Żołnierze Wyklęci. Krowodrza kłania się Żołnierzom Wyklętym
Żołnierze Wyklęci. Rondo Świętokrzyskie od 1 marca nazywać należy Rondem Żołnierzy Wyklętych. Ciesze się, że to właśnie w naszej dzielnicy upamiętniono bohaterów. Choć nie byli z kryształu, to trudno nie nazywać ich bohaterami. Walczyli z Niemcami, potem z komunistami, a na końcu i tak wylądowali na śmietniku historii. Dziś symbolicznie, po krowodersku, z tego komuszego hasioka ich wyciągnęliśmy.
Jestem historykiem, więc trochę się znam i się wypowiem. Umówmy się tylko co do jednego. Polska Rzeczpospolita Ludowa nie była dla mnie Polską. To był twór. Tak jak w PRL-u nie było czekolady, tylko wyrób czekoladopodobny, tak nie było Polski, tylko wyrób polskopodobny. PRL-em zwany. I ten PRL siłą nam wmusili Rosjanie. Wyrywając paznokcie, strzelając w tył głowy i zabijając ducha oporu. Większość się na to zgodziła. Za cenę spokoju. Po sześciu latach okupacji hitlerowskiej nie chcieli stawiać oporu nowemu okupantowi. Odpuścili. Żołnierze Wyklęci nie odpuścili. Cenię ludzi, którzy nie odpuszczają. A cena jaką za to zapłacili, była ogromna. Bo do końca mieszkali w lasach niepewni tego czy dożyją jutra. Ostatni Żołnierz Wyklęty zginął zresztą w lecie w połowie lat 60. Taki był uparty.
Żołnierze Wyklęci nie byli bez skazy
Oczywiście nie byli to ludzie bez skazy. Nie byli to szlachetni rycerze na białych koniach, którzy złych zabijali, a dobrych pozdrawiali. Byli wśród nich antysemici, bandyci i zwykli oportuniści. Nie zmienia to jednak faktu, ze rdzeń Żołnierzy Wyklętych, stanowili patrioci. Ci, których sowieci nie zdążyli zastrzelić w Katyniu, a Niemcy w czasie Powstania Warszawskiego. Oni mieli nadzieje na starą, przedwojenną Polskę. Bronili jej do końca – jej i swojego. Wyrzucono ich potem do śmietnika historii nazywając faszystami i bandytami. Z tego śmietnika wyciągamy ich dopiero teraz. I dobrze, bo zasłużyli na to jak nikt.
Słoneczne, sobotnie popołudnie. Skrzyżowanie Mazowieckiej i Świętokrzyskiej. Na środku wbita tablica „Rondo Żołnierzy Wyklętych”. Rodziny idą do Parku Grottgera na spacer. Ktoś przeklina pod nosem polityków: – w tym kraju żyć się już nie da! – wygraża starszy pan. To było takie symboliczne, bo przecież ci Żołnierze Wyklęci walczyli właśnie o taki kraj w którym rządzących można wyklinać w niebo głosy i nikomu nie spadnie z tego powodu włos z głowy. Mam nadzieje, że patrzyli dziś na swoje nowe, krowoderskie rondo i byli zadowoleni. Że pamiętamy o nich. I że pomimo tego, że komuniści wyrzucili ich do tego śmietnika, to ich dzieci i wnuki ich z niego wyciągnęły. I na koniec muszę to powiedzieć – choć banału i sztampy nie cierpię jak mało czego: cześć i chwała bohaterom! Bo nie ma tu sztampy. Są bohaterowie. Ostatni prawdziwi.
–4 komentarze–
[…] częściowo opada. Żołnierze Wyklęci doczekali się w Polsce swojego święta, a w Krakowie ronda swojego imienia. Czas upomnieć się o innych bohaterów, skazanych na niepamięć ze względów politycznych. Im […]
[…] taką w której towarzysze broni Dąbrowszczaków ogniem i gwałtem budowali konstytucyjny ład. Żołnierze Wyklęci nie byli ludźmi z kryształu – co już ustaliliśmy. Ale walczyli w sprawie bez wątpienia słusznej. Dąbrowszczacy z kolei – jacy by nie byli – […]
Warto poprawić ortografię, gdyż tekst z błędami brzmi mało wiarygodnie.
[…] Klątwa częściowo opada. Żołnierze Wyklęci doczekali się w Polsce swojego święta, a w Krakowie ronda swojego imienia. Czas upomnieć się o innych bohaterów, skazanych na niepamięć ze względów politycznych. Im […]