Zapiekanki w Krakowie: wielu mówi, że te są najlepsze
Zapiekanki w Krakowie: Hala Targowa ma wspaniałe kiełbaski. Kazimierz ma Endziora i jego zapiekanki, choć niektórzy twierdzą, że raczej kotlety. Bronowice mają zapiekanki z pętli, które tym od Endziora nie tylko nie ustępują, ale zdaniem wielu są to najlepsze zapiekanki w Krakowie.
Niepozorna budka (ta bliżej banku) na końcowej pętli w Bronowicach Nowych to miejsce legendarne. Wszyscy mieszkający w koło wiedzą, że można tam zjeść najlepsze zapiekanki w Krakowie. Nie wszyscy jednak wiedzą, kto nam te doskonałe zapiekanki serwuje. Ale też dlaczego są one równie dobre od… 29 lat i że właścicielom – niezmiennie tym samym – jeszcze się nie znudziło.
Całe życie przy piecu
Mirosław Rola jest z wykształcenia inżynierem hutnikiem. Skończył AGH, gdzie obronił dyplom z metalurgii. Zaraz po studiach pracował w zawodzie, ale później wyjechał do Stanów. Tam zarobił trochę dolarów i wrócił. Wraz z żoną – niezwykle sympatyczną panią Grażyną, z którą poznali się jeszcze w podstawówce – postanowili zainwestować we własny interes, co wtedy nazywało się jeszcze prywatną inicjatywą, a nie biznesem, bo była to pierwsza połowa lat osiemdziesiątych.
– Dlaczego akurat zapiekanki? – pytam. Pani Grażyna opowiada, że inspiracją były kultowe zapiekanki sprzedawane na ulicy Grodzkiej, które bardzo lubiła. Problem był tylko jeden. Z gastronomią nie mieli nic wspólnego. On – inżynier po AGH, co najwyżej tyle, że znał sie na piecach (ale przecież nie takich). Ona – po studium hotelarskim, nic zupełnie. Nie była to jednak przeszkoda nie do pokonania.
Podpatrywali, co sprzedają inni. Podglądali piece ( – Piec jest w tym wszystkim najważniejszy – podkreśla pan Mirosław). Wreszcie postawili budkę (w Bronowicach, bo byli z Balickiej), co wymagało niemałych umiejętności „organizacyjnych”, bo o składach budowlanych nie można było wówczas myśleć. Kupili najlepszy piec, jaki dało się kupić (ten sam od lat) i zaczęli eksperymentować z własnymi zapiekankami. A było to w 1984 roku i nie mieli wtedy nawet 30 lat.
Od 30 lat takie same!
– Właśnie – mówię. Gdy zaczynaliście to wszystko było inne. Od tamtego czasu zmieniło się wszystko – włącznie z systemem. A zapiekanki się nie zmieniły. Receptura jest od zawsze taka sama? – Nie od samego początku, bo na samym początku też się uczyliśmy. Nikt nam nie powiedział, jak to się robi. Ale kiedy już doszliśmy do receptury to pozostała bez zmian – odpowiada pani Grażyna.
W czym tkwi tajemnica? – To proste. One są robione na miejscu. Zawsze świeże. Nigdy nie mrożone. Nigdy nie kombinowane. Dlatego tak jest – mówi Mirosław Rola, który pracuje codziennie od piątej, by zadbać o świeże pieczarki, odpowiedni ser (musi być tłusty i smaczny, podkreśla, że nie wierzy markom i zawsze próbuje) i chrupiące bagietki.
Ale to nie wszystko. Jest też przecież tak, że kiedy w „karcie” jest za dużo, to nie ma szans, żeby wszystko było świeże. – Dlatego chciałem wprowadzić kebaby, ale jednak zrezygnowaliśmy – mówi pan Mirosław. Czyli jak są prawdziwe kebaby, to nie ma prawdziwych zapiekanek. A jak są prawdziwe zapiekanki, to o kebabie lepiej nie myśleć. Zresztą – po co?
Mówiąc o zakupach wspomina – raczej bez sentymentu, choć z uśmiechem – przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, gdy zaopatrzenie było największym wyzwaniem. – Pamięta Pan tę inflację? Wieczorem miałem na 100 kilogramów sera. Kiedy rano dojeżdżałem na targ – to starczało już tylko na 50 kilogramów. I jak prowadzić interes w takich warunkach? Jednocześnie mówi, że w choć PRL-u nie lubił, to i tak w PRL interes prowadziło się… prościej. Co może dziwić niektórych, ale na pewno nie wszystkich.
Ale – na szczęście! – przetrwaliście Państwo. A skoro już jesteśmy przy tych kilogramach, to ser zapewne trzeba kupować w tonach? – To bym musiał otworzyć mleczarnię. Aż tak dobrze to nie jest. Złoty czas mieliśmy w latach 80-tych. Sprzedawaliśmy po kilkaset zapiekanek dziennie, to proszę sobie policzyć ile to było sera – opowiadają. Teraz jest gorzej, bo dzieci jest mniej. – Jak młodzież wyszła ze szkoły to był gwar. Dziś – cisza, spokój. W ogóle nie ma młodych ludzi – mówią właściciele „Zapiekanek na pętli”.
Zapiekanki w Krakowie: Nie nudzi się?
30 lat. Dziewięć godzin dziennie. Sześć dni w tygodniu.
Nie nudzi się Państwu? – Często słyszymy to pytanie. Nie ma kiedy się nudzić – mówi pan Mirosław. – Mąż zaczyna pracę o piątej, bo to ciężka praca. Zaopatrzenie, trzeba wszystko przygotować. To się tylko lekkie wydaje – dodaje pani Grażyna. – Ja to Panu powiem, że oprócz tego, że zarobiłem na życie, to się dorobiłem jeszcze żylaków i zawału. – Mirosław. – To jest jeszcze inna ciekawa rzecz. Bo praca to jedno, ale my przecież jesteśmy przez 24 godziny na dobę razem. Jako małżeństwo. Znajomi się dziwią, jak tak można, ale każdy jest zajęty swoimi sprawami, ma co robić – kończy pani Grażyna.
A do tego – w każdym razie łatwo o takie wrażenie – jest to małżeństwo zgrane i udane.
Oraz małżeństwo, które bardzo lubi to co robi, bo to co robią, jest dla ludzi ważne.
Na zapiekanki przychodzą matki z dziećmi, które ktoś przyprowadzał na pętle, gdy same były dziećmi.
– Wiele osób poznaję – mówi pan Mirosław. Dlatego często pytam, czy mogę mówić na „ty” i tak mówię. – Proszę koniecznie napisać, że mąż jest bardzo bezpośredni. Dlatego wszyscy go rozpoznają! – prosi pani Grażyna, co piszę. Od siebie dodając, że to „ty” można chyba uznać za spore wyróżnienie.
Ostatnio zjawił się u nich chłopak, który po szkole (zapiekanki odwiedzał regularnie) przeprowadził się gdzie indziej, ale teraz wrócił do Bronowic i przyszedł się przywitać. – Mówił, że to piękne, że wciąż smakują tak samo dobrze. To było niezwykle miłe. To zresztą zdarza się częściej. Choćby ci, którzy przyjeżdżają na wakacje z Wielkiej Brytanii – a tych przecież nie brakuje – zaglądają i mówią, że to piękne, że wśród ciągłych zmian jest coś stałego.
Co? Oczywiście zapiekanki, które w przyszłym roku będą obchodzić okrągłą rocznicę.
Trzydziestu lat na pętli w Bronowicach Nowych.
Fot: Lech Mikulski
–19 komentarzy–
Pan “redaktor” powinien poczytać coś o zasadach języka polskiego. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7231
Dziękuję za podpowiedź :).
I tak najlepsze są z Bartka na Czarnowiejskiej. Nigdzie nie ma tak pysznie chrupiących. Nawet te słynne Endziora się nie umywają.
u edziora (jak i pozostale na kazimierzu sa fatalne – ludzie jedza je dlatego ze sa pijani). jesli bartek to te obok olimopu to bronowicki sa o wiele lepsze, ale olimpowe i tak smakuja lepiej niz od endziora 😉
Dokładnie! Na Kazimierzu zapiekanki są przereklamowane, głównie przez pijanych turystów, na bani to nawet Mc złote łuki smakują cudownie.
Na Pętli zapiekanki smakują nieprawdopodobnie, i dokładnie tak samo jak pamiętam z lat ’90 i to jest chyba kwintesencja.
Jak powróciłem w te rejony i znowu spróbowałem aż nie mogłem uwierzyć że jest w tym kraju coś co jest takie jak kiedyś – dobre jak kiedyś.
No to muszę się wybrać. Ale poczekam aż śniegi stopnieją i przyjdzie słoneczna wiosna, bo wtedy wszystko lepiej smakuje:)
ptrafię przejechać 10km żeby zjeść tam zapiekankę z cebulką…. mmmmmmmmniam!!!!!
Przyznaję, że to najlepsze zapiekanki jakie jadłem i jadam. Pierwszy raz miałem okazje posmakować ich w szkole podstawowej… to było dawno temu bo w roku 1984 lub 1985. Wynika więc z tego, że zakochałem się w nich od pierwszego jedzenia :). Nadal twierdzę, że nie ma lepszych w Krakowie, a i w innym miejscu nie udało mi się znaleźć. Prawie zawsze, jak jestem w okolicy, to zaglądam po nie na pętlę… Nieraz zastanawialiśmy się ze znajomymi, jak to jest, że tam nic się nie zmienia: – “Proszę?”, -“Poproszę zapiekankę”, – “z ketchupem?”, – “tak, z ketchupem” ….. Te same osoby, ten sam lokal, zawsze tak samo dobre zapiekanki…. I to jest piękne….
Jadlam te zapiekanki lata temu i wciaz pamietam ich smak. Dobrze wiedziec ze sa tam nadal bo w lipcu zawitam do Krakowa wiec z przyjemnoscia odwiedze stare katy i zjem zapiekanke. Ciesze sie bardzo na sama mysl.
[…] go TUTAJ. 600 lajków pod czymś na nowym portalu mówi samo za siebie. Pytanie tylko, czy o tekście, czy […]
ludzie, ktorzy porownuja bronowickie do endziora, sa albo nienormalni,albo z branzy… endzior to grzana podeszwa!
30, 20 może jeszcze 10 lat temu to były dobre zapiekanki. teraz już szału nie ma. ser jest do bani, w dodatku pieczarki drugiego gatunki. przereklamowany produkt. nie piszę tego aby antyreklamować ale wyrażam swoją subiektywną szczerą opinię, kupowałem te zapiekanki już jako 9 letni chłopak w 1987 r., mieszkam z resztą przy tej sławnej pętli tramwajowej więc naprawdę wiem co piszę. ci co piszą, że to super zapiekanki powinni spróbować też tych zrobionych gdzie indziej bo odnoszę wrażenie że większość pozytywnych opinii na temat tego produktu wynika bardziej z sentymentu niż z realiów.
który to raz o zapiekankach?
słabe, podeszwowy ser, obsługa umiarkowana.
Dla mnie zapiekanki w Krakowie sa jadalne tylko na petli w Bronowicach na ul.Siennej, oraz na placu w Bienczycach . Pozdrawiam
[…] Bronowice: Zapiekanki z pętli! 22 grudnia 2016 Słono płacimy za brak dialogu między urzędnikami 27 stycznia 2016 W widoku na Widok widać smog 11 lutego 2014 […]
[…] i jak wiele mogą osiągnąć lokalne media, które poważnie traktują swoją rolę i są tak blisko mieszkańców, jak to tylko możliwe. Ale też o niemałych problemach jednego z największych osiedli w […]
[…] się na takie rozwiązanie. Bo zachodnia część naszego kontynentu jak zawsze w tyle. My, krakowianie, już dawno wyrośliśmy z takich […]
[…] Gdzie mieszkasz w Krakowie? […]
[…] Można też oczywiście skoczyć na zapiekanki z pętli w Bronowicach, o których wielu mówi, że są najlepsze w Krakowie… […]