Drenaż pieniędzy mieszkańców. 190 tys. złotych dla radnego za pracę w spółce, która nic nie robi
Ekipa Jacka Majchrowskiego zachowuje się jak wycofujące się z pozycji przegrane wojsko. Jednak zamiast wysadzać mosty i tory kolejowe, postanowiła zostawić po sobie zgliszcza w miejskiej kasie. Zadanie specjalne w tej zakrojonej na szeroką skalę operacji wykonał zaufany człowiek prezydenta, Adam Migdał. Za pracę w miejskiej spółce otrzymywał w 2020 roku prawie 16 tys. złotych miesięcznie, co wydaje się interesujące w świetle tego, że spółka od dwóch lat… jest w stanie likwidacji.
Aby zrozumieć jak zuchwały i godny podziwu jest wyczyn radnego miejskiego Adama Migdała, trzeba przenieść się do roku 2014. To wtedy Jacek Majchrowski powołuje miejską spółkę, która ma budować parkingi. Pomysł był prosty – za pieniądze mieszkańców z opłat za parkowanie, miały powstawać miejsca postojowe; przede wszystkim na obrzeżach miasta przy pętlach, aby zatrzymać tam samochody spoza Krakowa i zmniejszyć tym samym korki w środku Krakowa. Pomimo tego, że budowa parkingów nie należy do największych wyzwań w historii architektury, urzędnicy Jacka Majchrowskiego nie sprostali temu zadaniu i w ciągu 5 lat zbudowali tylko 3, w sumie na kilkaset miejsc.
W świetle tego, że do Krakowa według przeprowadzonych badań codziennie ma wjeżdżać ponad 100 tys. samochodów (a eksperci mówią niekiedy nawet o 200 tys.) działania spółki można więc było uznać za niewystarczające. Podobnego zdania był sam ojciec-założyciel spółki – prezydent Krakowa oraz radni, którzy nakazali spółkę zlikwidować właśnie ze względu na spektakularne spartolenie roboty. Jedynym radnym spośród obecnych na sali obrad, który nie zagłosował za rozwiązaniem spółki był Adam Migdał, który – tak się składa – jest pracownikiem Miejskiej Infrastruktury od 2014 roku. Jak czytamy w Gazecie Krakowskiej w roku 2020, a więc w czasie kryzysu pandemicznego, gaszenia świateł i podwyżki cen biletów, ale też już po podjęciu decyzji o likwidacji spółki – zarobił prawie 200 tys. zł.
Gdy tę sytuację ocenić na chłodno, można dojść do dość ciekawych konkluzji. Mamy oto niezadowolonego pracodawcę, który mówi pracownikowi: “nie rób już tego, co robiłeś” i daje mu za to menadżerską pensję. W takim wypadku pozazdrościć można ludziom, którzy w Krakowie – w odróżnieniu od Adama Migdała, człowieka prezydenta – mają jednak ciężką pracę do wykonania. Skoro radny w likwidowanej spółce może dostać nawet prawie 200 tys. złotych, to ile zarabiać musi kierowca miejskiego autobusu, ile nauczyciel w szkole, ile pracownik MPO przenoszący o świcie kubły na śmieci? Ich pensje muszą być w takim razie liczone w milionach złotych. To oczywiście tylko śmiech przez łzy, bo sprawa Adama Migdała opisana w Gazecie Krakowskiej pokazuje, że w miejskiej kasie trwa pożar. A tych pożarów wybucha w Krakowie ostatnio zbyt wiele, by spać spokojnie.
–4 komentarze–
[…] Mimo to ostatnie kierownictwo Miejskiej Infrastruktury (to zmieniano w czasie działania spółki) zaliczyło miękkie lądowanie w nowej jednostce miejskiej Klimat-Energia-Gospodarka Wodna, którą powołano, by przygotowywała miasto na zmiany klimatu. Wiceprezes spółki został dyrektorem jednostki, a dawny prezes pomaga mu jako radca prawny. Były prezes został też likwidatorem spółki Miejska Infrastruktura, która wciąż zatrudnia prezydenckiego radnego Adama Migdała. Ten w ubiegłym roku zarobił w niej prawie 200 tys. złotych. […]
[…] Wcześniej pisaliśmy też o tym, że prezydencki radny Adam Migdał zarobił w ubiegłym roku w będącej w likwidacji spółce Miejska I…. […]
[…] zgłaszanie poprawek do projektu uchwały grupa radnych, czyli G. Stawowy, W. Pietrus, J. Bednarz i A. Migdał zgłosiła poprawkę, wywracającą całą koncepcję ochrony Łąk na Klinach. Radni wskazali do […]
[…] spółka powołana do ich budowy sobie z tym nie poradziła, ale za to zapewniła całkiem niezłe zatrudnienie np. dla prezydenckiego radnego. Nie ma roweru miejskiego, bo “dobry” – jak sami deklarują – pomysł […]