizja, otworzona w czasie, w którym ludzie liczą każdy grosz, kosztuje miasto miesięcznie co najmniej PÓŁ MILIONA złotych. Czyli SZEŚĆ MILIONÓW rocznie.
A w ciemno można zakładać, że to nie są wszystkie koszty. I zaraz się dowiemy, że kilkadziesiąt tysięcy złotych idzie jeszcze na to, a kolejne kilkadziesiąt na tamto. A w ogóle to jeden program po 15 tys. za odcinek to za mało, więc trzeba takich programów zrobić na przykład sześć.
Miasto wolontariatu i zbiórek
Oburzeni? Ja bardzo. Tym bardziej, że w tym samym czasie robi się zrzutki na o wiele bardziej potrzebne rzeczy. Jednocześnie z wydawaniem tak dużych pieniędzy na DRUGĄ telewizję urzędową magistrat postanowił na przykład zrobić publiczną zbiórkę na…. Dom Pomocy Społecznej.
Jest więc w Krakowie dziś tak, że z publicznej kasy kupuje się motorówki, fury, komóry oraz robi propagandę i zakłada telewizje, a jednocześnie robi zrzutki na realizację podstawowych zadań samorządu. Co jest w wykonaniu naszych magistrackich spin doktorów o tyle sprytne, że trudno być przeciwko zbiórce na coś, co jest ważne i potrzebne. No i łatwiej zebrać na DPS, a motorówkę kupić z publicznej kasy niż na odwrót. Prawda?
Ja mam jednak propozycję, by to zmienić.
Niech w Krakowie będzie od teraz tak, że z budżetu miasta i pieniędzy publicznych finansuje się zadania samorządu. W tym DPS-y, szkoły, przedszkola, autobusy i chodniki. I jak po tym braknie pieniędzy, a magistracka dyrekcja nadal będzie chciała wozić się limuzynami i motorówkami, kupować komóry po 4 tys. za sztukę, wypłacać sobie premie i otwierać telewizje, to niech robi na nie zbiórki.
Premia ze zrzutki smakowałaby na pewno lepiej.
Bo jak dalej pójdzie tak, jak idzie dotąd, to niedługo ze zrzutek będziemy na przykład utrzymywać szkoły, w których będą uczyć wolontariusze. Co tak naprawdę już się dzieje, bo jednoczesne zmniejszanie dotacji do przedszkoli i kupowanie sobie nowych fur, daje dokładnie taki efekt, że wszyscy zrzucamy się na luksusy. Tyle, że nie w internetowej zbiórce. A płacąc więcej za opiekę.