Logo tanie jak barszcz
Logo dla Krakowa 2022 wywołuje spore emocje. Szczególnie kwestia jego ceny.
O jej skomentowanie poprosiliśmy Krystynę Bogacz, dyrektor finansową Antygencji, która mówi, że nie rozumie całej tej awantury, bo jest to logo tanie jak barszcz. Oto jej wypowiedź:
Od kilku lat obserwujemy zatrważającą degrengoladę rynku reklamowego. Nasz zawód traci prestiż w społeczeństwie, a klienci przyzwyczaili się do traktowania agencji reklamowych jako taniej siły roboczej. Doskonałym przykładem tego procesu jest afera, która wybuchła po prezentacji kandydackiego logo Krakowa (ZIO 2022).
Owszem, nie jest ono przesadnie skomplikowane, ale obecnie wraca moda na graficzny minimalizm. Czyli pod tym względem logo jak najbardziej mieści się w dobrych i aktualnych trendach w światowym designie. Zgrabnie też łączy wątki miejskie i ludowe. A – co najważniejsze – jego sens naprawdę ma sens. Obszerne wyjaśnienia i interpretacje władz miasta i Komitetu Aplikacyjnego bezapelacyjnie dowodzą, jak olbrzymi potencjał semantyczny ukryty został w tym pozornie prostym znaku.
A co na to niewdzięczna opinia publiczna? Gdy zaprezentowano logo, z miejsca podniosły się małostkowe lamenty… jakie ono drogie. Bo kosztowało 78 tys. złotych. Dużo? Owszem, nieuświadomionemu Kowalskiemu tak właśnie może się wydawać. Bo on ze swoją pensją musiałby na taką kwotę pracować bite cztery lata. Zapomina się przy tym jednak, że logo kosztuje dokładnie tyle, ile ktoś za nie płaci. Jego cena nie zależy od nakładu pracy! Zależy od rangi projektu, wielkości marki, skali budżetu. Tu sam proces aplikacyjny ma kosztować miliony złotych. A ewentualna organizacja olimpiady – minimum 20 miliardów. Przy takich kosztach kwota za logo, jeśli może szokować, to jedynie dlatego, że jest tak bardzo niska! To przecież skromne promile!
Chcieliśmy przeliczyć dokładnie, ale nam się nie udało, bo na naszym Antygencyjnym kalkulatorze te wszystkie miliardy się nie mieszczą. W każdym razie w dobrych czasach sama prowizja agencji reklamowej mieściła się w przedziale 10-15 proc. Nawet w projektach unijnych nakłady na promocję wynoszą ok. 5 proc. To oznacza, że honorarium za kandydackie logo jest złodziejsko wręcz niskie. Śmiało można mówić o wyzysku. Ale wiadomo, płacili centusie z Krakowa.
Ponieważ w reklamie ważna jest wizja, powiem tak: Antygencja w życiu takiego logo tak tanio by nie sprzedała. Bez miliarda (5% budżetu ZIO) – nasz art director nawet by piórkiem nie machnął!
Antygencja ma już nawet propozycje. Oto projekt przeróbki logo autorstwa tuza krakowskiej grafiki użytkowej, który pragnie pozostać anonimowy. Z Antygencją współpracuje jako freelancer.
–3 komentarze–
“Tyle ile ktoś zapłaci” – owszem, gdyby ze swoich, prywatnych pieniędzy, nie z budżetu państwa
A czy udostępniono prace, które zostały przysłane na konkurs? Może faktycznie były takie do niczego, że opłacało się dopłacić?
Cóż za piękne i klarowne wyjaśnienie o co chodzi! Igrzyska są po to żeby na to co kosztuje 8 tysięcy wydać 80 tysięcy. Oto olimpijska ekonomia! Po co robić tanio skoro można drogo?