Bronowice, Rakowice, Batowice
Lubię spacerować po cmentarzach. Lubię spokój, który na nich panuje. Nie lubię jedynie tabliczek na nagrobkach, które informują krótko: urodził się i zmarł. Żył za krótko.
Cmentarz Bronowicki znajduje się tuż przy stacji Arge. Muszę przyznać, że częściej myłem tam samochód niż miałem okazję odwiedzić tą młodopolską nekropolie. Spoczywa tu rodzina Rydlów i Termajerów. Tuż obok Jakub Mikołajczyk – pierwowzór Kuby z „Wesela”. Magiczne i bardzo bronowickie miejsce.
Cmentarz Rakowicki to nekropolia, która z góry wygląda niczym las. Drzewa pamiętające trzy pokolenia wstecz, przypominają o majestacie tego miejsca. W tej ziemi spoczywają szczątki tych, którzy w to miasto tchnęli ducha, zmienili jego historie. Ja zawsze zatrzymuje się przy grobie Piotra Stachiewicza – patrona ulicy przy której się wychowałem. Głowę pochylam nad grobem Janusza Kurtyki, który kiedyś uczył mnie historii, potem roztrzaskał się w Smoleńsku. Jest też Juliusz Leo i Henryk Jordan. Gdyby żyli zapytaliby pewnie kto w Krakowie wprowadził betonową okupację. Nie zapytają. Podobnie jak Henryk Reyman nie zapyta, dlaczego jego ukochany klub gra w wielkim schronie lotniczym. Marek Grechuta mógłby nie być zadowolony, że pod jego oknami otwarto „Żabkę”.
Cmentarz Batowicki odwiedzam najczęściej. Tu leży moja najbliższa rodzina. Wielkie pole między Prądnikiem Czerwonym, a Nową Hutą. Leży tu też Andrzej First – chłopak z Azorów, mistrz Europy w kick-boxingu pocięty na klatce w głębokich latach 90-tych. Ofiarą tamtych czasów jest też Michał Łysek – student matematyki UJ. Roztrzaskali mu głowę bejsbolami, kiedy wracał na rowerze do domu. Jest też Andrzej Zaucha – świetny wokalista z syndromem Zbigniewa Wodeckiego. Zastrzelił go jakiś Turek na stacji benzynowej na Salwatorze. Podobno poszło o babę. Podobną sytuację opisywał w swoim największym hicie Bogdan Łyskiewicz.
I jak co roku spoglądam na imiona i nazwiska na mogiłach. Na daty urodzin i śmierci. Czas przemija, wieczność trwa.
Zdjęcia: Kuba Włodek.
–0 Komentarz–