Seniorzy z Azorów: rządzą, śpiewają i grillują
To było na działce u Joanny, tuż za Krakowem, w stronę Olkusza. Skończyli właśnie śpiewać. Adam chwali się, że jest “chłopakiem z miasta”, popisując się przed Stefanią. Grażyna nie zwraca na to uwagi – jest artystką, której obrazy można oglądać na wystawach. Anna też ma inne sprawy na głowie, bo dość prężnie działa w branży hand-made. Andrzej przysłuchuje się towarzystwu, odpalając papierosa i wygrzewając się w słońcu. Zaraz będzie grill. Pstryka aparat. Zdjęcia pojawią się na ich facebooku. Dziś wybrali plener, bo pogoda dopisała.
Klub Seniora na Azorach dział już od trzech lat i liczy w tej chwili sześćdziesięciu aktywnie działających ludzi. Przełamali się, wyszli z domu, polubili. Grupą opiekuje się Joanna Sadowy, radna dzielnicy IV Prądnik Biały, dla której klub to oczko w głowie. Nie brakuje również Ireneusza Kowalkowskiego, który czuwa tu nad wszystkim. Jeszcze rok temu wydawało się, że będą zmuszeni się rozstać. Brakowało pieniędzy na wynajęcie sali, za niezbyt duże zresztą pieniądze, bo chodziło tu o 30 tys. zł rocznie. Przez trzy lata działalność klubu wspierała rada dzielnicy IV, jednak w końcu ten kurek z pieniędzmi z przyczyn formalnych zakręcono.
Członkowie klubu wzięli jednak sprawy w przysłowiowe ręce i opracowali plan naprawczy, czyli założenie fundacji “Nie dzieli nas wiek”. I już jako fundacja stanęli do konkursu, którego stawką było dofinansowanie z miejskiej kasy na stworzenie Centrum Aktywnego Seniora. Czyli dokładnie tego, czego chcieli.
Do konkursu stanęło jeszcze trzech innych kandydatów, jednak zwyciężył klub seniora z Azorów. Program stworzony przez krakowski magistrat nie tylko uratował, ale też tchnął drugie życie w azorską ekipę. Teraz na brak zajęć nie narzekają. Jeżdżą na wycieczki, uczestniczą w warsztatach ogrodniczych, przechodzą kursy komputerowe, robią zdjęcia, wyplatają koszyki, robią korale, malują obrazy, gotują, uczą się języków, aktorstwa, poprzez ćwiczenia dbają o swoją kondycję fizyczną, śpiewają i przede wszystkim cieszą się, że są razem. Oprócz swojego “bazowego” miejsca na Azorach, mają też swoje miejsce w plenerze. Na działce Joanny Sadowy, która, jak sama przyznała, sama nie poradziłaby sobie z utrzymaniem działki. A więc pomagają seniorzy – nie tylko w pielęgnowaniu ogródka, wspólnym śpiewaniu czy opalaniu się, ale też w opróżnianiu talerzy. A grill na działce jest niemal celebracją. Potrawy powstają wg dokładnie przygotowanego przepisu. W czasie zajęć z ogrodnictwa, seniorzy posadzili tutaj zioła, które trafiają tu do przygotowywanych potraw. Ktoś przynosi z domu sałatkę, ktoś częstuje herbatą. Po obiedzie będą śpiewy. Oczywiście wśród ludzi z Azorów największą popularnością cieszy się piosenka o ptaszku z nieodległego Łobzowa.
Fotografuje od 45 lat. – Wszyscy się śmieją, że ja robię zdjęcia wszystkiemu co się rusza i co się nie rusza – przyznaje z dumą. Trzyma aparat w lewej ręce, prawej nie ma wcale, sparaliżowana. – Muszę sobie robić specjalny uchwyt, żeby zdjęcia były nieporuszone – przyznaje Andrzej, który radzi sobie z tym problemem dość dobrze. – Muszę! Choć jutro znów mam operację. Będę usypiany po raz piąty w ciągu pół roku – przyznaje z trudno ukrywaną obawą. Jednak widzę, że robienie zdjęć i to, że ktoś na nie czeka, daje ogromną siłę do walki o zdrowie. I nie sądzę, żeby jej zabrakło, bo Andrzej – mimo częstych wizyt w szpitalach – nie wygląda na specjalnie schorowanego. Stefania włada nie aparatem, a sekatorem. – Też mam działkę i chciałabym, żeby tu było tak ładnie, jak tam – podkreśla, przycinając gałęzie drzewa. Specjalnie na naszą wizytę, “odpicowała” frontową część ogródka, żeby wstydu nie było. Myślę, że nie byłoby go nawet bez odpicowania, ale jako gość, czułem się zaszczycony. Anna to osoba, która prawdopodobnie mogłaby mnie zawstydzić najbardziej ze wszystkich. Ja, jako manualne dno, z uznaniem oglądałem jej robótki ręczne. Z szeleszczącej siatki, z ogromnym pietyzmem, wyciągnęła zrobione przez siebie korale. Piękne. – Jeszcze nie skończone! – zastrzegała prezentując swoje dzieło. Dzieła sztuki robi także Grażyna, a dokładniej haftowane obrazy. – “Święte”, jak ja to mówię. Np. Papieża Franciszka. Do tego różne widoki, kościółki… – jak dodaje, ma już na swoim koncie kilka wystaw.
Ludzie z Azorów słyną z mocnego charakteru i aż serce rośnie, kiedy widzę tak charakternych, ale przede wszystkich wspaniałych seniorów z mojego osiedla. Ale choć to oni są tutaj bohaterami pierwszego planu, to na ich sukces zapracowało jeszcze kilka osób. Poza wspominanymi na początku: Joanną Sadowy oraz Ireneuszem Kowalkowskim, którzy są z seniorami od samego początku, wyróżnić należy Urząd Miasta Krakowa. Nieoceniona jest tu pomoc Anny Okońskiej-Walkowicz – doradcy prezydenta Krakowa ds. polityki senioralnej oraz Andrzeja Kuliga – z-cy prezydenta ds. polityki społecznej. A kiedy grupa, kilkanaście miesięcy temu, była w fatalnym położeniu z odsieczą przybył Dawid Łasut. To znany krakowski społecznik, który zrobił dla seniorów aukcje charytatywną. Błyskawicznie zebrał pieniądze, które wtedy były grupie potrzebne jak tlen. Zresztą wsparł kogoś w potrzebie nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz, bo to człowiek ze specyficzną odmianą ADHD, która każe mu pomagać.
Azorskim seniorom nie życzymy 100 lat, bo dla nich to zbyt proste zadanie. Zresztą niczego im nie będziemy życzyć, oprócz zdrowia. Życzymy za to wszystkim juniorom, młodzikom i trampkarzom – takiej ekipy, takiej energii i takiego “flow”, jakie mają członkowie Centrum Seniora „Nie Dzieli Nas Wiek” z Azorów.
Zdjęcia: Jakub Włodek
–0 Komentarz–