Krowoderski Skwer Bohaterów
Spór o skwer czy ulicę Dąbrowszczaków nie ich w istocie dotyczy. Dotyczy on pamięci, a zwłaszcza jej formatowania przez ideologię. Ważne jest naginanie faktów pod z góry przyjętą tezę. Ważniejsze – że wszystkim nam szkodzi propagandowe zakłamanie rzeczywistości. Identyczne do praktyk Wielkiego Brata z „1984”, proroczej książki Orwella. Skądinąd towarzysza broni Dąbrowszczaków.
Upomniałem się o Dąbrowszczaków nie dlatego że mam ich za lepszy wzór niż tzw. Żołnierze Wyklęci. Choć – owszem – mam. Bo Dąbrowszczacy na ochotnika ruszyli do Hiszpanii zagrożonej faszystowską rebelią, walcząc pod pięknym hasłem „Za wolność Waszą i naszą”. W imię idei złożyli ofiarę własnej krwi. A doczekali się potępienia ze strony swego państwa i małostkowego rewanżu politycznego po latach.
Z kolei Żołnierze Wyklęci to dla mnie czysto ideologiczna konstrukcja. Która oznacza czczenie pod jedną nazwą prawdziwych bohaterów z szubrawcami i zwykłymi bandytami. Tylko dlatego że „komuna” niemal na równi wyklinała formacje niepodległościowe, walczących o wolną Polskę, z narodową ekstremą. I bez tej konstrukcji mogliśmy pamiętać o Armii Krajowej czy Batalionach Chłopskich. Teraz wraz z nimi czcimy antysemitów, rabusiów, a nawet zdrajców. Wszak do Żołnierzy Wyklętych zaliczają się też członkowie Narodowych Sił Zbrojnych, których część, Brygada Świętokrzyska, była tak mocno antysowiecka, że pod koniec wojny wdała się w dwuznaczny sojusz taktyczny z Niemcami. Czy Józef Kuraś, ps. Ogień, który po dezercji z AK, był przez pewien czas komendantem komunistycznego UB, a przede wszystkim zasłynął jako morderca Żydów i Słowaków.
Ale – zgoda – pamiętajmy ich wszystkich, by wiedzieć, jak paskudną sprawą jest wojna, jakie spustoszenie moralne ze sobą niesie i jak niedobrze jest manipulować przeszłością.
Ja jednak nie dla doraźnych powodów politycznych przypomniałem o Dąbrowszczakach. Ani nawet nie dla równowagi. Że skoro prawica ma swoich bohaterów, to lewica też powinna mieć swoich. Przypomniałem o nich, dlatego że padli ofiarą akcji świadomego zamazywania ich historii. Grzegorz Krzywak pisze, że to dobrze, że nie ma na Krowodrzy, ba w całym Krakowie, ani jednego miejsca im poświęconego. Bo i tak 99,9% nie wie, kim oni byli. To jest właśnie ich klątwa – nie pamiętamy o nich, bo zostali wyklęci, celowo skreśleni, wymazani ze zbiorowej pamięci Polaków. Najpierw przez II RP, a ostatnio przez „politykę historyczną”. Padli ofiarą zwyczajnej zemsty, bo nie pasowali do „jedynie słusznej prawdy”.
Orwellowski Wielki Brat sprawował władzę nad umysłami nie tylko kontrolując każdy ruch swych podanych. Ale też formatował ich świadomość, m.in. poprzez ciągłe modyfikowanie oficjalnej wersji historii. Z tym, jak tylko mogę, walczę. Historia powinna być nauczycielką życia i nośnikiem społecznej pamięci – a cóż to za nauczyciel, który świadomie zakłamuje rzeczywistość?
Przypomnijmy więc: w Krakowie było osiedle Dąbrowszczaków. Na fali „dekomunizacji” jego nazwę zmieniono. Nie bez powodu zaproponowałem, by to na Krowodrzy ponownie ich upamiętnić. To właśnie tu, przy Alei Krasińskiego 16 mieścił się przed wojną Okręgowy Komitet Robotniczy PPS, gdzie rekrutowano ochotników Brygad Międzynarodowych. Tu więc jest najlepsze miejsce, by o nich przypomnieć!
Na koniec osobiście: Grześku, pal sześć szalik – to może ważny element dla szalikowców. Niebieski – powiadasz – jest bardziej stylowy. Może… Na stylizacji się nie znam, a zamiast profesjonalnego stylisty wystarcza mi zwykły grzebień. Za to o wiele ważniejszy uważam gest. Twoja „wiktoria” przypomina, że historię piszą zwycięzcy, tacy współcześni odpowiednicy Wielkiego Brata. Moja zaciśnięta pięść natomiast oznacza konieczność walki o pokonanych, o ofiary, o słabszych i prześladowanych. Bo jako socjalista zawsze staję po stronie „małych braci”. A w historii szukam nauki na przyszłość, nie zaś rozdrapywania z trudem zabliźnionych ran. Wszystkich, którzy myślą podobnie, zachęcam do wstępowania w szeregi socjalistów. Możemy nawet urządzić na Krowodrzy punkt rekrutacyjny PPS!
Żeby natomiast zrównoważyć jakoś postulat nadania mego imienia jakiemukolwiek miejscu w Krakowie, sam koncyliacyjnie i zarazem bojowo powiem: Grzesiek, walczmy razem o dobro dzielnicy i miasta, ale walczmy uczciwie i skutecznie, by było co czcić. Choćby na tych łamach. Myślę, że jeśli coś zasługuje na tego typu honor, to np. waleczni społecznicy czy niezależne media. Jeśli w tym nie spoczniemy, a honory będziemy nadawać sprawiedliwie, możemy nasze dzieci doczekają się w Krakowie ulicy… Krowoderskiej(.pl)?
Wcześniejsze teksty toczącej się na naszych łamach polemiki Grześka i Marka to:
“Ulica im. Dąbrowszczaków” i “Dąbrowszczacy nie będą bohaterami Krowdrzy”.
A zaczęło się tutaj: “Krowodrza kłania się żołnierzom wyklętym”.
–1 Komentarz–
Co z tego, że Dąbrowszczacy walczyli pod pięknymi hasłami? Bolszewicy też przynosili nam “wolność”, pokaż mi dyktatorów i zbrodniarzy, którzy nie mieli pięknych haseł na sztandarach.
A nazwanie żołnierzy NSZ “zdrajcami”, to chyba jednak duże nadużycie – popełniasz ten sam błąd, którzy zarzucasz swoim adwersarzom, choć nie jestem zaskoczony. Przytoczona Brygada Świętokrzyska postępowała jak najbardziej racjonalnie, w sytuacji, w której ustępująca okupacja była zastępowana nową, wcale nie lepszą.
Skoro zaś mienisz się socjalistą, to powiedz proszę, jak chciałbyś ulżyć tym najmniejszym, zaproponuj konkretne rozwiązania, a nie pitol tu o stawianiu pomników czerwonym, nawet jeśli mieli dobre intencje.