Na pierwszy mecz zabrał mnie dziadek
Potem była już tylko równia pochyła. Nie załapaliśmy się po raz pierwszy od dawna na europejskie puchary, a mecze z ligowymi średniakami zaczęły stawać się trudne. Pomóc miał Franciszek Smuda i jego cuda. I rzeczywiście, na początku wygrywał mecz za meczem. Sam byłem największym przeciwnikiem „Franza” jako trenera Wisły, ale widząc jego wyniki, pokornie biłem się w pierś. Na stadionie znów zrobiło się fajnie i pojawiła się nadzieja na puchary. Niestety – w czasie derbów ktoś rzucił racę. Idiotyczna kara polegająca na ukaraniu wszystkich kibiców zasiadających na młynie spowodowała konflikt, który ciągnął się miesiącami. W tym czasie kopacze roztrwonili swoją zdobycz punktową, a krakowskie mury pokryły się napisami obrażającymi prezesa Jacka Bednarza, który poszedł na wojnę z kibolstwem. Bednarza już nie ma, kibice wrócili i Wisła znów, psim swędem – tak jak to Smuda potrafi najlepiej – ociera się o lidera. Ale najlepsze czasy zdecydowanie minęły.
Moje 20 lat chodzenia na mecze to niesamowita przygoda. To, co przeczytaliście, to tylko publicystyczny wyrywek. Wielu wydarzeń nie pamiętam, o wielu zapomniałem i o wielu nigdy nie opowiem. Dziś piszę ten tekst w mieszkaniu, z którego dokładnie dwie dekady temu wyszedłem na ten mój pierwszy mecz. Wtedy przestraszony – dziś na stadion wchodzę jak do domu. Pewny siebie. Dzięki meczom poznałem setki ludzi, przeżyłem tysiąc przygód i widziałem milion kopnięć piłek. Mam nadzieje, że wszystkie te liczby podwoje przez kolejnych 20 lat.
PS.
Oczywiście u nas w redakcji – tak jak w całym Krakowie – są osoby patrzące na to wszystko z drugiej strony Błoń. Dlatego też mam nadzieje, że moja historia zostanie wkrótce uzupełniona ich wspomnieniami. Bo Kraków to zbyt ciekawe miasto, żeby mógł istnieć tu tylko jeden klub.
–2 komentarze–
[…] publikując związane z Wisłą wspomnienia Grześka Krzywaka (możecie przeczytać je TUTAJ). I zobowiązaliśmy się do spojrzenia na historię krakowskiej piłki z drugiej strony Błoń. A […]
Gwoli ścisłości to nie mógł Pan, Panie Grzegorzu w 1994tym pójść z dziadkiem na 159 pod Radio Kraków bo budynek Wiadra powstał później, a wtedy jeszcze siedziba była na Szlaku (z którego nie jechało nigdy 159 😉 ).