Italia To Go ma być twoim miejscem na osiedlu
Podążam szlakiem wytyczonym przez czytelników, którzy podpowiadają warte uwagi krakowskie lokale. Tym razem odwiedziłem Italia To Go. Włoską piekarnię i pizzerię, którą znajdziecie przy Mazowieckiej na krakowskiej Krowodrzy. Można tylko dołączyć do Waszej rekomendacji i powiedzieć – idźcie, spróbujcie.
Specjalność zakładu?
Rafał Lidke: To miejsce powstało jako rosticceria. Włoska piekarnia, sklep, delikatesy, pizzeria. To jest miejsce dla ludzi. Przychodzą do mnie rano klienci, piją kawę, rozmawiamy. Wszystko żyje. Ludzie wychodzą uśmiechnięci. Nie chcemy robić sztywnego miejsca, w którym się tylko sprzedaje. Ale odpowiadając: nasza specjalność to atmosfera.
Atmosfera
Czyli macie nie klientów, a gości.
Oczywiście. Goście przychodzą i opowiadają swoje historie. Rozmawiamy. Może stąd poszła rekomendacja do was.
Pierwsze na co zwrócono uwagę to to, że pizza jest dobra. Drugie to luz i to, że można sobie spokojnie, fajnie posiedzieć przed knajpą i pogadać.
Naszym pierwszym założeniem było oparcie miejsca o atmosferę. Drugim było to, że chciałem, by w Krakowie można było zjeść śniadanie do dwóch euro. To jest w zasadzie abstrakcja, a u nas… można.
Szybko skanuję cenniki w głowie. Trudno.
A u nas mogą przyjść goście wziąć foccacię i zapłacą nie więcej niż dwa euro.
A kawka za ile?
Każda czarna 3,90, a biała 5,90. Nawet mrożona.
Dobra cena.
Będzie 3,99 i 5,99, bo nam brakuje drobnych. 10-groszówek ciągle brakuje. Słuszny kawałek tortu bezowego kosztuje u nas 11,90. Tiramisu, które klientki nazwały „boskie” i ludzie wracają po nie codziennie, kosztuje 9,90. Często brakuje. Robimy na bieżąco.
Domowe tiramisu
Widzę też lody za czwórkę i lemoniadę za siódemkę.
Ale lemoniada jest owocowa, a owoc kosztuje.
Nie mówię, że to dużo. Raczej, że jak na dzisiejszy Kraków – mało.
Ja uważam, że dużo. Tylko kubeczek nie jest mały i w środku jest gros owoców. Zebraliśmy tutaj grupę ludzi, którzy mają pasję. Samemu się tego nie da zrobić, a tutaj wszyscy lubią albo gotować, albo coś przyrządzać. Świetnie dzielimy się obowiązkami. Korzystamy z „babcinych” przepisów. Na przykład tiramisu robi mąż mojej wspólniczki Fortunato, który przepis przywiózł z Italii.
Jego mama robiła takie tiramisu.
Domowe jedzenie. Tak wygląda.
Nie używamy nic, co by miało jakąś chemię. Jeżeli używam oliwek to z ekologicznej uprawy w Kalamacie. Jesteśmy Italia to go, ale oliwę i oliwki mamy z Grecji, bo tam są najlepsze. Pieścimy produkt, który mamy. W Polsce przyjął się model biznesu, w którym ludzie chcą dać tani produkt i dużo na nim zarobić. A ja przyjąłem inny model – małej łyżeczki. Dbamy, żeby były tylko dobre rzeczy.
Italia To Go: Pizzeria i delikatesy
A jak do pana pisałem, to pan zapraszał na prawdziwą napoletanę. Macie prawdziwą napoletanę?
Mamy i mówię to bez kozery. Dlaczego? Po pierwsze pizzaiolo jest Włochem. Wszystkie produkty są z Włoch. Nie będę kupować polskiej mąki, bo to jednak jest inna pszenica. Ma inne wskaźniki. Dużo innych rzeczy, które wpływają na smak ciasta. Piec jest opalany drewnem. Mozzarella jest fior di latte, czyli biała kula, a nie bloki żółtej, jak to się często spotyka. Dzięki temu ta pizza to jest napoletana. Ma cienkie ciasto. Jest mokra. Przypalona tak jak powinna. Ma powietrzny rant.
A co jeszcze pan poleca z pizzy?
Goście dostają u nas na pizzy oryginalne salami milano, włoskie anchois, oryginalną gorgonzolę, carpaccio z gruszki, dobrego tuńczyka. Generalnie rzecz biorąc można zjeść u nas wszystko to, co je się we Włoszech. Mamy pizzę z kiełbasą veneta, z wędliną ‘nduja z Kalabrii, także wegetariańskie. Klienci do nas wracają po określone pizze. Salami cieszy się wielką popularnością.
Ale także najprostsza margherita.
Są też delikatesy. Produkty, to widać, przebrane. I ceny dobre. Widziałem w okolicy droższe.
Dla mnie istotą jest mieć codziennego klienta. Chciałbym, żeby nikt nas nie postrzegał jako drogi sklep na osiedlu, ale mój sklep na osiedlu. Miejsce, gdzie pójdę na lody z dzieckiem i nie zbankrutuje. Kupię tort bezowy i nie zbankrutuję. Ale znajdę też śniadanie, lunch i kolację.
Dostanę smak, o który my tutaj dbamy.
Na Mazowieckiej Italia To Go znalazło się przez przypadek
Widać, że państwo wiecie, co robicie.
Znamy się na tym. Ale to też musiało mieć swój czas. 10 lat temu nie dałoby się tego zrobić. Może i pięć lat temu, by się nie dało. A też idea tej rosticcerii była taka, ze ma być take away.
Pandemia pomogła.
Skąd pomysł?
Pasja. Miłość do basenu Morza Śródziemnego i jedzenia. Ten biznes to moja pasja.
Piękna odpowiedź. A Mazowiecka dlaczego?
Przypadek. Przejeżdżałem przez Mazowiecką i zobaczyłem lokal do wynajęcia. Zatrzymałem się. Zerknąłem przez okno i oczami wyobraźni zobaczyłem, jak będzie. Był PRL-owski beton, ale wiedziałem, że wszystko rozwalę. Wszystkiego mi zmienić nie pozwolili, ale dużo – tak. Zrobiłem na przykład okno – z którego sprzedaję, żeby ludzie nie musieli wchodzić do środka, jak nie chcą. Ale był to też bardzo dobry przypadek, bo mieszkańcy Krowodrzy to dla mnie idealni goście. Klienci są tutaj bardzo otwarci na świat. Kraków jest trochę dekadencki. Łobzów też. Są ciekawi wszystkiego. To mi pomogło. Nie wiem, czy gdzie indziej by się udało. Może jak mi przyjdzie za parę lat ochota, by spróbować gdzieś indziej, to się tego dowiem.
***
Stronę Italia To Go znajdziecie – TUTAJ.
W dzień publikacji artykułu na hasło krowoderska.pl (przy zamówieniu telefonicznym i odbiorze osobistym) dostaniecie 20 proc. zniżki na wszystko. 😉
***
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu Krakowski biznes. W tych przeczytacie między innymi o Hucie Wypieków, którą znajdziecie nieopodal Zalewu Nowohuckiego oraz warsztacie rowerowym, w którym osoby bezdomne doprowadzają do porządku nawet te rowery, na których inni postawili już kreskę. Zajrzeliśmy za kulisy słynnego Coctail Baru Czarodziej. Pisaliśmy także o najlepszych burgerach w Krakowie.
I miejscu, gdzie klasyczne meble z PRL odzyskują swój dawny blask.
–2 komentarze–
[…] – To jest miejsce dla ludzi. Przychodzą do mnie rano klienci, piją kawę, rozmawiamy. Wszystko żyje. Ludzie wychodzą uśmiechnięci. Nie chcemy robić sztywnego miejsca, w którym się tylko sprzedaje. Ale odpowiadając: nasza specjalność to atmosfera. – mówi o nim Rafał Lidke, który jest duszą interesu. […]
[…] Czytajcie też o prawdziwym włoskim gelato, które w Catane sprzedaje doktor Akademii Muzycznej oraz Lodovych Tutkach, które serwują jedne z najlepszych lodów w Nowej Hucie. Poza tym zapraszamy też do niezwykłego serwisu rowerowego, w którym ludzie w kryzysie bezdomności, reanimują rowerowe trupy oraz do rosticceri z ulicy Mazowieckiej, która serwuje świetną pizze i włoskie lody. […]