“Nie pozwólmy temu miejscu zginąć po 36 latach!!!” 450 udostępnień w kilka godzin
Na profilu “Co jest nie tak z Krakowem” (tego nie wolno śledzić, jeżeli nie chce się zezłościć jakiegoś magistrackiego dyrektora) pojawił się wczoraj wzruszający wpis o krowoderskim warzywniaku. – Kiosk przetrwał ponad trzydzieści lat w tym miejscu, niestety powolna zmiana charakteru dzielnicy na coraz bardziej turystyczno- studencki, a także konkurencja w postaci żabek czy biedronek skutecznie utrudnia mu funkcjonowanie. Nas to nic nie kosztuje, a możemy zrobić dobry uczynek, nie pozwólmy temu miejscu zginąć po 36 latach!!! – napisał Mateusz Jaśko.
Wpis pojawił się wczoraj wieczorem, a dziś ma już ponad 500 reakcji i blisko 500 udostępnień.
Trudno się dziwić, bo trafia w sedno:
POMÓŻMY PRZETRWAĆ PANI ALI!!!
Na Starej Krowodrzy, na ulicy Gzymsików znajduje się budka z warzywami “u Pani Ali”.
Pani Ala prowadzi swój biznes od 1986. Jest niezwykle ciepłą osobą, która chętnie porozmawia, doradzi czy wybierze najładniejsze produkty. Codziennie wstaje o czwartej rano, aby kupić świeże owoce oraz warzywa. Potem w dwóch kurtkach – bo jak sama mówi „warzywa lubią zimno”- stoi za ladą cały dzień.
Kiosk przetrwał ponad trzydzieści lat w tym miejscu. Niestety powolna zmiana charakteru dzielnicy na coraz bardziej turystyczno-studencki, a także konkurencja w postaci żabek czy biedronek skutecznie utrudnia funkcjonowanie tego sklepu.
Pani Ali jest coraz trudniej związać koniec z końcem. Mimo że oprócz sprzedaży produktów służy radą oraz rozmową, klientów z dnia na dzień ma coraz mniej. Jak sama mówi dawniej musiała towar przywozić autem ciężarowym, teraz spokojnie przewozi go osobówką. Kiosk ten jest znany chyba wszystkim na dzielnicy, tak samo właścicielka zna wszystkich stałych bywalców.
Miejsc takich jak to jest coraz mniej w naszym mieście. Dlatego pomóżmy Pani Ali przetrwać ten ciężki okres. Każdy z nas potrzebuje produktów spożywczych. Takich właśnie jak warzywa, owoce, sałatki, mleko czy soki, a to wszystko możemy tam kupić. Dlatego proszę Was bardzo: jeżeli macie robić zakupy, jeżeli przejeżdżacie gdzieś w okolicy, to zróbcie je właśnie tam. Nas to nic nie kosztuje, a możemy zrobić dobry uczynek.
Nie pozwólmy temu miejscu zginąć po 36 latach!!!
Wierzę w Was i w to że pokażemy moc internetu czy „Co jest nie tak z Krakowem” i pani Ala przez następnych kilka dni będzie miała ruch jak za dawnych lat! Nie przechodźcie obok obojętnie. Może kiedyś ktoś z Was też będzie potrzebował pomocy. Zróbmy to i pomóżmy!
P.S. Pani Ala jest Krakuską z dziada pradziada, a kilka kamienic dalej znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona jej dziadkowi Pułkownikowi Józefowi Herzogowi, wielkiemu legioniście, a także niezwykle zasłużonemu krakowianowi, którego zasług jest tak dużo, że nawet nie ma sensu ich tu wypisywać. Będąc tam na zakupach możecie przeczytać to sami na tablicy nieopodal.
Wpis komentowano m. in. tak:
I tak:
I jeszcze tak:
A nawet tak:
Widać więc, że duch w narodzie nie ginie, więc może nie zginie też w mieście.
A temu dają go przecież takie właśnie miejsca.
***
Czytaj też o wspaniałych lodach z Nowej Huty. Panu Piotrze z Wielopola, który od 34 lat prowadzi sklep metalowy i dopadła go turystyfikacja Krakowa. A także doskonałej piekarni rzemieślniczej Młyn, którą znajdziecie przy Stachiewicza. I o tym, że Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa.
A także o tym, że “W Nowej Hucie niepełnosprawni szyją czadowe posłania dla psów i pomagają bezdomnym”.
–0 Komentarz–