Intelektualny lider Ekipy Majchrowskiego znalazł rozwiązanie problemów MPK. Mamy lepsze
Łukasz Wantuch to ważna postać Ekipy Jacka Majchrowskiego. Nawet mimo to, że w ostatnim czasie zdarza mu się ostro krytykować szefa (kto by tego nie robił, widząc, co dzieje się w Krakowie?), trzeba go uznać za najbystrzejszego polityka z intelektualnego zaplecza urzędującego prezydenta. Wyszła od niego właśnie propozycja rozwiązania problemów MPK z kierowcami.
Przypomnijmy. Doszliśmy w Krakowie do stanu finansów, w którym konieczne są cięcia linii autobusowych i sytuacji, w której nigdy nie wiadomo, czy przyjedzie obiecany w rozkładzie autobus.
Wszystko dlatego, że w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym brakuje kierowców.
A tych brakuje z dwóch powodów. Jednym są pensje, za które coraz mniej kierowców jest gotowych pracować. Między innymi dlatego, że Kraków – wśród powodów trzeba wymienić przedkładanie interesów turystów ponad interesy mieszkańców – stał się w ostatnich latach szalenie drogim miastem.
Drugim bardzo zła kultura zarządzania, w kontekście której da się usłyszeć słowo mobbing.
Na ratunek Wantuch!
Problem jest poważny, więc nie należy się dziwić, że intelektualny lider środowiska Jacka Majchrowskiego, Łukasz Wantuch, ruszył z pomocą i przedstawił najlepszą propozycję rozwiązania problemu, na jaką stać jego ekipę. Tą jest znalezienie firmy, która będzie świadczyć usługi na warunkach, które nie pozwalają jego politycznym kolegom godnie płacić i dbać o pracowników.
Oto propozycja:
Jej sednem jest to, że prywatna firma ma świadczyć usługi na takich warunkach, na jakich jego koledzy z Ekipy Majchrowskiego nie są w stanie tego robić. To, że Wantuch zakłada, że jest to możliwe, pokazuje, co intelektualna gwiazda środowiska prezydenta Majchrowskiego sądzi o umiejętnościach zarządczych ludzi swojego szefa. I że nie jest to nic dobrego. Skoro inni sobie poradzą, to dlaczego prezes MPK nie?
Ale jest też drugie możliwe wytłumaczenie. Takie, że Wantuch chce na wolnym rynku znaleźć firmę, która znajdzie kadry gotowe pracować na warunkach jeszcze gorszych niż te oferowane przez MPK.
A może chodzi o obie te sprawy jednocześnie?
Innej opcji niż oszczędność na zarządzaniu lub oszczędność na kierowcach tu nie widać.
Krowa na odsiecz Ekipie Majchrowskiego
Ja jednak nie życzę sobie, by w moim mieście kierowców MPK – ludzi wykonujących godną szacunku pracę – traktowano jak wyrobników, których można wyzyskiwać. To przypomina mi o rozmowie, którą kilka lat temu miałem szansę odbyć z byłym pracownikiem MPO, który o stosunku firmy do ludzi mówił: “chiński”. I dodawał, że jest w niej stare powiedzenie, które brzmi tak: “są tacy do spania i tacy do j…..a.”
I mam dla Ekipy Majchrowskiego podpowiedź, że problemy da się rozwiązać, przenosząc MPK do XXI wieku. A nie cofając się do standardów pracowniczych wieku XIX. Jak? Bardzo, ale to bardzo prosto.
Po pierwsze w sytuacji takiej jak obecna na zbity pysk wylatuje cały zarząd spółki, wraz z tymi kierownikiami niższego szczebla, którzy odpowiadają za toksyczną atmosferę.
Po drugie wprowadza się w mieście jednakowe standardy dla pracowników normalnych i tych, którzy należą do ekipy. Równe i sprawiedliwe traktowanie to podstawa dobrego zarządzania. A dziś jest tak, że z jednej strony dyrektorem może zostać człowiek, który ma wyrok za ustawianie przetargów i nikt nie widzi w tym żadnego problemu. Nawet takiego, by “polecieć” mu po premii. A z drugiej kierowca MPK płaci kary za wszystko. Nie może być tak, że ustawienie wielomilionowego przetargu spotyka się z mniejszą karą niż… rozmowa z pasażerem. Tymczasem dokładnie tak jest teraz w Krakowie.
I dopóki tak będzie, to trudno oczekiwać, że normalni ludzie będą szli z uśmiechem do pracy.
Po trzecie trzeba zadbać o etaty. Zatrudnieni w urzędzie radni nie pracują na śmieciówkach, chociaż niektórych ciężko nawet w miejscu pracy zastać. Nie widzę powodu, dla którego mieliby na nich pracować ludzie wykonujący ciężką i odpowiedzialną pracę na rzecz miasta. Godne warunki pracy nie mogą zależeć od tego, od kogo się jest i jakie polityczne usługi świadczy szefowi.
Tyle powinno wystarczyć, by przywrócić dobrą atmosferę w MPK.
Skąd pieniądze na podwyżki? Zwolnić radnych i partyjnych
A co z pensjami? Tutaj jest o wiele prościej. Trzeba zwolnić środki na podwyżki. Kierowców w MPK jest ok. 700. By każdy dostał po 1000 złotych miesięcznej podwyżki, wystarczy zwolnić 700 tys. miesięcznie z siedmiomiliardowego (sześciomiliardowego bez kredytów) budżetu Krakowa.
Ja zacząłbym od zwolnienia zatrudnionych w urzędzie oraz miejskich spółkach i jednostkach radnych i polityków. Słyszałem szacunki, które mówią, że tylko ludzi związanych z Platformą Obywatelską pracuje tam około 100. Średnią pensję można założyć na poziomie 10 tys. miesięcznie, więc już mamy “bańkę”. Samo zwolnienie Wantucha (ten do ZDMK trafił, bo uznał, że się tam przyda) to podwyżka dla 7-8 kierowców. Po zwolnieniu wszystkich związanych z PO każdy kierowca MPK mógłby dostać solidną podwyżkę i jeszcze by zostało.
A przecież mamy też PSL (to z jego list Wantuch startował do sejmu), PiS i SLD.
Nie tylko starczy na podwyżki, ale jeszcze uda się spłacić trochę kredytów, które braliśmy m.in. po to, by było na etaty zajmowane przez polityków i ludzi z nimi związanych.
Kredytów mamy w Krakowie bardzo dużo.
Dałoby się też pokusić o zatrudnienie nowych ludzi, by komunikację publiczną wzmocnić, a nie zarzynać. Na przykład założono niedawno DRUGĄ urzędową telewizję, która jest robiona na takim wypasie, że ma nawet mieć własnego meteorologa, który za 180 tys. złotych rocznie będzie wykonywał telefon do IMGW i “briefował” prowadzącego z pogody. Tak, żeby ten nie musiał tracić swojego cennego czasu.
Jej roczny koszt według oficjalnego budżetu to ponad 7 milionów złotych.
Według moich szacunków milionów będzie nawet więcej. Przeliczenie tego na etaty kierowców MPK (przedszkolanek, normalnie pracujących urzędników, itp… itd…) każdy może sobie zrobić sam.