W sprawie rozszerzenia stref parkowania
Dzień dobry,
Pisze do Państwa ponieważ czytając na Państwa (i nie tylko) portalu o pomysłach kolejnego rozszerzenia strefy oraz związanych z tym nadziejach po prostu nie jestem w stanie dalej siedzieć cicho.
Po rozszerzeniu strefy płatnego parkowania dojeżdżający do miasta samochodami parkują (jak zawsze) możliwie blisko granicy strefy. Nikogo to chyba nie zaskakuje. Miasto sporo w to rozszerzenie zainwestowało. Nowe parkometry, firma która będzie parkowania pilnować, biura i urzędnicy do obsługi zmotoryzowanych mieszkańców… Kiedy wprowadzono strefę parkowania na Kazimierzu to różnica między spodziewanym a faktycznym przychodem z parkometrów i abonamentów była znaczna. Czy i tym razem uda się wyjść na plus?
Czy udało by się zorganizować strefę płatnego parkowania w całym mieście tak żeby do tego nie dopłacać z miejskiej kasy? To znaczy, czy postawienie dziesiątków tysięcy parkometrów i wypłaty dla tysięcy kontrolerów przemierzających codziennie wyznaczone kwartały dało by się finansować jedynie z tego co system by generował?
Osiedla położone w dzielnicach poza centrum posiadają w większości własne parkingi i drogi osiedlowe. Tam strefa nie obowiązywała by, ponieważ nie należą one do miasta lecz do spółdzielni i wspólnot mieszkańców. Oczywiście osiedla takie szybko odgrodziły by się szlabanami i furtkami. Zysku dla stref parkowania by więc nie było. Kto kupi abonament za symboliczne 120zł na rok, skoro pod domem parking? Skoro nie udostępniamy naszej osiedlowej uliczki postronnym parkującym, to dla czego udostępniać naszą ławeczkę postronnym emerytom, dla czego nasz plac zabaw udostępniać dzieciom z innych bloków a trawniki obcym psom?
Czy chcemy aby Kraków był miastem płotów i zamkniętych furtek?
Oczywiście istnieje alternatywa. Zamiast zniechęcać ludzi do jazdy samochodem, można by ich zachęcić do jazdy komunikacją miejską lub rowerem.
W moim odczuciu tak się jednak nie dzieje.
Ścieżki rowerowe powstają, ale jest ich wciąż za mało a te które powstają nie łączą się w jakiś logiczny układ.
Komunikacja miejska to temat na osobny cykl artykułów. W skrócie co mi przeszkadza to ślamazarne tempo, częściej można szybciej dojść do celu niż dojechać autobusem. Brak punktualności który jest tym bardziej problematyczny po reorganizacji i “systemu przesiadkowego”. Brak komfortu, bywa że nie tylko nie ma szans na jazdę na siedząco ale po prostu nie da się wsiąść do przepełnionego pojazdu. Wysoka cena względem jakości. Niewłaściwe podejście do klienta, które przywodzi na myśl realia dawno minionej epoki w której to pasażer powinien być wdzięczny że autobus w ogóle na przystanek podjechał i się zatrzymał. Wystarczy popatrzeć na regulamin: pasażer odpowiada bezwzględnie za każde uchybienie ze swojej strony. Przewoźnik każde uchybienie zrzuca na “przyczyny obiektywne” i umywa ręce.
Może więc zamiast tylko przeszkadzać w codziennym używaniu w mieście samochodów (którego efekty widać w gigantycznych korkach i zastawionych chodnikach) może warto było by pomyśleć nad uatrakcyjnieniem alternatywnych metod dojazdu?
Pozdrawiam,
Andrzej Chachurski
–0 Komentarz–