Nic nie w***a mnie tak, jak urzędowa arogancja
Chciałbym Wam powiedzieć, że nic nie w***a mnie tak, jak urzędowa arogancja. Tymczasem ostatnio spotykam się z nią niemal przy każdym kontakcie z krakowskim urzędem. I nie jest to zwykła arogancja, ale jej Mount Everest.
Na początku marca cały świat zaczął zamykać granice. W Europie ogłoszono alert epidemiczny. W takich okolicznościach władze Krakowa postanowiły… zorganizować promocję i zaprosić turystów. Podkreślono, że miasto działa normalnie i zapewni turystom bezpieczeństwo. Nie napisano niestety, jak to bezpieczeństwo ma zostać zapewnione. Wynikało z tego jednak, że Kraków jest najlepszym miejscem, by do niego uciec przed epidemią w swoim kraju.
Wyglądało to trochę tak, jakby amerykańscy Indianie wysyłali do Kolumba wiadomość o następującej treści: „U nas jeszcze nie ma ospy. Stop. Wpadajcie. Stop. Weźcie błyskotki. Stop”. Zadziwiło mnie to tak bardzo, że postanowiłem zapytać, kto personalnie odpowiada za tę promocję i o czym myślał, kiedy ją zlecał. W odpowiedzi Urzędu przeczytałem, że nie ma problemu, bo “w żadnym wypadku nie był to przekaz promocyjny.”
Imienia i nazwiska odpowiedzialnego za tę kuriozalną publikację nie otrzymałem. Ale to nie wszystko.
O Zarządzie Zieleni Miejskiej w Krakowie mówi się ostatnio, że to największa spalarnia pieniędzy w Europie. Aby sprawdzić, czy nie jest to aby przesadzona opinia, zadałem kilka pytań dotyczących „inwestycji”, którymi zakład zieleni się chwali. Chciałem się dowiedzieć między innymi o koszt najprostszej rzeczy, czyli o ceny drzew, którymi obsadzany jest Kraków. Urząd nie był w stanie podać kwot, tłumacząc że “nie da się policzyć” i skierował mnie z resztą pytań do dyrektora ZZM – Piotra Kempfa (PSL). Nie mogę jednak zastosować się do zaleceń urzędników i zapytać dyrektora, bo dyrektor zablokował mnie (podobnie jak wielu innych mieszkańców) na portalach społecznościowych za to, że… zadawałem pytania.
Do nadzorujących Zarząd Zieleni Miejskiej wysłałem więc pytanie, dlaczego tutejszy zakład zieleni wymiguje się od odpowiedzi i czy w ogóle urząd może w tak arogancki sposób traktować ludzi.
Odpisano, że na to pytanie odpowie… Zarząd Zieleni Miejskiej.
Metoda robienia z mieszkańców tak zwanego tata wariata raczej nie wystawia dobrego świadectwa krakowskim urzędnikom. Szczególnie w kontekście Zarządu Zieleni, o działalności którego w Krakowie krążą już legendy. Czy to prawda, że pracuje tam żona przewodniczącego rady miasta, która przed ślubem awansowała na kierownicze stanowisko? Gdzie podziały się dokumenty z konkursu na stanowisko dyrektora ZZM? Czy to prawda, że za przesadzenie drzewa z jednej części Krakowa w inne miejsce Krakowa, płacimy tyle, ile kosztuje kawalerka? Z pewnością o to zapytam, podobnie jak o tysiące innych rzeczy. Będę pytał i z im większą arogancją się spotkam, tym niezłomniej będę to robił.. Wiecie dlaczego? Bo nic nie w***a mnie tak, jak urzędowa arogancja. Szczególnie za nasze pieniądze.
–3 komentarze–
[…] krakowskie kwiaciarki z tamtego okresu. To okazało się nie być jednak takie proste, ale za to kolega Krzywak znalazł na półce “Kraków w fotografii Henryka Hermanowicza” z 1978 roku. A w […]
[…] czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej. Zabrakłoby miejsca, gdyby wypisać wszystkich ludzi z PSL, których pensje pokrywa krakowski podatnik, a menadżerowie z PO mogliby stworzyć nawet nie […]
[…] Moniką Chylaszek oraz pozostałymi członkami kierownictwa biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa. Odmowa udzielania informacji publicznej oraz utrudnianie dostępu do dokumentów nie mają nic wspólnego z przesłaniem, jakie towarzyszyć powinno zawodowi urzędnika […]