Najlepszy plac targowy w Krakowie? Wielu powie: Stary Kleparz
Najlepszy plac targowy w Krakowie, po naszej stronie miasta? No cóż. Jeśli zapytacie mnie, to bez wahania odpowiem, że Stary Kleparz. Kocham go od dawna, więc postanowiłem zajrzeć za kulisy i pogadać z prezesem tej jakże fajnej spółki. A że biuro jest na Krowoderskiej…
Oto krótka rozmowa z prezesem Starego Kleparza Janem Wiesławem Nalepą. A przy okazji też z Beatą Dziadoń-Pitelą i Agatą Jachimowicz, które wywiadowi się przysłuchiwały, ale też dorzuciły do niego kilka groszy. I nie były to grosze byle jakie. Kilku nowych rzeczy się dowiedziałem, ale sednem jest to, że na Stary Kleparz warto chodzić. Nie tylko po bundz z czosnkiem niedźwiedzim, ale też po orkiszową mąkę, węgierskie salami, a nawet mortadelę spod Bolonii.
Mówią, że targi przeżywają renesans. Na Starym Kleparzu to widać?
Na pewno pojawiło się więcej ludzi, którzy szukają rzeczy dobrych. I szukają ich na targach. Wiele zrobiły tutaj programy kulinarne, których pełno we wszystkich telewizjach. Inspirują i wiele osób orientuje się, że chce żyć i jeść zdrowo. A to można robić kupując u nas. Jednak o renesansie jeszcze bym nie powiedział. Wciąż mamy problem z tzw. „młodym klientem”, który w zimie woli iść do galerii, bo jest zimno, a w lecie też woli iść do galerii, tylko wtedy dlatego, że jest ciepło. Staramy się ściągnąć takich klientów. Mamy darmowe wi-fi. Bezpłatny parking na 30 minut. Współpracujemy ze szkołami gastronomicznymi. Ba! Współpracujemy nawet z przedszkolami i może nam pan panie redaktorze wierzyć, że dzieci przychodzą na Kleparz na wycieczki. W weekend udostępniamy plac dla rodziców, którzy zwiedzając dzielnicę z pociechami zaglądają i do nas.
Kogo na targi ściągają programy kulinarne?
Proszę zobaczyć na programy takie jak: Ugotowani, Master Chef, itd. Jest tego dzisiaj bardzo dużo, a jak tam się robi zakupy, to robi się je właśnie na placach targowych. Widzowie mogą zobaczyć, że to najlepsze miejsca. Ale telewizja to nie wszystko, bo staramy się pokazać na różne sposoby. Na przykład organizujemy u nas imprezy. Okazało się, że kiedy był u nas Najedzeni Fest, to wielu młodych ludzi dopiero dowiedziało się, że coś takiego jak Stary Kleparz istnieje i gdzie jest. Uwierzy pan?
Nie. Dla mnie Stary Kleparz jest od zawsze.
Jest pan młodym człowiekiem, to jest od zawsze. Ale na Starym Kleparzu handlujemy dopiero od 1948 roku. Wcześniej na jego dzisiejszym miejscu był targ koni, a kupcy sprzedawali na Placu Szczepańskim. Jednak tam zaraz po wojnie mieścił się też Urząd Bezpieczeństwa i jego funkcjonariusze nie mogli patrzeć na prywatną inicjatywę, więc przeniesiono ich tutaj, gdzie jesteśmy teraz. Wciąż jest sporo ludzi, którzy pamiętają, jak zakupy robili na Szczepańskim.
Myśmy zresztą wcześniej byli święcie przekonani, że w Krakowie każdy wie, że jest Kościół Mariacki, Wawel i Stary Kleparz, ale tak nie jest. Sporo jest w mieście przyjezdnych, choćby studentów, i nie każdy musi wiedzieć, że w centrum jest takie targowisko. Robimy wszystko, żeby to zmienić. Myślimy na przykład o tym, żeby uruchomić plac w niedzielę. Jednak u nas, w przeciwieństwie do innych targów, nie ma tradycji handlowania w ten dzień.
Może warto byłoby w niedzielę wykorzystać plac inaczej?
Chcieliśmy zrobić festiwal obuwia – wycofali się. Na wiosnę chcemy jednak zrobić festiwal wody mineralnej. Najedzeni Fest to była taka impreza, na którą przyszło mnóstwo ludzi z zewnątrz.
Na takie rzeczy jesteśmy otwarci.
Być może będzie pomysł. Co jest największą wartością Kleparza?
Towar i jego jakość. Także cena. Zawsze słynęliśmy z tego, że jesteśmy jednym z najtańszych placów w Krakowie. A warto zwrócić uwagę, że Stary Kleparz to już nie są tylko warzywa i owoce. Mamy dwa stoiska włoskie, jedno węgierskie, piękne stoisko z oliwkami z Maroka. My się bardzo cieszymy z tego, że są tutaj tacy kupcy. Widać, że na targu coś się dzieje.
BD-P: Są też polskie sery dojrzewające. Do tego też cała gama produktów lokalnych, których szuka cała rzesza klientów. Ale naszym atutem są też sprzedawcy, którzy nie są anonimowi. Znają swoich klientów. Ci przychodzą konkretnie do danej osoby, która wie, kiedy ktoś się urodził, czy ma dzieci, wnuki. Jest okazja do plotek, rozmowy.
JWN: Rzeczywiście jest inaczej niż w sklepach wielkopowierzchniowych, gdzie odchodząc od kasy usłyszymy: „dziękujemy, zapraszamy ponownie”. U nas idzie się do pani Marysi, pani Zosi, można pogadać, o zdrowiu, o meczach, o wszystkim…
BD-P: Nie tylko o meczach.Tutaj każdy wie nawet, kto z kim śpi i co u kogo się dzieje. Z plotkami bywa ciekawie…
Włochy, Węgry i Maroko. Ale jest też bundz z czarnuszką. Klienci oczekują nowych rzeczy?
JWN: Asortyment się zwiększa, bo ludzie, którzy produkują, nauczyli się już, że bundz nie może być tylko słony albo słodki i rozwijają się „pod klienta”, a ten szuka takich rzeczy. Na przykład sery kozie są bardzo drogie. To nawet 120 złotych za kilogram, ale zjawiają się klienci, którzy to kupują. Oliwki też nie są tanie, ale to jest taki hit u nas na Kleparzu, że w czwartki i soboty, kiedy stoisko jest otwarte, są po nie ogonki jak za komuny. Świetnie radzą sobie Włosi. Węgrzy też się rozwijają. Proszę spojrzeć na piekarnie. Kto pięć czy dziesięć lat temu pomyślałby, że chleb może być z takimi rzeczami? Jednak rynek wymusił, że dzisiaj już jest.
BD-P: U nas kupują też blogerzy kulinarni i restauratorzy. Między innymi dlatego, że w jednym miejscu jest bardzo dużo dobrych rzeczy. Są świetne wędliny, bo wiele punktów znajdujących obok siebie powoduje, że jest konkurencja i trzeba bardzo dbać o klientów. Są też rzeczy nie do kupienia w supermarketach. Mamy wiele rodzajów mąki – na przykład orkiszową. Przeróżne kasze.
AJ: Po rosnącym zapotrzebowaniu na takie rzeczy widać, że jest teraz moda na zdrowe gotowanie. Slow food zdobywa sobie coraz większe uznanie i takie produkty stają się poszukiwane.
Jakie macie Państwo problemy? Czego potrzebujecie?
BD-P: Na pewno przydałoby się więcej młodych klientów.
JWN: To trudne pytanie, bo mnóstwo. Plac to jest żywy organizm. Jak nie ma dwóch-trzech problemów w ciągu dnia, to zaczynam się martwić, że coś jest nie tak i czekam na wybuch.
Myślałem raczej o tym, co mogłoby zrobić miasto, sąsiedzi?
AJ: Ważną sprawą jest komunikacja.
JWN: To jest kwestia. My oczywiście rozumiemy, że jesteśmy w centrum miasta, ale proszę zobaczyć, jak po wielu awanturach został nam dostęp do placu od ulicy Basztowej. Teraz musi pan skręcić w prawo w Plac Matejki i w lewo w św. Filipa. Ale o ten skręt w lewo musieliśmy walczyć przez dwa lata. Gdyby go nie było, to… lepiej nie mówić. Tutaj jest 250 podmiotów gospodarczych.
To trzeba brać pod uwagę.
Dużo macie turystów?
Mnóstwo. Przychodzą sobie porobić zdjęcia. Zwłaszcza uwielbiają fotografować ceny. Jak zobaczą ładny kalafior za złotówkę. to… Wie pan, to jest dla nich gratka. Zawsze mówię sprzedawcą, żeby pisali „euro”, to będą mniej zdziwieni.
Pozostaje zaprosić.
Zawsze wszystkich chętnie zapraszamy i widzimy na Starym Kleparzu.
Niedługo zacznie się kiermasz bożonarodzeniowy, więc szczególnie zapraszamy na niedzielę przedświąteczną. To jest niedziela handlowa, bo Wigilia jest w środę. A najlepsze zakupy można zrobić u nas. Zapraszamy też w samą Wigilię o 12. Co roku przychodzi ksiądz od św. Floriana, łamiemy się opłatkiem i rozdajemy paczki dla bezdomnych. Robimy to od 20 lat. Podobnie w czasie Wielkiej Nocy. Szukamy na to sponsorów, ale wszystko finansuje przede wszystkim spółka oraz nasi kupcy. Dzięki temu ludzie, którzy przez cały rok nic nie mają, mają coś choć raz w roku.
Efektem rozmowy “Najlepszy plac targowy w Krakowie? Wielu powie: Stary Kleparz“ był poświęcony miejskim targom tekst w Marketingu przy Kawie, który znajdziecie TUTAJ.
Czytaj także: Stary Kleparz w Krakowie i inni: Frykasy spod lady
–4 komentarze–
Uwielbiam Stary Kleparz. Ale dlaczego młodzi nie przychodzą tak licznie? Bo w tygodniu w godzinach otwarcia Kleparza siedzą w robocie i tyrają. “Taki mamy klimat” dla młodych, niestety. I potem zostaje im ta galeria czy hiper market co jest otwarty do 22. :/
Prawda. (smutny)
Szkoda tylko,ze nikt nie pilnuje parkingu..Owszem kasa zgarniac trzeba ale ktos komus porysuje auto to co wtedy.16.10 niebieski samochód porysował wgniótł blotnik srebrnego fiata bravo. kierowca niebieskiego auta to nieuczciwny cham. Kto poniesie koszty remontu auto ma dopiero 3 dni.
Jako stały klient i fan Starego Kleparza pozwolę sobie zasugerować że powinni Państwo przemyśleć zmianę godzin pracy. Czasy się zmieniły, już nie ma gosposi albo gospodyń domowych, które mogłyby robić zakupy w godzinach pracy. Dziś wszyscy pracują, młodzi ludzie często do 18 i później. Zakupy robią po pracy.Ludzie wieczorem idą do galerii nie dlatego że jest ciepło tylko dkatego że jest czynna. Rozmawiałem o tym z wieloma osobami, które chciałyby ale niestety nie mają możliwości robić zakupów na Kleparzu, właśnie ze względu na godziny otwarcia.