Ale dziura! Rynek się sypie
W Krakowie dziura wzbudza wielkie emocje. Począwszy od tej budżetowej, przez te w drodze, kończąc na dziurach w ciele ofiar nożowników. W książce Akademia Pana Kleksa, podopieczni tytułowego bohatera odwiedzili kiedyś fabrykę dziur. Myślę, że jeśli takowa powstałaby w Krakowie, to musiałaby pracować na pełnych obrotach.
Dziurawe jest w Krakowie prawie wszystko. Obwodnica, która otacza miasto niestety nie spełnia swojego zadania, bo ma ubytek – od Modlnicy do Rybitw. Dziurawy jest także plan zagospodarowania przestrzennego, w którym dziury tworzą się akurat tam, gdzie pasuje to deweloperom. Dziurawa jest także linia obrony krakowskiego niedoszłego zamachowca Brunona K. Okazało się bowiem, że bez pomocy agentów ABW, Brunon K. mógłby wysadzić jedynie stary pocisk za stodołą. Dziurawe są także ręce krakowskich policjantów, którym przestępcy z tych rąk wypadają i uciekają oknem, zostawiając dziurę w masce samochodu sędziego, który nie zdążył ich skazać. – Holy shit! – powiedzieliby pewnie Anglicy, którzy do Krakowa przyjeżdżają na piwo.
A jak tak już mowa o dziurach to idę sobie ostatnio na Rynek Główny, gdzie umówiłem się z kolegą. Przechodzę koło Kościoła Mariackiego i pod nogami zgrzypi od kamieni. Patrzę w dół i co widzę? Dziury rzecz jasna. W samym sercu Krakowa. W miejscu gdzie turyści wypatrują hejnalisty, a widzą jedynie dziurę w jego trąbie. Kostka posypała się w imęt. I to turecka, najlepsza. Za gruby szmal kupiona co miała lśnić. I lśni. Tylko, że szkłem rozbitych butelek, które w tych dziurach ugrzęzło chyba na stałe. Ale już nie długo, bo w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu szykują remont. Będzie nowa kostka i to jeszcze w tym roku. Koszt? To po konsultacjach z konserwatorem zabytków, ale aż strach pomyśleć co oni tam wykonsultują…
To było w 2001 roku w czasie wielkiego remontu nawierzchni największego placu w Europie. To właśnie wtedy wybuchł pamiętny spór o wapień turecki wokół Kościoła Mariackiego. Konserwator zażyczył sobie wtedy egzotycznego kruszcu, który miał być piękny. Drogowcy ostrzegali jednak, że kostka nie wytrzyma polskich mrozów. Serce wygrało z rozumem i postawiono na opcje turecką. Minęło kilkanaście lat i już wiadomo. To była błędna decyzja.
Kto ją podjął? Tego już nikt nie pamięta.
Często rozmawiam o sprawach miejskich z jedną z radnych miejskich. To ona powtarza mi do znudzenia, że w tym mieście nie ma żadnej odpowiedzialności za podjęte decyzje. Że pod najważniejszymi dokumentami jest tyle podpisów, że wystarczyłoby na rozpisanie referendum w dowolnej sprawie. Kiedy zadzwoniłem do niej aby porozmawiać o tureckim wapieniu i o tym, że nie sposób znaleźć odpowiedzialnego za błedną decyzję, na wstępie powiedziała – a nie mówiłam? Sama jednak też nie pamiętała jak to z tym brukiem ponad dekadę temu było. Dziura w pamięci, dziury w archiwach, dziury w bruku. I jak tu nie szukać dziury w całym?
–0 Komentarz–