Rewir: spółdzielnia buntu i codzienności. Krakowski UNDERGROUND szuka domu
– Rewir to przestrzeń, w której bunt staje się wspólnotą, a pasja – codziennością – mówią członkowie kolektywu, dla których kultura niezależna to nie tylko wybór, ale sposób życia. Rewir to spółdzielnia pracy, która tworzy centrum kulturalne. W tym promuje alternatywną i niezależną kulturę. Znajdziecie go na Zabłociu, ale szuka dobrego lokalu.
Czym dla Was jest Rewir? Przestrzenią? Ruchem? Kontrą? Domem?
Rewir: Rewir to dla nas forma uchwycenia ruchu w byt – coś, co pozwala wynagrodzić osoby, które od lat z pasją robią rzeczy dla innych i dla społeczności, łącząc to z pracą i poświęcając na to swój wolny czas. Chcemy móc zaangażować się w te działania jeszcze mocniej, oddać im się w pełni, nie rezygnując przy tym z godnych warunków życia.
To przestrzeń, w której dzielimy się swoimi zainteresowaniami i z pasją tworzymy coś wspólnie z ludźmi, którzy rezonują z energią, którą wkładamy w Rewir. Mamy poczucie, że udało nam się stworzyć coś nowego, co zaraża innych – trudno powiedzieć, czy to bardziej ruch, czy dom, ale zdecydowanie – kontra. Kontra wobec mainstreamu, zastałego systemu, wszechobecnej gloryfikacji powierzchowności i wyretuszowanego obrazu rzeczywistości.
Rewir to także wspólna przestrzeń naszych doświadczeń, zebranych pod jednym spółdzielczym dachem. Nie bez powodu wybraliśmy właśnie taką formę działania – to kolejny świadomy krok w naszym procesie.
Czy spółdzielnia zaczyna żyć własnym życiem, poza planem i kontrolą?
Zdecydowanie tak. Choć działa od jakiegoś czasu, coraz więcej osób odzywa się do nas z pomysłami, inspiracjami, potrzebami. Wierzymy, że uda się stworzyć przestrzeń działania na wielu płaszczyznach. Już teraz współpracujemy z osobami w bardzo różnym wieku, co bardzo nas cieszy – ta różnorodność to siła, która pozwala sięgać dalej.
Po kilku latach formowania się i działania możemy powiedzieć, że Rewir zaczyna żyć własnym życiem. Skrystalizował się zespół, mamy własną publiczność, a każda kolejna inicjatywa przyciąga nowe osoby. Plany realizujemy, ale zostawiamy sobie przestrzeń na ruch poza kontrolą.
Doświadczenia z innych miejsc nauczyły nas, jak ważna jest spójność i odpowiedzialność. Chcemy, żeby Rewir był odzwierciedleniem naszych wspólnych przekonań i dawał przestrzeń do zaufania – także w tworzeniu pojedynczych projektów.
Jakie wartości są dla Was nienegocjowalne?
Tworzymy społeczność wolną od homofobii, rasizmu i seksizmu. To dla nas fundament. Chcemy działać lokalnie, wspierać różnorodność, promować otwartość i solidarność – i w tym duchu budować wspólnotę.
Czy określenie „underground” wciąż coś dla Was znaczy?
Jak najbardziej! Wciąż jesteśmy blisko zespołów niezależnych, undergroundu, kultury DIY. Z niej wyrastamy, to nasza naturalna przestrzeń, którą animujemy, wspieramy i z której czerpiemy. Jest w nas nadal dużo buntu – szukamy alternatywy dla otaczającej nas rzeczywistości.
Działając oddolnie, tworzymy też miejsce dla artystów niezależnych – chcemy, by mogli pokazać swoje prace, a odbiorcy mieli szansę obcować ze sztuką, której nie zobaczą gdzie indziej.
Zależy nam, by nasze wydarzenia były dostępne dla osób doświadczających wykluczenia – ale też dla wszystkich. Nie chcemy budować bańki. Może właśnie takie spotkania, gdzie różne światy się przenikają, mogą prowadzić do realnych zmian?
Jak Kraków – ten oficjalny i ten undergroundowy – reaguje na Wasze działania?
Środowisko undergroundowe reaguje bardzo entuzjastycznie. Mimo że pojawia się coraz więcej podobnych inicjatyw, nadal widzimy ogromną potrzebę spotkań, doświadczenia sztuki, muzyki, warsztatów.
Z drugiej strony – z tą „oficjalną” częścią miasta jest trochę trudniej. Od dłuższego czasu szukamy lokalu. Próbowaliśmy szukać wsparcia u radnych, w ZBK, u wiceprezydenta… Byliśmy na konsultacjach społecznych, pisaliśmy listy, maile, zbieraliśmy rekomendacje od ludzi ze świata kultury i polityki. Niestety – mimo wielu ciepłych słów – nie udało się jeszcze nic zdziałać. Liczymy, że ten los się odmieni.
Czy jest jakaś dzielnica, z którą jesteście szczególnie związani ideowo?
Dla nas kluczowy nie jest adres, ale charakter miejsca. Szukamy lokalu, który będzie dostępny dla wszystkich – z łatwym dojazdem i możliwością otwarcia się na różne środowiska.
Co Was w Krakowie inspiruje, a co wkurza?
Inspiruje nas to, że są ludzie – i to coraz więcej młodych osób – którzy chcą z nami działać, współpracować, uczestniczyć w wydarzeniach. Miasto daje duże możliwości, a każda nowa osoba z energią do działania dodaje nam siły.
A co wkurza? Gentryfikacja, turystyfikacja, absurdalne ceny. Kraków wycina drzewa i jest zalewany Airbnb, a my chcemy odwrotnie: więcej zieleni, więcej działań dla społeczności. Zobaczymy, jak miasto na to zareaguje, kiedy Rewir się rozkręci.
Czy Rewir mógłby powstać w innym mieście?
Zdecydowanie. Inspirują nas tzw. hausprojekty – fajnie byłoby, gdyby w każdym europejskim mieście było takie miejsce, gdzie wchodzisz i od razu czujesz się „u siebie”. Sami, podróżując, szukamy takich punktów: gdzie napijesz się kawy z uczciwego źródła, posłuchasz muzyki, kupisz winyla, poznasz działania oddolne, wpadniesz na wernisaż czy warsztaty. To dla nas ważne.
Jak wygląda kuratorowanie wydarzeń w Rewirze?
Na razie organizujemy wydarzenia jako członkowie spółdzielni, czasem we współpracy z innymi osobami czy kolektywami. Zawsze uzgadniamy wszystko między sobą, zapraszamy do współpracy osoby, które znamy, którym ufamy, z którymi dzielimy wartości.
Kto najczęściej przychodzi do Rewiru? Outsiderzy, artyści, sąsiedzi, anarchiści?
Przyciągamy osoby zainteresowane niezależną, niekomercyjną kulturą. Trudno to jednoznacznie sklasyfikować – przychodzą ludzie wrażliwi, poszukujący alternatywy dla oferty kulturalnej miasta.
Czy zdarzyło się Wam, że ktoś zupełnie nie zrozumiał idei Rewiru?
W poprzednich miejscówkach często nazywano nas „klubem”, co bywało nieco przykre – bo to zupełnie nie ten klimat. Teraz rzadziej zdarzają się takie nieporozumienia, ale czasem piszą do nas inne kolektywy z prośbą o wynajęcie miejsca – a my przecież wciąż go nie mamy! To trochę zabawne, ale i pokazuje, że ludzie naprawdę nas dostrzegają i traktują jak realny punkt na mapie.
Jak wyobrażacie sobie Rewir za pięć lat?
Marzymy o tym, żeby mieć własne miejsce, które będzie działało sprawnie i dawało satysfakcję zarówno nam, jak i naszej społeczności. Chcielibyśmy, żeby miasto zobaczyło wartość w takich oddolnych inicjatywach – niekomercyjnych, wspierających niezależną kulturę, nadających kolor tkance miejskiej.
Mamy nadzieję, że będziemy dalej rozwijać to, co dziś nas kręci, ale też próbować nowych kierunków. Najważniejsze, żeby ludzie chcieli być z nami – wtedy to wszystko ma sens.
Gdyby miasto zaoferowało Wam duży grant – przyjęlibyście go?
Nie wykluczamy takiej formy współpracy. Już podejmujemy pewne kroki w kierunku projektów i grantów – oczywiście przy zachowaniu pełnej niezależności.
Co chcielibyście, by ludzie czuli po wyjściu z Rewiru?
Po prostu – żeby czuli się dobrze. Widzimy, że na koncertach panuje niesamowita atmosfera. Dla wielu to okazja, by się oderwać od codziennych problemów, porozmawiać, uwolnić energię. Może nawet – dostać jakiegoś impulsu, żeby samemu zacząć coś tworzyć. Jeśli Rewir daje komuś radość, wsparcie, inspirację – to znaczy, że działa.
Czy sztuka wciąż może realnie coś zmienić?
To trudne pytanie, bo dla każdego sztuka znaczy coś innego. Bywa, że zmienia świat – ale najczęściej dopiero po czasie to dostrzegamy. Sztuka to lustro, czasem krzywe zwierciadło rzeczywistości. Ważne, żeby mogła się wyrazić. Jeśli kontakt ze sztuką zadziała – nawet na poziomie osobistym – to już jest zmiana.
Najbardziej ekstremalne, szalone lub piękne doświadczenie w Rewirze?
Bez wątpienia lutowy koncert i wystawa w Pałacu pod Baranami. Jedna noc, sąsiedztwo legendy – i nasze własne szaleństwo. Musieliśmy odprawiać ludzi, bo frekwencja przerosła oczekiwania. Na szczęście zostały niesamowite zdjęcia – choć wciąż nie oddają w pełni tej energii.
Czego nie da się zrobić nigdzie indziej, tylko właśnie w Rewirze – z tą energią i tą ekipą?
Każdy, kto kiedykolwiek coś tworzył wspólnie z innymi, wie, że to ludzie są najważniejsi. To oni niosą energię, tworzą atmosferę, sprawiają, że muzyka brzmi mocniej, sztuka bardziej porusza, a wydarzenia zostają w pamięci.
Dlatego tylko w Rewirze mogło powstać coś takiego – społeczność wspaniałych osób, które nas wspierają i dzielą z nami pasję. Jeszcze nie mamy własnego miejsca – ale z tą ekipą na pewno dopniemy swego.
Wszelkie informacje o działaniach Rewiru można śledzić na Instagramie – https://www.instagram.com/spoldzielnia.rewir?igsh=MTh6YW84ZTkwZ252ZA%3D%3D&utm_source=qr
lub na FB https://www.facebook.com/share/18vGcyyxsB/?mibextid=wwXIfr.
***
Czytaj także:
- Śmietanka Nowohucka? Babcia, chłopak w dresie i pani z korporacji
- „Szklarz się nie kłania”. Krakowski zakład, który przetrwał wszystko – nawet wojnę
- Barbara Kańska-Bielak: moja babcia i mama współtworzyły fotograficzne dziedzictwo Krakowa
- Sushi od Mini Majka. Zjesz w Hucie, na Krowodrzy i na Dąbiu!
- “Kiedy zaczynałam pracę, Nowa Huta była pełna tych kwiatów. Pachniała różami”
- Niepozorna pracowania robi fenomenalne kołdry. “Nie mogłem się wydostać”
–1 Komentarz–
[…] Rewir: spółdzielnia buntu i codzienności. Krakowski UNDERGROUND szuka domu […]