Park św. Wincentego. Komu potrzebne są parki?
Park św. Wincentego a Paulo. W parku przy ulicach Skarbińskiego i Lea mają stanąć dwunastopiętrowe wieżowce. Jedyny park w okolicy może więc przestać istnieć. Mieszkańcy jeszcze o tym nie wiedzą.
Dziś Michał Radziechowski o tym, jak bardzo ważny jest ten park. W najbliższym czasie napiszemy, co o tym myślą radni. A już teraz – dzięki Przejrzystemu Krakowowi – nagranie z obrad Rady Dzielnicy V.
O tym, czym może być taki sobie park dla starca (pan Kazimierz mówi, że jest stary) wiedzą wszyscy, którzy choćby w zarysie lub teorii znają stan starości. Pan Kazimierz wymienia „bez utyskiwań”:
– ma 80 lat i np. nie nadąża za każdym tramwajem, jeśli wyjdzie z domu w ostatniej chwili (do wolnego tempa przyzwyczajał się stopniowo – on! Potężny gość, który kiedyś, jeszcze w wojsku, wyciskał 90 kilo na klatkę);
– nie rozumie wszystkich dowcipów z telewizji (tyle lat oglądał kabaret na dwójce i wszystko łapał w mig, a od jakiegoś czasu nie rozumie z tego ani słowa) a w rozmowach z młodszymi łapie się na tym, że więcej mówi niż słucha;
– wszystkie odległości stają się kilka razy większe i z każdym dniem rosną. Nie da się tego zatrzymać; ulica staje się bardziej ruchliwa, bardziej tłoczna i bardziej śmierdząca. Pokonanie jakiejś tam odległości, dajmy na to – z domu do kiosku po gazetę albo „słodką wodę” (Pan Kazimierz nazywa tak colę, za którą przepada), stanowi coraz większy wyczyn. Życie zaczyna składać się z drobnostek – ważne gdzie jest najbliższy sklep, gdzie apteka, szpital i dom pogrzebowy (przy „domu pogrzebowym” pan Kazimierz uśmiecha się i mruży oko). Najdalej pan Kazimierz ma do parku, bo prawie trzysta metrów od domu, w którym od trzech lat mieszka sam, bo zmarła mu żona.
Ale parki potrzebne są nie tylko starcom, uważa pan Kazimierz, który obawia się posądzenia o egoizm. Nie chodzi przecież o to, żeby starcy siedzieli na ławkach w parku i blokowali budowę wieżowców na złość młodym, żeby z kolei ci nie mieli mieszkań a banki obciążeń hipotecznych.
Parki potrzebne są ludziom do kontaktu z zielenią („może głupie, ale czy można w mieście, nie mając samochodu, kontaktować się z zielenią w inny sposób?”) a także do tego, żeby się w parkach spotykać, dyskutować, czytać, zakochiwać się albo kłócić. Po prostu w takim parku jest mniej rygorów niż na ulicy czy w knajpie. Pan Kazimierz jest stary i wie, że takich miejsc nie lubi żadna władza.
Gdy staną tu wieżowce, odległość do najbliższego parku, czyli na krakowskie planty, to będzie dla pana Kazimierza „wyprawa na cały dzień”, więc najpewniej zaniecha tej aktywności i wiosenne oraz letnie dni spędzi w fotelu a nie na ławce.
Pan Kazimierz mówi, że jeśli rzeczywiście tak jest, że część parku jest prywatna i jakiś inwestor postawi tu dwa wieżowce, to żadne lamenty na nic się nie zdadzą, bo parki potrzebne są tylko tym, którzy nie interesują takich inwestorów ani jako klienci, ani jako kontrahenci.Parki są potrzebne, oprócz starców, jeszcze dzieciom (te lubią biegać wokół pomnika św. Wincentego a Paulo, który ma nawet do towarzystwa odlane z brązu dziecko) i bezdomnym, którzy w ciepłe pory roku śpią na ławce a wyczerpanym chłodem, głodem lub pijaństwem pomaga pobliski szpital MSW. Parki potrzebne są wszystkim tym, którzy korzystają z nich w zamian niedostępnych im wycieczek za miasto.
Pan Kazimierz mówi, że za planami likwidacji parku św. Wincentego stoi św. prawo własności, które sami ustanowiliśmy, więc nie ma się co dziwić. Można tylko poutyskiwać albo machnąć ręką. Ze zdaniem pojedynczego człowieka nikt się dziś nie liczy, a na świecie są ważniejsze problemy.
Pani Zofia jest innego zdania. Uważa, że jeśli zabiorą ludziom park, okoliczni mieszkańcy utoną w morzu samochodów lub uduszą się smogiem. To oczywiste że w Krakowie nie ma czym oddychać – ciągnie pani Zofia – czy trzeba jeszcze raz to powtarzać? Czy trzeba w ogóle to komuś tłumaczyć? Arogancja nie polega na tym, by nie słuchać argumentów drugiej strony, ale na tym, by znając lub przewidując ich treść z zasady je ignorować.
Przychodzi tu od kiedy mieszka na Lea. Będzie już ze trzydzieści lat. Pamięta, gdy zamiast św. Wincentego stało na środku popiersie Adama Polewki, który napisał książkę pt. „Kocham i nienawidzę”. Pani Zofia przypomina sobie ten tytuł bo kocha zieleń i tęskni za nią w zimie. Z kolei tych którzy chcą jej to zabrać z przed nosa mogłaby znienawidzić, ale mówiąc to uśmiecha się, więc nienawiść w jej słowach brzmi jak żart, choć pani Zofia grozi palcem.
Potem przestaje się uśmiechać i już z poważną miną prosi, żeby do likwidacji parku nie dopuścić. Jej zdaniem, mieszkańcy nie do końca wyobrażają sobie co ich czeka, więc trzeba ich ratować.
Walka o park przy ul. Lea
Plany zabudowy części parku św. Wincentego a Paulo (dawnego Parku Polewki) elektryzują niektórych mieszkańców i radnych dzielnicy. W miejscu głównej alejki parku mają stanąć dwa dwunastopiętrowe bloki mieszkalne. Mieszkańcy ulicy Skarbińskiego i radni nie zgadzają się na budowę wieżowców. Chcą, by park św. Wincentego – jedyny w okolicy – pozostał nienaruszony.
Nagranie sporządzone przez Fundację Stańczyka w ramach projektu „Monitoring Rady Miasta i Dzielnic Krakowa”, finansowanego ze środków „Demokracja w działaniu” Fundacji im. Stefana Batorego.
Czytaj także: Kazimierz na przedwojennych zdjęciach. “Ruch na ulicach panował niebywały”
–3 komentarze–
[…] też do przeczytania minireportażu Michała Radziechowskiego, w którym o swoim zdaniu na temat tych planów mówią bywalcy […]
może przy okazji kościół zburzą 🙂
[…] nie lada zdziwieniem obserwowaliśmy najpierw developerskie podchody pod Park Wincentego a Paulo, plany zagospodarowania fortu przy ulicy Rydla, czy realizacje w obrębie Parku Młynówka […]