Miasto Kraków chwali się trudno
Mówią nam wciąż, że rzadko chwalimy miasto, choć jest za co je chwalić. Powtarzają to z taką regularnością, że chyba trzeba się wytłumaczyć, bo dość często bywa tak, że jest za co.
W końcu przynajmniej w kilku dziedzinach życia Kraków jest zupełnie fenomenalny. Powody, dla których tak rzadko go chwalimy są dwa. Pierwszy, o którym Grzesiek mawia tak: “Nie trzeba chwalić, jak ktoś robi to, za co bierze pieniądze. Trzeba pilnować i przypominać, kiedy tego nie robi.” Ale jest też drugi powód. Taki, że… Miasto Kraków chwali się bardzo trudno, bo jest to miasto, które nie chce być chwalone. Przynajmniej za te drobne, codzienne sprawy, bo kiedy chodzi o wielkie inwestycje takie jak Kraków Arena czy jeszcze bardziej potrzebne Centrum Kongresowe, to oczywiście problemów nie ma i wszystko jest na tip top. Wtedy wszystkim zależy, żeby się pokazać, więc teksty, zdjęcia i audycje są wszędzie, a urzędnicy z chęcią pozują na tle nowego. Jednak gdy chodzi o sprawy mniejsze, ale też ważne, to zaczyna się droga pod górkę.
Podam wam dwa przykłady – tylko z ostatniego czasu.
Jeden to osławione Rondo im. Naleśnika, które pewnego pięknego, letniego dnia pojawiło się w Bronowicach, wywołując ogromną konfuzję kierowców, a nasz uśmiech. O taki:
Jest to pierwsze minirondo z całej serii planowanych w Krakowie i jest pomysłem bardzo dobrym, co widać choćby po tym, jak upłynnił się ruch, a na Na Błonie przestały straszyć korki. Dlatego uśmiech – trochę politowania – dotyczył nie samej idei, a raczej jej realizacji. Rzecz była ważna. Tym bardziej, że ma to być rozwiązanie powszechnie stosowane.
Co zatem należało zrobić? Załatać kawałek dziury. Przesłać informacje prasowe. Poprosić – choćby nas – o pomoc w zapowiedzeniu zmiany i opowiedzieć po co, dlaczego i od kiedy. W ten sposób dałoby się uniknąć zaskoczenia przynajmniej części kierowców i zdobyć sympatię dla pomysłu. Ba. Dało się zrobić tak, żeby ludzie zobaczyli, że rzecz działa fajnie i dowiedzieli się, gdzie jeszcze położą naleśniki. A co zrobiono? Naleśnik rzucono na dziurę w drodze i niemal doprowadzono do serii wypadków.
Drogi ZIKiT-cie! Czas wyjść z pudełka, zacząć robić rzeczy trochę inaczej i poprawić komunikację. Kto wie, może wtedy znajdą się nawet tacy, którzy ZIKiT polubią. Za to mało rondo z pewnością znalazłoby się paru chętnych.
A przykład powyższy jest tym “pierwszym z brzegu”.
Drugi to remont na WKS “Wawel”. Wiadomo, że i klub, i stadion to niezwykle ważne miejsca dla Krowodrzy. Dlatego ogromnie ucieszyła mnie informacja, że coś się tam wreszcie dzieje. Dziennik Polski donosił nawet, że po budowie stadionów Wisły i Cracovii, przyszedł czas na zrobienie porządku z “Wawelem”. Czyli: świetnie. Okazja, żeby się z czegoś ucieszyć i pochwalić Miasto Kraków. Od razu odezwałem się więc do Biura Prasowego UMK z prośbą o szczegóły remontu i informacje na temat tego, co dokładnie ma tam być. W Biurze Prasowym powiedziano jednak, że to nie do nich trzeba się zwracać, a do Zarządu Infrastruktury Sportowej. Jak powiedzieli, tak zrobiłem. Ponad tydzień temu. Odpowiedzi nie było, więc zadzwoniłem, prosząc o szczegóły, które mógłbym wam przekazać. I wiecie co? Bieżnia ma podobno być, a czy coś więcej, to nie powiedzą, bo nie całkiem wiadomo, a poza tym napiszemy, że obiecali, a jak nie zrobią, to napiszemy, że obiecali, a nie zrobili. Uzyskałem tyle, że: macie obietnicę, że jak już ustalą, że remont się odbędzie i wiadomo będzie, co wejdzie w jego zakres, to się o tym dowiecie…
No i powiedzcie sami. Łatwo jest chwalić to nasze wspaniałe miasto?
ps. Ale żeby nie było. Większość pracowników Biura Prasowego UMK można śmiało zaliczyć do grona najlepszych rzeczników (pijarowców?) w tym mieście, a pewnie nie tylko. Na ogół jest to po prostu: profeska. Tyle, że nie dotyczy to wszystkich i nie wszystko mogą. A też do ważnych drobiazgów w Krakowie w ogóle przywiązuje się zbyt małą wagę.
–0 Komentarz–