Strategia Kraków 2030 – innowacja na skalę naszych możliwości? cz. II
Czy leci z nami redaktor?
Ktoś mógłby uznać to za niewarty wspomnienia szczegół – przecież jest to cały czas robocza wersja – ale niepokój mój wzbudził również język, jakim została napisana Strategia. Biorąc pod uwagę, że dokument ten powstawał przez 4 lata, można by oczekiwać, że zostanie spełnione przynajmniej absolutne minimum w postaci poprawności językowej. Tymczasem Strategia obfituje w błędy i niezgrabności językowe. W szczególności rzuca się w oczy nieporadność, z jaką napisane zostało wprowadzenie i część II „Partycypacyjny proces budowania Strategii Rozwoju Krakowa 2030″. Mamy tu do czynienia z jakąś przedziwną mieszanką urzędniczej nowomowy i zacięciem naukowo-poetyckim, a wszystko to w ideologicznym sosie, o którym była już wcześniej mowa. Dla zilustrowania tego zjawiska, proponuję przyjrzeć się kolejno trzem następującym fragmentom:
Zarządzanie miastem powinno uwzględniać dialog społeczny. Tkankę miejską tworzy szereg grup interesariuszy; każdą z nich należy uwzględnić w procesie decyzyjnym. Co istotne, stopień angażu w dialog z wybranymi grupami powinien być zróżnicowany i wynikać w pierwszej kolejności z rzetelnej analizy, na ile dana grupa jest zaangażowana we wskazaną tematykę czy problem.
Czytając te zdania, można odnieść wrażenie, że autorom zależało na takim ich sformułowaniu, by były jak najmniej jasne dla szerszego grona odbiorców. W szczególności dziwi używanie takich nowotworów językowych jak „interesariusze”, który jak można się domyślać ma być odpowiednikiem anglosaskiego stakeholders faktycznie stosowanego w dokumentach strategicznych, przy czym nie funkcjonujący w języku polskim i mnie osobiście kojarzący się przede wszystkim z urzędniczym „petentem”. Może również dziwić sformułowanie „stopnień angażu”, które w języku polskim bynajmniej nie oznacza „poziomu zaangażowania”, co prawdopodobnie zakładali twórcy Strategii. Przyjmując jednak, że autorzy uznali użycie tych pojęć w języku polskim za niezbędne ze względu na brak innych środków językowych, warto by zaczęli od ich wyjaśnienia. W przeciwnym razie stosowanie takiego języka wydaje się mijać z celem, chyba, że intencją jest wyłącznie nadanie bardziej eksperckiego stylu. Poniżej moja propozycja przekazania tej samej informacji w nieco prostszy i krótszy sposób:
Ponieważ tkanka miejsca tworzona jest przez liczne podmioty posiadające różne interesy, zarządzanie miastem powinno uwzględniać dialog społeczny, przy założeniu proporcjonalnego udziału tych grup, których dany problem lub temat najmocniej dotyczy.
I co, można prościej?
Konieczność włączenia opinii mieszkańców w procesy decyzyjne, dotyczące rozwoju miasta wynika w niewielkim stopniu z przepisów prawa. Najczęściej jest fakultatywną decyzją władz przekonanych, że o sprawach ważkich dla miasta należy mieszkańców informować, ale też pytać o ich zasadność, gdyż przestrzeń miejska zdominowana jest przez społeczności lokalne, które często w intuicyjny, ale i wynikający z doświadczenia sposób potrafią nakreślić problemy i wskazać optymalne rozwiązania.
Tego fragmentu nawet nie próbuję parafrazować, nie mając pewności co do intencji autorów. Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy o co chodzi ze „społecznościami lokalnymi, które dominują przestrzeń miejską”.
Nie jest to strategia Urzędu lecz – strategia Miasta, zatem – angażuje nie tylko własne zasoby finansowe Miasta.
Tu z kolei mamy prawdopodobnie do czynienia z problemami z logicznym myśleniem. Nie jest to strategia Urzędu tylko Miasta. Moglibyśmy się zatem spodziewać, że angażuje w takim razie nie tylko zasoby Urzędu, ale i Miasta. A tu taki psikus – angażuje nie tylko zasoby Miasta. Ktoś może mi wyjaśnić?
Podobnych „kwiatków” w Strategii jest niestety wiele. Mamy tam liczne nieporadne wtrącenia, zdania składające się z 98 wyrazów, dowolne zmienianie form osobowych, pseudonaukowe pojęcia („centrum lokalnej tożsamości”) i błędnie stosowane wyrazy (moim ulubieńcem jest modna dziś kalka językowa „panel dedykowany tematowi”, „współpraca dedykowana kobietom”, “KrakHack dedykowany wyzwaniom”). Strategia będąca jednym z dwóch najważniejszych dokumentów planistycznych miasta, powinna być nie tylko profesjonalnie przygotowana, ale powinna być przede wszystkim poprawnie napisana i zrozumiała dla tych wszystkich, których bezpośrednio dotyczy. Dokument opracowywany przez władze Krakowa przez 4 lata wydaje się nie spełniać żadnego z tych warunków, co nasuwa wątpliwości co do kompetencji ludzi, którzy nad nim pracowali i obecności redaktora czuwającego nad całością.
Światełko w tunelu
Pomimo zdecydowanie krytycznego wydźwięku tej recenzji, chciałbym zwrócić uwagę na pozytywny akcent, który znajduje się w końcowej części Strategii. Obok wprowadzenia wskaźników umożliwiających monitorowanie realizacji Strategii, autorzy przewidzieli również zalążkowe narzędzia pozwalające na jej wprowadzenie. I tak pojawiła się analiza finansowa umożliwiająca prognozowanie możliwości budżetowych w okresie realizacji Strategii (straszna szkoda, że bez prób oszacowania dostępnych środków na poszczególne działania w celu weryfikacji wykonywalności Strategii), planowane jest opracowanie programu implementacji Strategii, zarysowany został plan monitorowania i ewaluacji Strategii oraz – co moim zdaniem najlepsze – planowane jest powołanie ośrodka badań miejskich i metropolitalnych. Choć nie jest to żadna nowość i należy raczej do standardów postępowania, cieszy szczególnie zasygnalizowanie potrzeby powołania instytucji, która w sposób ekspercki mogłoby zajmować się polityką miejską. Być może gdyby władze nie czekały z tym krokiem na kolejną Strategię, (podobne instytucje funkcjonują w wielu miastach na świecie), recenzowany tu dokument wyglądał by dziś zupełnie inaczej.
–1 Komentarz–
[…] Krakówstrategia rozwoju krakowa o Andrzej ŚledźChłopak ze Zwierzyńca. Miejski aktywista. Publicysta.Zobacz wszystkie posty Autora Kamieniołom Bodzów. Miasto spieszy się z planem miejscowym, zanim powstanie tu użytek ekologiczny Strategia Kraków 2030 – innowacja na skalę naszych możliwości? cz. II […]