Kraków trzecim najbardziej zakorkowanym miastem Europy (w kategorii do 800 tys. mieszkańców)
Pojawił się właśnie nowy ranking Tom Toma, który zestawia najbardziej zakorkowane miasta świata. Dla krakusów jest wiadomość dobra i zła. Dobra jest taka, że Kraków spadł w tym rankingu w porównaniu z ubiegłym rokiem. Zła jest taka, że dalej jest na “pudle”, bo był drugi, a jest trzeci.
Oto czołówka rankingu europejskich miast w kategorii do 800 tys. mieszkańców.
A tak wygląda ranking, który pod uwagę bierze szerszy obszar metropolitalny.
W tym roku ranking został przygotowany w oparciu o nową metodologię. Analitycy przyjrzeli sie po prostu temu, ile czasu zajmuje zwykle w mieście pokonanie 10 kilometrów i w jakim tempie się jeździ.
Kraków – w tak obliczanym rankingu europejskich miast do 800 tys. mieszkańców – zajął trzecie miejsce. Wyprzedziły go dwa inne miasta z Polski – Wrocław, który zgarnął “złoto” i Łódź, która wygrała “srebro”.
Dlaczego Kraków jest tak zakorkowany?
Odpowiedzi nie brakuje. Niektórzy – jak Prezydent – twierdzą, że to wina wąskich ulic w centrum, co jest o tyle ciekawe, że wśród miast zamykających ranking jest na przykład Modena, która w wielu miejscach wygląda tak:
Inni – jak dyrektor Łukasz Franek – mówią, że to wina nas wszystkich, mieszkańców.
Jeszcze inni wskazują na zbyt wiele samochodów wjeżdżających codziennie do Krakowa z gmin ościennych.
A ja uważam, że źródeł problemu trzeba upatrywać przede wszystkim w tym, jak wygląda komunikacja publiczna w mieście. I nie chodzi nawet o to, że nie brakuje tras, na których trudno wsiąść do autobusów lub tramwajów, a nawet jak się wsiądzie, to czasy przejazdu są bardzo długie.
Ale o to, że od dwudziestu z górą lat nie da się w Krakowie zadbać o takie formy transportu, które byłyby godne około 1,5-milionowej aglomeracji miejskiej. Czyli metro lub znacznie tańszą kolej miejską.
Tę niemoc od lat tłumaczy się w sposób dość dziwny, bo twierdząc, że w Krakowie nie ma… potoków pasażerskich, które uzasadniłyby ich funkcjonowanie. Przynajmniej, kiedy chodzi o metro, bo na mogącą być alternatywnym rozwiązaniem szybką kolej aglomeracyjną potoki już podobno są.
Sposób jest dość dziwny, bo wystarczy spojrzeć na różne wzory, na które powołują się na przykład niektórzy aktywiści, piszący że metro w Krakowie nie ma sensu, by zobaczyć, że w tych potoki pasażerskie – inaczej niż w Krakowie – są dość duże, choć same miasta nie są większe od stolicy Małopolski.
Zobaczcie zresztą sami.
Amsterdam? 900 tys. mieszkańców (1,1 miliona w aglomeracji). Pięć (sic!) linii metra. O dziwo, potoki są.
Rotterdam? 650 tys. mieszkańców (1,3 mln w obszarze miejskim). Pięć (sic!) linii metra. O dziwo – potoki są.
Kopenhaga? 800 tys. mieszkańców (a cała tzw. Wielka Kopenhaga – 1,3 mln). Cztery linie metra i kolejka. Potoki – są.
A w milionowym Dublinie potoki zrobiły się ostatnio takie, że ten zaczyna budować metro (zakładany czas realizacji to mniej niż 10 lat).
Dlaczego jednak tam się da i metro lub/i kolejka miejska są potrzebne, a u nas metro nie jest potrzebne, a kolejkę rozwija się od 20 lat tak, że są stacje, na które przyjeżdżają dwa pociągi dziennie? Wydaje mi się, że główną kwestią jest dworski styl zarządzania Krakowem. Tajemnicą poliszynela – mówił o tym choćby bliski prezydentowi Majchrowskiemu Władysław Kosiniak-Kamysz – jest to, że wszystko opiera się o klasyczną metodę nazywaną dziel i rządź. Organizm miasta jest podzielony na różne księstwa, które czasami lubią się bardziej, a czasami mniej, ale co do zasady rywalizują ze sobą o uznanie szefa.
A na dworze o uznanie rywalizuje się różnymi metodami. Nie zawsze najlepiej jest, kiedy coś zrobi się dobrze. Czasami lepiej, kiedy rywal wypadnie źle, więc mu się w tym pomaga. I rzecz teraz w tym, że przy takim zarządzaniu można skutecznie realizować rzeczy stosunkowo małe i przynależne do jednego “departamentu” lub zarządu. Może do dwóch. Takie jak budowa jakiegoś centrum, hali lub jednej drogi.
Ale dużo trudniej jest zrobić coś dużego, ważnego i wymagającego współpracy wielu dworzan.
Takiego jak zaplanowanie i wprowadzenia szybkiego transportu miejskiego. I nawet nie ważne jest już tutaj to, czy takim transportem ma być kolejka miejska, którą dałoby się zrobić stosunkowo łatwo i tanio, czy droższe i trudniejsze w realizacji metro. Ważne jest to, że to zadania duże. Wymagające pomysłu, wizji oraz zespołu ludzi, który skupia się na realizacji zadania, a nie swojej pozycji na dworze.
Dopóki to się nie zmieni, to przemieszczanie się po Krakowie, nadal będzie nieznośne.
Nawet kiedy w przyszłym roku wypadniemy z tego rankingu, co wydarzy się z pewnością, ale nie dlatego, że korki będą mniejsze. Tylko dlatego, że znajdziemy się w kategorii miast powyżej 800 tys. mieszkańców. W której w Europie jesteśmy aktualnie nie na trzecim, a na 19. miejscu.