Politycy Platformy nie chcą nagrań z konkursów. “Nagrywało tylko SB i PiS”
Platforma urządziła sobie w Krakowie niezłą agencję pracy. Niektórzy mówią nawet, że to agencja im. Miszalskiego. Jej politycy wygrywają nawet te konkursy, które… przegrywają. Jeden z radnych – Łukasz Gibała – zaproponował w związku z tym, by nagrywać rozmowy przeprowadzane w konkursach na ważne stanowiska. Tak by w razie wątpliwości każdy mógł sobie ocenić, jak poradzili sobie koledzy Miszalskiego. I czy ci rzeczywiście rozmowy przechodzą tak śpiewająco, że nikt nie ma z nimi żadnych szans. Nawet, kiedy ma o wiele większe doświadczenie lub większą wiedzę i lepiej napisze test.
Biorąc pod uwagę okoliczności, brzmi to sensownie. Prawda? Ale nie dla wszystkich. Otóż na przykład zdaniem posła Platformy Obywatelskiej Marka Sowy “nagrywało tylko SB i PiS”. Co akurat trochę mnie dziwi, bo według tego co pisał redaktor Dawid Serafin, to mam prawo sądzić, że na przykład mnie nagrywano raczej na zlecenie ludzi Jacka Majchrowskiego i Platformy Obywatelskiej.
Wracając jednak do sprawy, to są tutaj dwie bardzo ciekawe rzeczy. Pierwszą jest reakcja jednego z panów redaktorów – niejakiego Jakuba Kusego – który przynajmniej mnie najlepiej znany jest ze spojrzenia, którym obdarzył pana Prezydenta Miszalskiego.
Jest ciekawa, bo pokazuje stosunek krakowskich mediów do władzy i opozycji – jakie by one nie były. Otóż pan redaktor Kusy zaatakował pana Gibałę i zalecił mu między innymi, by się nie kompromitował. Tłumacząc, że PO nie jest przeciwko jawnym konkursom, ale przeciwko absurdalnym pomysłom.
Nie zdziwiłem się bardzo, bo wiem, jak działają media w Krakowie, ale i tak wydaje mi się, że warto zwrócić na to uwagę. Ja na przykład, gdybym był lokalnym dziennikarzem, a nie skromnym osiedlowym blogerem, to robiłbym, co się da, by mieć dostęp do takich nagrań.
Choćby po to, żeby móc zweryfikować, czy asystentka Miszalskiego, która wygrała konkurs na rzecznika praw ucznia, choć najgorzej ze wszystkich napisała konkursowy test, rzeczywiście nadrobiła w rozmowie. Jak jednak widzicie, media w Krakowie zdają się chętniej walczyć z jawnością, niż z podejrzanymi praktykami.
No i tak dochodzimy do drugiej arcyciekawej sprawy. Otóż tego, jak bardzo Platforma rzuciła się na Gibałę. A przecież gdyby mówiła prawdę co do tego, że jej działacze tak śpiewająco wypadają na częściach ustnych, to powinna chcieć upubliczniać ich występy. Najwyraźniej nie chce jednak tego robić.
I nie tylko zagłosowała na nie, ale jeszcze próbuje to zakrzyczeć, drąc się o “sbeckich i pisowskich” metodach. Jest to dość zabawne, bo na moje to jest tak. Gdyby prawdą było, że dostający etaty po podejrzanych konkursach politycy Platformy, są tak sprawni i bystrzy, to ludzie Miszalskiego nie tylko zagłosowaliby za, ale jeszcze podziękowali za pomysł.
I za okazję do udowodnienia tego opinii publicznej.
Skoro jednak nie chcą pokazać tych występów, to najpewniej wstydzą się tego, co się tam wyprawia. A to oznacza, że kłamali co do swoich kompetencji i tego, jak śpiewająco przechodzą te rozmowy kwalifikacyjne.
Ja się nie dziwię, że się wstydzą, bo wiem, co to są za ludzie i domyślam się, jak to wszystko może wyglądać.
Ale jednak imponuje mi to, z jaką arogancją odstawiają to swoje przedstawienie. Krzycząc przy tym o SB, PiS-ie i przekonując jeszcze niekiedy, że robią to wszystko dla ratowania demokracji. Choć mnie się wydaje, że jeżeli coś chcą w ten sposób ratować, to raczej tak zwane koryto. A właściwie swój dostęp do niego.
Fot. Telewizja Kraków.pl/FB.