Giełda samochodowa się rozwija
Dawno nie byliśmy na “balickiej giełdzie samochodowej”, więc postanowiliśmy zajrzeć i sprawdzić, co się na niej dzieje.
Okazało się, że znane z dzieciństwa miejsce handlu używanymi pojazdami, kwitnie jak nigdy. Tysiące kupujących przedzierały się między przeznaczonymi na sprzedaż samochodami.
Zadbano nawet o to, aby potencjalni nabywcy nie ubłocili sobie obuwia.
A także rozstawiono szereg toi-toi, gdyby ktoś – po zjedzeniu drobiowego hamburgera z Hita – miał problemy żołądkowe.
I już mieliśmy zachwalać, że warto na giełdę zajrzeć, bo naprawdę jest z czego wybierać. Szczególnie dostawczaki – “igły”. Niemieccy handlowcy jeździli nimi tylko do kościoła.
Wtem jednak zorientowaliśmy się, że padliśmy ofiarami naszego krowoderskiego roztargnienia. W autobus wsiedliśmy właściwy, 208, ale niestety jechał w przeciwnym kierunku – zamiast do Balic to do centrum.
ps. Tak. Wiemy, że giełdy w Balicach już nie ma.
–0 Komentarz–