Od Hot Doga do kulinarnej legendy. Paweł Kucharski wykorzystuje doświadczenie z USA
W sercu tętniącego życiem Krakowa, gdzie tradycja spotyka się z nowoczesnością, stoi food truck, który przekształcił skromnego hot doga w dzieło sztuki kulinarnej. Paweł Kucharski, charyzmatyczny wizjoner z dwudziestoletnim doświadczeniem w gastronomii, stworzył markę “Gourmet The Dog” – miejsce, gdzie każdy kęs to eksplozja smaków inspirowanych światowymi podróżami i polską pasją.
Jak narodził się pomysł na “Gourmet The Dog” – food truck, który rewolucjonizuje krakowską scenę street foodu?
Paweł Kucharski: Moja przygoda zaczęła się ponad dekadę temu w Stanach Zjednoczonych, gdzie spędziłem czas, otwierając restaurację i eksplorując tamtejszy świat street foodu. Byłem zafascynowany różnorodnością hot dogów – od prostych ulicznych przekąsek po wyrafinowane kompozycje. Po powrocie do Polski zauważyłem lukę: burgery królowały na rynku, osiągając szczyty doskonałości, ale hot dogi pozostawały w cieniu, często banalne i niedopracowane. Postanowiłem to zmienić. Z moim dwudziestoletnim doświadczeniem jako szef kuchni w ekskluzywnych restauracjach i hotelach, gdzie tworzyłem kreatywne talerze pełne innowacyjnych połączeń, zdecydowałem się podnieść hot doga na piedestał. Chciałem stworzyć coś ekstra, co zachwyci podniebienia Krakowian i przyjezdnych – hot doga na miarę gourmet, inspirowanego globalnymi trendami, ale zakorzenionego w polskich smakach.
Co najbardziej inspiruje w codziennej pracy? Czy to doświadczenie ze Stanów, czy może coś z polskiej tradycji kulinarnej?
Moja codzienna inspiracja płynie z bogatego bagażu doświadczeń – od kreatywnych kuchni restauracyjnych, gdzie eksperymentowałem z food pairingiem, po prywatne zlecenia jako osobisty szef kuchni dla wymagających klientów. Lubię myśleć o hot dogach jak o płótnie artysty: łączę smaki, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zaskakujące, ale tworzą harmonijną symfonię. Na przykład hot dog z makaronem czy kaszanką – to wariacje, które czerpią z mojej pasji do eksperymentów. A co z polską tradycją? Absolutnie! Nasz “Black Dog” z czarną kaszanką, konfiturą ze śliwek i piklowaną cebulą to hołd dla polskich korzeni – coś, co sprawia, że ślina cieknie na samą myśl. Inspiruję się też feedbackiem od klientów – ich zachwyt motywuje mnie do ciągłego doskonalenia. To nie jest zwykła praca; to pasja, która pozwala mi tworzyć coś, co ludzie pamiętają i do czego wracają.
“Gourmet The Dog” działa już 8 lat. Jak ewoluował biznes, zwłaszcza w obliczu wyzwań, jak pandemia?
O tak, minęło już 8 lat pełnych smaków i przygód! Zaczynaliśmy skromnie na Wawrzyńca. Przed pandemią mieliśmy aż cztery lokalizacje – to był czas dynamicznego rozwoju, gdy wydawało się, że niebo jest granicą. Pandemia nas przetestowała, skurczając biznes do dwóch punktów, ale nauczyła nas elastyczności i skupienia na jakości. Dziś jesteśmy silniejsi, z lojalnymi klientami, którzy przyjeżdżają z całej Polski. To, co nas wyróżnia, to unikalne składniki: marynowane w oliwie warzywa – cukinia, marchewka, papryka i bakłażan z ziołami – które towarzyszą nam od początku w pozycji “The Dog”. Robimy wszystko sami, na świeżo, co nadaje naszym hot dogom autentyczności. A wyzwania? One tylko umacniają naszą determinację. Współpracuję z małą, rodzinną masarnią – to partnerstwo na pokolenia, gdzie wspólnie opracowaliśmy kiełbasę o smaku wiejskim, idealną do grilla: naturalne jelito, bez sztucznych dodatków. Każdy krok jest przemyślany, od bułki po sosy – wszystko, by dostarczyć niezapomniane doznania.
Brzmi to jak kulinarna alchemia! Czy masz ulubione dodatki lub dania, które polecasz mieszkańcom Krakowa?
Absolutnie, moje serce bije dla tych marynowanych warzyw – one są esencją naszej marki i kochane przez klientów za ich świeży, ziołowy akcent. Ale jeśli miałbym wybrać top, to “Black Dog” z kaszanką: połączenie kiełbasy, konfitury śliwkowej i piklowanej cebuli to czysta poezja smaków, idealna dla miłośników polskiej kuchni. Lubię też eksperymenty, jak coroczny specjal na Świętego Marcina – hot dog z gęsiną, konfiturą i orzechowym aioli. To nie są zwykłe hot dogi; to gourmet kreacje, które zaskakują i uzależniają. Często słyszę: “Nie wierzyłem, że to może tak smakować!” – i to mnie napędza. Dla Krakowian: przyjdźcie i spróbujcie – gwarantuję, że wrócicie po więcej!
Jakie zabawne lub inspirujące sytuacje zdarzają się w food trucku?
Och, historie mogłyby wypełnić książkę! Pamiętam klienta, który żartobliwie żądał zwrotu pieniędzy po spróbowaniu hot doga z makaronem, twierdząc, że “to nie może być dobre” – po chwili wrócił z uśmiechem, przyznając, że to najlepsze, co jadł. Albo stali bywalcy, którzy wracają po latach, wspominając nasze początki koło klubu Opium. Prowadzę to z moją partnerką Gosią, która dba o estetykę, marketing i porządek, czyniąc nas zgranym duetem.
Co radzisz młodym przedsiębiorcom marzącym o własnym food trucku?
Zacznijcie od pracy w branży – zobaczcie mechanizmy od środka. To nie jest łatwe: wymaga poświęcenia, ciągłej weryfikacji i pasji. Ale jeśli kochacie gotowanie, jak ja, to sukces przyjdzie. Pilnujcie jakości, bądźcie autentyczni, a klienci was pokochają.
Na koniec: co sprawia, że Twoje hot dogi są tak wyjątkowe, że Krakowianie powinni je spróbować właśnie teraz?
To kraftowa magia: super bułka, fenomenalna kiełbasa, domowe sosy i dodatki – wszystko dopracowane przez lata. Jem je sam i wciąż się zachwycam! W Krakowie, gdzie tradycja spotyka innowację, nasze hot dogi to zaproszenie do kulinarnej przygody. Przyjdźcie na Wawrzyńca – obiecuję, że to będzie miłość od pierwszego kęsa.
***
Czytaj także:
- Śmietanka Nowohucka? Babcia, chłopak w dresie i pani z korporacji
- „Szklarz się nie kłania”. Krakowski zakład, który przetrwał wszystko – nawet wojnę
- Barbara Kańska-Bielak: moja babcia i mama współtworzyły fotograficzne dziedzictwo Krakowa
- Sushi od Mini Majka. Zjesz w Hucie, na Krowodrzy i na Dąbiu!
- “Kiedy zaczynałam pracę, Nowa Huta była pełna tych kwiatów. Pachniała różami”
- Niepozorna pracowania robi fenomenalne kołdry. “Nie mogłem się wydostać”