Europejska Stolica Public Relations
Zielona Stolica Europy: W Krakowie, jak w wielu miastach na świecie, urzędnicy prowadzą swoją politykę informacyjną. Z tym, że u nas jest ona dość zabawna. Najłatwiej wyjaśnić ją na pewnym wymyślonym, ale obrazowym przykładzie.
Wyobraźcie sobie, że mieszkaniec jedzie tramwajem i zauważa, że fotel jest brudny. Postanawia upublicznić tę informację, np. na Facebooku. Gdy taki post przyciągnie uwagę szerszego grona i mnożą się lajki oraz udostępnienia, miasto postanawia zareagować. Rozpoczynają… ofensywę medialną. W lokalnych tytułach zamawiają “akcje informacyjno-promocyjne”. Jak grzybów po deszczu przybywa artykułów, które uświadamiają mieszkańcom, że fotele w tramwajach są najczystsze w tej części świata. Ludzi, którzy do porannej kawy przeglądają lokalne newsy, karmi się w ramach medialnego śniadania pięknymi, artystycznymi zdjęciami dizajnerskich, lśniących i zdezynfekowanych foteli. Nie mają oni często świadomości, że to nie szczery podziw dziennikarza, a jedynie przeredagowana laurka, napisana wcześniej przez urzędowego funkcjonariusza Departamentu Propagandy. Pieniądze inwestowane we współpracę z lokalnymi mediami to także sprytnie zasadzone ziarno. Trudno wykluczyć, że w przyszłości może zakiełkować, np. w postaci przychylniejszego oka redakcji, dla której wpływy z takich reklam i materiałów sponsorowanych to często być albo nie być.
I choć dużo łatwiej, szybciej, taniej i logiczniej byłoby ten brudny fotel po prostu wyczyścić, to urzędnicy wolą zapłacić za PR, który ma przekonać, że obicie fotela jest czyste jak łza. Co więcej, tak się składa, że akurat otrzymało nagrodę w branżowym piśmie pt. “Przegląd tapicersko-tramwajowy”. Oczywiście za czystość.
Nazywam to pacyfikowaniem mieszkańców za ich własne pieniądze.
Przykładu, już prawdziwego, nie trzeba daleko szukać. Od jakiegoś czasu coraz więcej krytycznych uwag mieszkańcy zaczęli kierować do krakowskiego zarządu zieleni. Zdziwienie wywoływały min. remonty i plany remontów krakowskich parków, które – zgodnie z dość oryginalnym zamysłem – często poprzedzała lub ma poprzedzać… wycinka drzew. Sporo krytyki ZZM zebrał także za wycięcie wierzb płaczących na reprezentacyjnym Placu Wolnica. Nie wszystkim podobało się koszenie wyschniętej trawy w czasie upałów czy brak informowania mieszkańców o planowanych wycinkach. Były też klapy ogólnopolskie. Np. otwarcie parku Reduta, który ze względu na rekordową liczbę koszy został później prześmiewczo nazwany cmentarzem wojennym. Wielu krakowian z zażenowaniem przyjmowało też politykę nazywania kilku doniczek i ławek mianem parków kieszonkowych. Coraz więcej uwag i kontrowersji zaczęło się pojawiać wobec planowanych lub właśnie rozpoczynających się “rewitalizacji”: kamieniołomu Liban, Zalewu Nowohuckiego czy Zakrzówka.
Co zrobili urzędnicy? Uderzyli się w pierś? Zaproponowali rozmowy z mieszkańcami, aby dopytać, dlaczego ich działania wzbudzają wątpliwości? Czy osoby odpowiedzialne za serie wpadek poniosły konsekwencje? Nic z tych rzeczy! Pomysłem na wyjście z kryzysu, poza tradycyjną “ofensywą medialną”, był start w konkursie na Zieloną Stolicę Europy. Zatem urzędnicy, aby udowodnić mieszkańcom, że Kraków jest jednak zielony, zamiast np. sadzić drzewa, postanowili…. pisać aplikację do międzynarodowego konkursu. I to w niej, na piśmie, zamierzali udowodnić narzekającym krakowianom, że czarne jest białe, a gdy się lepiej przyjrzeć, to w sumie zielone.
Polecam lekturę tego dokumentu – świetnie napisany! Pokazuje, że public relations okazuje się zdecydowanie mocniejszą stroną urzędników, niż zajmowanie się zielenią. Ich pracę oceniam jako tytaniczną, bo Kraków zajął wysokie – jak na rzeczywisty stan miejskiej zieleni – piąte miejsce. Zdziwiłem się trochę, jakim cudem Krakowowi udało się wyprzedzić Gdańsk czy Budapeszt. Postanowiliśmy więc zapytać organizatora konkursu, jak przyznawano miejsca w tej zielonej klasyfikacji. Komisja Europejska potwierdziła nam, że ocenę przyznawano na podstawie… przygotowanych przez urzędników opracowań, nie przeprowadzając weryfikacji “w terenie”. To rozwiało moje wątpliwości. Gdańsk i inne miasta, niech się uczą, że, zamiast o zieleń, lepiej dbać o PR.
Gratuluję urzędnikom krakowskiego zarządu zieleni. Mimo tegorocznej porażki, nazywanej przez magistrat sukcesem, dla mnie jesteście prawdziwymi i bezapelacyjnymi zwycięzcami. Za rok już na pewno zdobędziecie należny wam tytuł Zielonej Stolicy Europy. Wystarczy tylko jeszcze lepiej to wszystko opisać.
/ Zielona Stolica Europy /
–6 komentarzy–
Mam małe pytanie za niewielkie pieniądze : czy symbolicznego krzesła nikt nie umył i opowieści były ZAMIAST – czy oprócz umycia?
A teraz trochę faktów, zamiast opinii:
1. Kamieniołom Libana będzie użytkiem ekologicznym.
2. Zakrzówek stanie się wkrótce zasłużoną perełką i atrakcją turystyczną Krakowa, zamiast pozostania dalej zapuszczoną, zachwaszczoną ruderą. A jedynie kilku zapalczywym ekokrzakaczom, którzy uważają że są emanacją woli wszystkich mieszkańców Krakowa – ten projekt przeszkadza.
3. Idea parków kieszonkowych powstała w USA i jest tam chlubną inicjatywą, łączącą prawdziwych miejskich aktywistów (nie mylić z bezproduktywnymi malkontentami wspieranymi pieniędzmi kontrkandydata na prezydenta krk)
Fakty?
Ad 1. Jeśli coś dopiero będzie (być może kiedyś), to zdecydowanie nie jest to fakt.
Ad 2. Opinia
Ad 3. Opinia
Sorki, ale tylko przepisywałem!
W sumie jak to teraz czytam to faktycznie to są dwie opinie i błąd logiczny. Niestety nie mogę już wyedytować komentarza.
[…] TUTAJ) wynika z tego, iż mieszkacie w Krakowie i widzicie, jak jest. W przeciwieństwie do przedstawicieli Komisji Europejskiej, którzy przyznają tytuł Zielonej Stolicy – ponieważ oni oceniają nie miasto, lecz złożoną przez nie aplikację. A ta, z uwagi na […]
[…] i administracji. Pruscy urzędnicy, z elastycznością, której nie powstydziliby się nawet pijarowcy krakowskiego urzędu, orzekli, że wóz Drzymały to dom. Uzasadnienie brzmiało tak, że jak coś stoi w jednym miejscu […]