Kraków apeluje do UE w sprawie problemów z najmem krótkoterminowym: »turystyfikacja« nie jest tym, czego chcą mieszkańcy
Airbnb, turystyfikacja: Jakiś czas temu Kraków wystosował do Unii Europejskiej list, który nie spotkał się jednak z należną mu uwagą mediów. Jego treść jest przełomowa, a mówiło się o nim raczej mało. Wygląda na to, że po latach rozwijania turystyki za każdą cenę, a także bez spójnego pomysłu na to, jak docelowo ma ona wyglądać, magistrat zaczyna powoli trzeźwieć.
Cieszy mnie to bardzo. Nie dlatego, że turystów nie lubię. Wręcz przeciwnie – uważam, że turystyka zrobiła dla Krakowa w ostatnich latach sporo dobrego. Ale uważam też, że w jej rozwijaniu zgubiliśmy rozsądek i przychodzi moment, w którym straty stają się większe od zysków. Uważam też, że żeby nie powtórzyć błędów miast turystycznych takich jak np. Barcelona, Wenecja lub Florencja i czerpać z niej więcej zysków niż strat, trzeba turystyką mądrze zarządzać. Tymczasem w Krakowie zarządza się nią w myśl zasady: „Niech się dzieje wola nieba, z nią…”
Co generuje coraz więcej problemów. Rzecz przecież nie tylko w jedynej rzeczy, o której się mówi, czyli tym, że okolice Rynku Głównego – a coraz bardziej też Kazimierz i Podgórze – zmieniliśmy w lunapark dla turystów, który mieszkańcy coraz częściej omijają. I nie tylko w tym, że Airbnb za ścianą rzadko należy do przyjemnych doświadczeń.
Rzecz także w tym, jak masowa turystyka wpływa na rynek mieszkaniowy. A już teraz jest przecież tak, że inwestycje w mieszkania kupowane na najem dla turystów, w wielu miejscach ciągną ceny tak bardzo w górę, że coraz bardziej oddalone od centrum okolice przestają być dostępne dla normalnych mieszkańców tego miasta. Ci nie są w stanie rywalizować o mieszkania z osobami, które kupują je na inwestycje. Nie są, bo wtedy cen nie odnosi się do poziomu wynagrodzenia i oszczędności, ale do tego, ile można zarobić na najmie. W miarę jak turystów przybywa, robi się więc coraz drożej.
Widać już – tylko trochę przesadzając – że wszystko zmierza w takim kierunku, że najbliższe Rynku mieszkania dostępne dla przeciętnego krakusa, będą się znajdować w Zielonkach. Gdzie jednak przeprowadzać się nie warto, bo jest tam straszny smog, a także duże korki. Dotąd urząd zdawał się wszystkie te obawy ignorować. Ostatnio jednak coś się zmieniło i wraz z innymi miastami, które cierpią z powodu nadmiernej (bo o przesadę tutaj chodzi, a nie sam fakt bycia odwiedzanym i zwiedzanym) liczby turystów wystosował do Unii Europejskiej oświadczenie.
To w swej istocie jest apelem [cały można znaleźć TUTAJ] o pomoc i można w nim przeczytać między innymi:
„Europejskie miasta są zdania, że prywatne domy i mieszkania powinny być wykorzystywane przede wszystkim do życia w nich. Wiele miast cierpi z powodu poważnego niedoboru mieszkań. Tam, gdzie prywatne domy i mieszkania mogą być wykorzystywane w bardziej lukratywny sposób do wynajmu turystom, znikają one z tradycyjnego rynku mieszkaniowego, ceny są jeszcze bardziej podnoszone, a osiedlanie się mieszkańców, którzy mieszkają i pracują w naszych miastach, jest utrudnione.”
Oraz:
„Miasta muszą chronić interes publiczny i na różne sposoby eliminować niekorzystne skutki krótkoterminowego wynajmu wakacyjnego. Zwiększające się niedogodności, poczucie niepewności i »turystyfikacja« otoczenia nie są tym, czego chcą nasi mieszkańcy.”
I jeszcze coś takiego:
„Będziemy nadal zajmować się niedoborami mieszkań w naszych miastach i nadal dbać o to, aby nasze miasta pozostały komfortowe.”
W związku z listem i jego zawartością napisałem też do magistratu z prośbą o informację, czy magistrat prowadził w ostatnich latach jakieś badania, które sprawdzałyby skalę negatywnego wpływu turystyki na miasto. To co jest ogólnie dostępne i czym magistrat się chwali, skupia się w zasadzie wyłącznie na pozytywach i tym ile pieniędzy turyści do Krakowa przywożą.
Pomyślałem jednak, że skoro podpisano taki list, to pewnie jest coś, czym urzędnicy wolą się nie chwalić. Na myśli miałem głównie wpływ turystyki na rynek mieszkaniowy, ale nie tylko jego. Zakładałem, że skoro turystyka od wielu lat jest filarem miasta i na jej promocję idą bardzo duże środki ze wspólnej kasy, to ktoś monitoruje jej rozwój zwracając uwagę na różne aspekty i patrzy nie tylko na rosnące zyski przedsiębiorców z branży turystycznej, ale też koszty, które ponosi przysłowiowy „Kowalski”.
Pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi, co z mojego doświadczenia może oznaczać dwie rzeczy. Jedną jest to, że takich opracowań i analiz nie ma, co byłoby skandalem, bo politykę miasta w tak kluczowej od tak długiego czasu kwestii wypadałoby jednak prowadzić świadomie. Drugą to, że są, ale ich zawartość jest taka, że magistrat wstydzi się je pokazać, bo pokazują, że politykę rozwoju turystyki prowadzono błędnie. Co zresztą – warto to powiedzieć – także byłoby skandalem.
Cieszy jednak treść listu, bo to zawsze dobrze, kiedy ktoś trzeźwieje.
Szkoda jednak, że na razie raczej w sferze pozorów.
–2 komentarze–
[…] apelował do Komisji Europejskiej o pomoc w walce z najmem krótkoterminowym [Więcej w artykule: „Kraków apeluje do UE w sprawie problemów z najmem krótkoterminowym: »turystyfikacja« nie jes…]. A nawet sam prezydent Jacek Majchrowski, który już kilka lat temu pisał […]
[…] Promocja Krakowa. Nigdy nie przeczytałem ani pół zdania z encyklik napisanych przez Papieża. Nie zapamiętałem też ani pół zdania z jego wystąpień. Ciężko mi tak naprawdę powiedzieć jakie miał poglądy. Przyznaję! Moja wiedza o Janie Pawle II jest podobna do kałuży. Rozległa, ale płytka. I to, że jestem w stanie się do tego przyznać odróżnia mnie od większości moich rodaków. Łączy nas za to przekonanie, że Papież Polak to bezdyskusyjnie pozytywna postać. Pozytywna jest także dla budżetu Krakowa. […]