Jak ma być szopka, to lepiej zlikwidować
– Członek Rady może występować do instytucji i jednostek miejskich tylko za pośrednictwem Rady Dzielnicy – brzmi jedna z propozycji poprawek do nowego Statutu Dzielnic, które Rada Dzielnicy VI będzie przegłosowywać na jutrzejszej sesji. Jak ma to tak wyglądać, to proponuję pójść o krok dalej i od razu zlikwidować rady.
Będzie taniej, a na jedno wyjdzie. Ciekawe tylko, czy reszta Miasta ucieszy się z tych pomysłów.
Bogdan Smok, przewodniczący Rady Dzielnicy VI i radny miasta z ramienia PO, uzasadnia te zmiany troską o porządek, unikanie zamieszania i zachowanie właściwej drogi służbowej. Tłumaczy, że indywidualne wystąpienia radnych zakłócają pracę Zarządu i prowadzą do komplikacji. Podkreśla, że to nie jest zmiana, ale brak doprecyzowania tej kwestii w starym Statucie Dzielnic, którą teraz należy wyjaśnić. Zwraca też uwagę, że chodzi jedynie o to, by radni przekazywali do Biura Rady Dzielnicy informację o kontaktach z instytucjami miejskimi.
Tekst proponowanej poprawki jest jednak na tyle ogólny, że nic takiego z niego nie wynika. Założenie dobrych intencji piszącego prawo – nawet gdy rzeczywiście takie są – to zła i niebezpieczna praktyka, ponieważ autor przepisu może przestać pełnić funkcję, a prawo zostaje.
Kiepskie to zresztą prawo, które każdy czyta inaczej. A tak właśnie jest w tym wypadku.
Zatem jeżeli coś wymaga doprecyzowania to propozycja zmiany, a nie stary Statut Dzielnic. Tym bardziej, że nie brak radnych, którzy mają na temat intencji stojących za nimi nieco inne zdanie.
– Przyjęcie takiego zapisu oznaczać będzie, że szeregowy radny będzie miał swoisty zakaz komunikacji z organami Prezydenta Miasta Krakowa w sprawach mieszkańców swojej dzielnicy. W mojej ocenie taka propozycja jest zaprzeczeniem idei funkcjonowania samorządu i społeczeństwa obywatelskiego o którym tak wszyscy chętnie mówimy, a niewiele robimy by je budować, wzmacniać – mówi Łukasz Quirini-Popławski. – Z informacji jakie posiadam od radnych z innych dzielnic wynika, iż indywidualne wystąpienia szeregowych radnych są jedynymi formami skutecznej pracy dla mieszkańców, gdyż oficjalne pisma nie są rozpatrywane pozytywnie lub poprawki składane do projektów uchwał są z reguły odrzucane, przez większość Rady kierowanej przez dany Zarząd Dzielnicy – dodaje.
I ma rację. Część Dzielnic jest już zarządzana w sposób, który w politologii jest uznawany za przednowoczesny (tak, tak!) model polityki i bywa nazywany dworskim. Wszystko to oznacza tyle, że ważniejsze od zadań do zrealizowania, jest to, jaki ma się stosunek z feudałem. Czyli przenosząc to na dziś, jak żyje się z tym, kto rządzi i dzieli w partii, urzędzie lub… radzie dzielnicy.
Proponowana zmiana spowoduje – jak słusznie podkreśla radny Quirini-Popławski – zwiększenie zależności radnych od przewodniczącego. Choć ta już dziś – realnie – bywa absurdalnie duża. Każdy kto będzie chciał jako radny interweniować w Magistracie, ZIKIT lub gdzie tam jeszcze trzeba to robić, będzie musiał uzyskać zgodę Rady. W wielu miejscach, w tym w Bronowicach, ta działa tak, że ta w zasadzie ZAWSZE głosuje tak jak chce przewodniczący i Zarząd. Niejednokrotnie “wycinając” inicjatywy indywidualne tych radnych, którzy nie żyją z nim najlepiej. Na czym cierpią jednak nie sami radni, a przede wszystkim mieszkańcy reprezentowanych przez nich okręgów. (Wkrótce w tym kontekście będziemy piszemy o Mydlnikach).
– W tym miejscu warto zadać pytanie: co w przypadku gdy Rada Dzielnicy nie podziela stanowiska lokalnej społeczności i jej przedstawiciela – radnego danego okręgu? Osobiście jako radny składałem szereg skutecznych pism do jednostek Urzędu Miasta Krakowa w “małych’ sprawach ważnych dla mieszkańców danej ulicy, osiedla. Obecnie prosimy Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu o zorganizowanie bezpiecznego przejścia między ulicą Wiedeńską a Przyjemną przez teren zielony. Jest jesień, ścieżka jest błotnista, sprawa wymaga pilnej realizacji, a nie jest kosztowna. Mieszkańcy sami zebrali kilkadziesiąt podpisów – mówi Quirini-Popławski.
Np. w Bronowicach (ale nie tylko) taka zmiana może spowodować. iż wszystkie zapytania i próby interwencji radnych, które będą nie po myśli dzielnicowej „góry”, nie trafią do Magistratu (ZIKIT, itd…). A już dziś to jedna z ostatnich metod pracy dla mieszkańców, gdy nie jest się wśród dzielnicowej większości.
Jej odebranie w połączeniu z tym, że niewielu jest chętnych, by kontrolować, to co dzieje się na poziomie rad dzielnic – bo są to problemy zbyt „małe” nawet dla gazet miejskich – spowoduje tylko, że to co już przypomina folwark, stanie się nim jeszcze bardziej. A przecież nie tego należy oczekiwać od samorządu.
– Nie oceniam dobrze propozycji takiej zmiany. Rady Dzielnic są po to, żeby decentralizować władzę w mieście. Radni powinni móc wykonywać swoje obowiązki niezależnie, a nie tylko za pośrednictwem Rady. Ich kompetencje już dziś są wystarczająco niewielkie. Zdecydowanie nie powinniśmy ich dalej osłabiać – mówi Jan Niedośpiał z Fundacji Stańczyka, który koordynuje program Przejrzysty Kraków.
Z tych powodów mam nadzieję, że Zarząd Dzielnicy potwierdzi to co mówił przewodniczący Bogdan Smok i podczas jutrzejszej sesji proponowana zmiana zniknie z uchwały albo nabierze takiego kształtu, by jej sens był jasny.
Mnie wypada tylko dodać, że jeżeli Zarząd Dzielnicy VI chce żeby samorząd wyglądał tak, że nie wygląda w ogóle, to niech lepiej wniesie o likwidacje Rad Dzielnic.
Jak ma być szopka, to niech nie będzie nic. Nic przynajmniej NIC nie kosztuje. Tylko, że właśnie z tego powodu tego nie zrobi, bo razem z Radą zlikwidowanoby także diety, rauty i poczucie bycia ważnym. A jak ma być demokracja lokalna to niech będzie demokracja lokalna z prawdziwego zdarzenia i taką właśnie budujmy. Bez komplikacji zrobić tego nie sposób.
Trzeba zadbać o to, by najbardziej dostępni dla mieszkańców radni dzielnicowi, mieli głosu jak najwięcej, a nie jak najmniej. Tym bardziej, że nie brak tam osób, które chcą pracować z sensem i starają się to robić, nawet gdy niezbyt mogą liczyć na pomoc „szefostwa”. Z tym tylko, że obawiam się, iż na to przyjdzie poczekać do wyborów. Jak nie tych to kolejnych. Ale zmiana przyjdzie, bo o mieście myślimy coraz poważniej i mądrzej. A to zawsze powoduje – wcześniej lub później – że sytuacja się poprawia.
PS. Wiem, że o Radzie Dzielnicy VI piszemy nadprogramowo dużo. Powodem jest jednak to, że dzieje się tam nadprogramowo – zwłaszcza w stosunku do dwóch pozostałych znajdujących się w Dzielnicy Krowodrza – dużo rzeczy, które kiedy chce się być delikatnym, należy nazwać nietypowymi.
–0 Komentarz–