Anarchista Rafał Górski
W tym roku budżet obywatelski zagości w ponad 100 polskich miastach. Skąd jego idea wzięła się w Polsce? Jeżeli myślicie, że to dzięki samorządowym politykom lub NGO-som, to bardzo się mylicie. Jego polskim ojcem był anarchista Rafał Górski.
Reforma samorządowa była jedną z czterech wielkich i nieudanych reform rządu Jerzego Buzka. Nowe zasady podziału administracyjnego wprowadzono w 1999 roku. Zapowiadano, że stanie się ona początkiem prawdziwej lokalnej demokracji w Polsce. Dziś widać jak na dłoni, że była tak samo źle zaplanowana jak reformy służby zdrowia, systemu szkolnictwa i OFE – więcej wspólnego miała z kolesiostwem niż demokracją, a jej celem było przede wszystkim zapewnienie odpowiedniej liczby stanowisk dla partyjnego zaplecza, bez którego nie sposób starać się o władzę.
W 2003 roku Rafał Górski pisał w broszurze „Demokracja uczestnicząca w samorządzie lokalnym”: Wiele obiecywano sobie po lokalnych liderach, radnych i burmistrzach. Mieli się oni troszczyć o sprawy swych miejscowości znacznie lepiej od decydentów ze stolicy. Sprzyjać temu miała odległość mierzona w metrach, a nie dziesiątakach kilometrów. (…) Bliższe od sąsiadów decydenta pozostały układy partyjne i osobiste zobowiązania. (…) Lokalni politycy mają wiele zobowiązań. Zaraz po wyborach zaczynają myśleć o spłaceniu długów wobec kolegów partyjnych, krewnych i różnych sponsorów swej kariery. Jednocześnie proponował rozwiązanie problemu.
Wskazywał na rolę demokracji uczestniczącej. Praktyczny przykład jej działania znajdował w brazylijskim mieście Porto Alegre, które na początku XXI wieku stało się na całym świecie wzorem dla środowiska – jak ich wtedy nazywano – anty- lub alterglobalistów. A także ich dyżurną utopią.
Poważni politycy słysząc Porto Alegre łapali się za głowę lub uśmiechali z niesmakiem.
Najczęściej mówiono: – Oszołom.
Anarchista Rafał Górski
Rafał Górski w swoim świecie był legendą. Tym światem było środowisko polskich anarchistów. Ale też wszystkie przestrzenie, w których anarchiści działali. Rafał brał udział w strajkach i organizował związki zawodowe. Blokował eksmisje i aktywnie uczestniczył w ruchu lokatorskim. Organizował ludzi na poziomie dzielnicy i miasta. Pisał i wydawał książki. Za działalność polityczną wiele razy trafiał do aresztu. Opublikował setki artykułów. Nie brał za nie pieniędzy, bo uważał, że byłoby to sprzedawanie idei. Dla wielu stanowił wzór.
– To była jedna z najbardziej znaczących postaci naszego ruchu. Był bardzo sprawnym działaczem, organizatorem, charyzmatyczną postacią, ale też człowiekiem o ogromnej wiedzy. Dał się poznać choćby jako autor projektów dotyczących budżetu partycypacyjnego. Z książek i broszur, które napisał na ten temat, ludzie korzystają do dziś. Trudno przecenić jego rolę – mówi Jarosław Urbański, znany działacz społeczny związany z ruchem anarchistycznym.
Górski zmarł w 2010 roku. Pogrzeb na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie zgromadził rzeszę ludzi. Miasto obklejono jego wizerunkiem, który podpisano: „Dla Rafała zamiast minuty ciszy całe życie w walce”. Pochód żałobny wyruszył z cmentarza i stał się dużą demonstracją pamięci oraz przyjaźni. Na nagrobku można przeczytać: „Rafał Górski, 1973-2010. Anarchista. Pisarz.”
Realutopia
Porto Alegre to mające 1,3 mln mieszkańców miasto w stanie Rio Grande do Sul w południowo-wschodniej Brazylii. Jest ważnym ośrodkiem przemysłowym oraz najważniejszym portem rzecznym w kraju, w którym transport wodny ma ogromne znaczenie. Pod koniec lat 80. miasto było bankrutem. Kiedy w 1989 roku władzę przejęła Partia Pracowników 98 proc. budżetu przeznaczano na wynagrodzenia, a i tych nie wypłacano na czas. Jedną z pierwszych decyzji nowej władzy było wprowadzenie budżetu partycypacyjnego.
Do zarządzania miastem postanowiono włączyć mieszkańców, przeróżne stowarzyszenia i działające od kilku już lat nieformalne rady ludowe. Wkrótce po tym powstał system zarządzania miastem, którego podstawę stanowiło to, że o najważniejszych rzeczach oraz priorytetach miejskiej polityki decydowały zebrania sąsiedzkie. Było to, od tamtego czasu nieco ograniczono autonomię tych zgromadzeń, prawdziwe święto demokracji i samorządu. Na samym początku wymagało sporego wysiłku – m.in. „pracownicy administracji chodzili dosłownie od domu do domu, namawiając do uczestnictwa w zgromadzeniach”. Po 10 latach uczestniczyło w nich 200 tys. osób.
Jest to liczba, która robi wrażenie. Zwłaszcza, gdy przyrównać ją do niewielkich i upartyjnionych rad w polskich miastach. Jednak nie tylko liczba robi wrażenie. Robią je także efekty. Miasto, które w 1989 roku było bankrutem, 10 lat później mogło pochwalić się zbilansowanym budżetem, dobrym tempem rozwoju, cztery lata dłuższą od brazylijskiej średniej oczekiwaną długością życia, o połowę niższą śmiertelnością niemowląt, 99 proc. dostępem do wody pitnej (średnia krajowa: 72 proc.) i bardzo niskim poziomem analfabetyzmu – jednym z priorytetów, które wskazywały zgromadzenia, było szkolnictwo. Sukcesy były tak duże, że model – choć zwykle w bardzo okrojonej formie – zaczęto przenosić do innych miast i krajów. Także tych wysokorozwiniętych.
W Polsce cały ten czas mówiono, że jest to dziwna idea, która do naszego kraju nie przystaje. Jednak czy „to” ona jest utopią? – pytał Rafał i odpowiadał: Na pewno nie stać nas dłużej na powierzanie losów naszej dzielnicy, gminy czy miasta kolejnym politykom i urzędnikom, nad którymi nie ma oddolnej kontroli. Spróbujmy zastosować w praktyce oficjalne deklaracje polityków o »aktywnym« uczestnictwie obywateli w samorządzie lokalnym. Faktyczne uczestnictwo ma miejsce tylko wtedy, gdy mieszkańcy mogą rzeczywiście decydować o przeznaczeniu i sposobie wydatkowania ich pieniędzy. („Bez państwa”, 2007 rok)
Gruzja
– Kim był Rafał? – pytam Łukasza Dąbrowieckiego.
– Dla mnie? Kolegą. Wzorcem osobowym.
– Gdzie pracował?
– Rafał popracowywał. W różnych miejscach. W Jamie Michalika. Przy renowacji mebli.
– Podobno na przełomie lat 90. i 2000 zniknął na rok?
– Była taka historia. Rafał powiedział wszystkim, że jedzie do Hiszpanii. Zrobił to, żeby się nie martwili, bo w rzeczywistości próbował przedostać się do Czeczenii i dołączyć do bojowników.
– Miał charakter?
– Za działalność polityczną wiele razy był zatrzymywany. Trafiał do aresztu. Nigdy jednak nie chwalił się „gibaniem pod celą”. To był dla niego jej wliczony koszt. Dlatego trzeba podkreślić, że nie był to mdły aktywista w stylu „peace and love”. Rafał uważał, że w naszym społeczeństwie są szkodniki i trzeba z nimi walczyć.
Uchwała dla Krakowa
Łukasz Dąbrowiecki poznał Rafała Górskiego w połowie lat 90. W 2010 roku składał przygotowaną przez niego broszurę, „Oddać władzę ludziom” (do znalezienia w sieci). Wewnątrz znalazła się wzorcowa uchwała wprowadzająca budżet partycypacyjny w Krakowie. Ostatnich poprawek Górski dokonywał leżąc w szpitalu, w którym przegrywał walkę z nowotworem.
Preambuła uchwały brzmiała tak: „W trosce o rozwój społeczeństwa obywatelskiego i wdrażanie idei wspólnoty samorządowej, w nawiązaniu do najlepszych modeli zarządzania obywatelskiego, promowanych przez organy ONZ, postanawia się, że zarządzanie gminą oparte jest na zasadach demokracji bezpośredniej rozumianej jako przestrzeń decyzyjna dla wszystkich mieszkańców.” Projekt był znacznie ambitniejszy i lepszy niż to, co wkrótce zaczęto wprowadzać w polskich miastach. Przede wszystkim zakładał oddanie realnej władzy decydowania o priorytetach polityki w ręce mieszkańców Krakowa. A także odpowiedzialność urzędników przed nimi. Zgromadzenia mieszkańców – powołane na wzór Porto Alegre – miały mieć m.in. możliwość ich odwoływania.
Jego budżet to nie była jedynie kosmetyka. Miał być realną zmianą. Realizacją utopii, którą gdzie indziej udało się wprowadzić w życie z powodzeniem. Był też metodą opowiadania o utopiach, bez których nie sposób zmieniać świata na lepsze. Innym ich przykładem były samorządne przedsiębiorstwa. Także do niedawna wyśmiewane, a dziś przez fachowców traktowane z wielką uwagą. Przede wszystkim za sprawą sukcesów wielu z nich. W Polsce na przykład Muszynianki. Gdzie indziej Valve lub W. L. Gore & Associates – producenta goretexu.
***
W Polsce pierwszy budżet partycypacyjny uruchomiono w 2011 roku w Sopocie. W tym roku zagości już w ponad 100 polskich miastach. – Liczę, że w drugiej edycji zainteresowanie budżetem będzie jeszcze większe. Przyznaję, że liczę na państwa aktywność i współpracę – niedawno zachęcała do udziału w jego warszawskiej edycji Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wtórują jej prezydenci innych dużych polskim miast oraz rzesza poważnych polityków samorządowych, którzy wcześniej słysząc o ideach płynących ze środowiska polskich anarchistów jedynie krzywo się uśmiechali.
Warto więc pamiętać, że jego obecność zawdzięczamy nie im i nawet nie sektorowi pozarządowemu, ale w dużej mierze – choć, trzeba podkreślić, że nie tylko, bo zaangażowanych w propagowanie idei było wiele osób – Rafałowi Górskiemu. Człowiekowi, którego politycy dziś sprzedający siebie z pomocą jego idei, traktowali z politowaniem. Ale warto pamiętać też o tym, że to, z pomocą czego owi politycy się sprzedają, bardzo często przybiera postać karykatury pierwotnej idei. W wielu miejscach budżet partycypacyjny stał się marketingową sztuczką, która zamiast zwiększać partycypację, jest wykorzystywana jako puder dla władzy, który maskuje jej alergię na obywatelski udział we władzy. Świadczą o tym, choćby kwoty oddawane w ręce mieszkańców – wystarczające na remont ulicy, ale nie mające realnego wpływu na zarządzanie miastem. To marketing, który kompromituje doskonałą ideę, na którą jesteśmy już gotowi.
Jednocześnie dzieje się coś, przed czym już w 2007 roku Górski ostrzegał. Obserwując, jak idea jest realizowana w Europie Zachodniej pisał: „Czytelne są natomiast intencje elit politycznych, które starają się wykorzystać projekt radykalnej demokracji do korumpowania nowych ruchów społecznych i umacniania swojej pozycji w strukturach władzy.” To rzeczywiście się dzieje.
Można jednak, spojrzeć na rzecz też z drugiej strony. Ta szklanka jest nie w połowie pusta, a w połowie pełna. Lawina ruszyła i teraz już naprawdę niewiele trzeba, by potoczyła się w stronę coraz większej politycznej partycypacji i tego, by mieszkańcy miast brali swoje sprawy w swoje ręce. Wystarczy – zgodnie z zaleceniem Rafała Górskiego – „zastosować w praktyce oficjalne deklaracje polityków o »aktywnym« uczestnictwie obywateli w samorządzie lokalnym.”
–3 komentarze–
Polecam w dodatku ten artykuł autorstwa Andrzeja Jędrzejczaka (przedruk)
http://www.infoskawina.pl/10-grzechow-budzetu-partycypacyjnego/
[…] tekst jest fragmentem książki Rafała Górskiego “Polscy zamachowcy”, która została wydana w 2008 roku. Przedrukowujemy go dzięki […]
[…] Górski był wyjątkową postacią [Więcej o nim przeczytacie TUTAJ]. Robił wiele i między innymi pisał artykuły prasowe oraz książki. Jedną z nich są […]