Degrengolada krakowskiej Platformy i SLD
Partia polityczna, inaczej niż ryba, nie psuje się od głowy. Zwykle psuje się od dołu – od samorządów i regionów. Głowa, zapraszana do telewizji jeszcze gada, ale za nią skrywa się już tylko pustka. Pomyślcie teraz, jak słabe muszą być partie, które w Krakowie, drugim największym mieście kraju i jego najważniejszym centrum akademickim, muszą wystawiać spadochoniarzy ze stolicy. I ci na tle kolegów świecą jasnym blaskiem.
Kto jest mocny w Krakowie, ten wcześniej lub później rządzi Polską. Kto dopuści do staczania się krakowskich struktur – ten może zacząć pakować manatki. To wniosek, który da się wyciągnąć z tego, co w polskiej i krakowskiej polityce działo się w ostatnich latach. Najpierw było tak z lewicą, która pozwoliła podupaść Kuźnicy. Teraz śladem SLD idzie Platforma Obywatelska.
Nie ma w tym przypadku. Z partiami jest trochę jak z biznesem. W długiej perspektywie o sukcesie firmy decydują ludzie. Ich ideowość, zaangażowanie, potencjał intelektualny. Tymczasem…
Cały tekst znadziecie w Onet.pl – TUTAJ.
–0 Komentarz–