RMI zastawił “Sam”
Studenci wrócili do Krakowa! Są już wszędzie! Korkują nasze miasto, zastawiają nasze bramy wjazdowe i rozjeżdżają oponami nasze ostatnie trawniki w mieście. To oni – studenci. Z podkarpackiego, świętokrzyskiego, łódzkiego i śląskiego. Od 1 października zaludniają Kraków wraz ze swoimi samochodami, a rdzenni krakowianie muszą dzielić z nimi ulice, parkingi i bloki.
Ale jak tu z takimi dzielić, skoro jeździć nie potrafią, parkować nie potrafią, a nawet mieszkać nie potrafią, bo jak tylko okrzepną w swoich klitkach, to zaraz robią imprezy. I często do samego rana i spać nie dają. Mówi się na nich bezosobowo, najczęściej przy użyciu trzech liter rejestracji z ich samochodów. – TBU zastawił wjazd do sklepu. Straż Miejska musiała go odholować – relacjonuje mój znajomy, który na studentów zwykł mówić: RMI.
Mój inny znajomy, kiedy szuka wieczorem miejsca na parkingu, widząc stojące na chodnikach lub zastawiające bramy wjazdowe samochody studentów, mawia: – Tylko RBR/TOS/SCZ/EPA może tak stanąć, słoiki ich mać.
I stają. Często tak, że ręce się załamują same i pytanie o to, kto dał takiemu delikwentowi prawo jazdy, ciśnie się na usta. Obcy takiemu „słoikowi” strach – stanie na środku chodniku, zastawi wyjazd, a nawet zastawi inny samochód. I nic. Zamyka auto i idzie do swojej nory, choć on sam powie, że idzie „na mieszkanie”.
Jednak jeszcze bardziej niebezpieczni są w ruchu. Gdy zapali się zielone światło – dopiero szukają jedynki. Wjeżdżając na duże rondo, ze światłami i tramwajami, zachowują się niczym lud prymitywny w spotkaniu z cywilizacją. Wpychają się, wjeżdżają na niewłaściwy pas i zajeżdżają drogę, szukając po omacku uczelni lub swojego nowego mieszkania. – Mój blok zmienił się w akademik – opowiada sąsiad. I rzeczywiście, od kilku dni w windzie spotykam codziennie nowych lokatorów – spuszczają skrępowani głowy, boją się powiedzieć „dzień dobry” i nerwowo zaciskają dłonie.
Często wprowadzają się w asyście rodziców, którzy wniebogłosy wyklinają właścicieli mieszkań, za to że przy wynajmowaniu nie wspomnieli o tym, że nie ma windy. I wnoszą biedacy cały majdan, który przywieźli z odległych wiosek w nadziei, że ta inwestycja zwróci się i pociecha ze „słoika”, zmieni się w młodego wykształconego z wielkiego miasta.
A my – dumne krakusy – patrzymy na nich z góry i śmiejemy się, bo są jedynymi, którzy czytają ogłoszenia spółdzielni zawieszone przed windą. A oni też się boją, czytając o Krakowie jako o mieście noży i maczet, czy do swojej rodzinnej miejscowości, na weekend nie „zjadą” bez rąk, nóg, a może nawet głowy.
Kraków jakieś 100 lat temu liczył sobie ok. 100 tys. mieszkańców. Im dalej od Alei Trzech Wieszczów, tym więcej było pól uprawnych, domów wiejskich i stodół. To właśnie ludność napływowa zmieniła Kraków z miasteczka w metropolię. Na przełomie lat 40. i 50. kolonizowali oni Nową Hutę. Na przełomie lat 60. i 70. zasiedlili Widok, Kurdwanów, Kozłówek czy Azory. Teraz podobnie – budowane nowe osiedla, choćby Ruczaj czy Kuźnica Kołątajowska, także zasiedlane są przez przez przybyszów spoza Krakowa. To właśnie przybysze z zewnątrz pomogli w budowie wielkiego Krakowa i większość z nas jest potomkiem kogoś, kto przyjechał tu z wioski po wykształcenie, pracę i rozrywkę. Spytajcie rodziców albo dziadków – na 99% okaże się, że ktoś z nich jest przybyszem z wioski, który zapewnił nam wygodne życie rdzennego krakusa.
I tak sobie rozmyślam o tym wszystkim spacerując po Krakowie i widzę samochody, zaparkowane tak, że w kieszeni otwiera się przysłowiowy nóż. Podchodząc bliżej okazuje się, że na rejestracji tych aut, często widnieje szlachetne i królewskie „KR”. To tylko przypomina to, o czym wolimy zapomnieć – wszyscy jesteśmy słoikami.
–9 komentarzy–
Chcialam skomentowac “Zapomnial wol jak cieleciem byl” ale puenta podsumowala i uspokoila mnie.
Bardzo fajna puenta. Sam słoikowałem bardzo długo (aż zostałem krakusem “przez zasiedzenie”), ale nie nadaję, bo mój “młodszy” jeszcze studiuje 😛
… powiedziała anna, delektując się konserwą i bigosem ze słoja na “stancji”.
“…że w kieszeni otwiera się przysłowiowy nóż.”
nie wiem czy ten cytat jest optymalny w tych czasach 🙂
Bardzo zgrabne…
Ale około sto lat temu w Krakowie było 150 tyś ludzi.
Poza krótkim okresem wynikającym z wojny.
Kolejna sprawa że miastu przybywało mieszkańców na skutek przyłączeń okolicznych miejscowości. Wiec trudno o nich mówić “napływowi”.
Do tego jak policzymy przyrost naturalny to się okaże że tych rdzennych jest naprawdę sporo….
Zresztą 99% to… 😀
Ciekawostką jest że miasto nam się wyludnia…
Może brak pomysłu na studentów i oddawanie im miasta na cały rok akademicki a nie jak kiedyś tylko na juwenalia to jednak nie zachęta dla krakusów żeby pozostać krakusami?
Miasto się starzeje i przyjdzie nam się zmierzyć z problemami takimi samymi jak inne miasta które postawiły na młodych… Młodzi dojrzewają starzeją się i chcą żyć spokojnie.
Dodałabym jeszcze akapit o jeździe w komunikacji miejskiej…. bez tego obraz nie jest pełny 🙂
Sam jesteś słoik pało.
Rzeczywiście, aż do puenty przecierałem oczy ze zdumienia, że autor używa retoryki “nor” i “słoików”, a jako przecież człowiek o błyskotliwym spojrzeniu na świat niepodobna, żeby tak generalizował i wrzucał do jednego wora niczym domorosły pożal się boże znawca społeczeństwa.
Trzeba odczarować trochę stereotyp. Społeczeństwo zawsze znajdzie kozła ofiarnego i będzie przeklinać pod nosem znienawidzone słowo “studenci”. Bo to niby jak ktoś jest z Krakowa, to nie robi imprez może? Nie hałasuje? Pod klatką nie stoi, nie pluje na chodnik, CHWDP na murach nie wypisuje, nie parkuje jak idiota, tylko jest prawym, światłym obywatelem w garniturze, który tylko od czasu do czasu delektuje się lampką Carlo Rossi?
Bzdura. Nie ma takiego wzoru. Można się zacietrzewiać, pluć jadem, hejtować bliżej nieokreślonych “studentów” (jak żydomasonerię) i konsolidować, że MY tu mieszkamy i MOŻEMY, a ONI przyjeżdżają i zatruwają nam życie. A tak naprawdę puenta mówi wszystko – życie w mieście kreują także Ci, którzy się wprowadzają.
P.S. Co do rejestracji RMI, sam wywodzę sie z tamtych okolic (dawno temu to było) i mogę zaprowadzić “znajomego” do miejsc, gdzie ludzie w Krakowie z takimi rejestracjami parkują jak należy. Bo pluć jadem to każdy mały człowiek potrafi. A proszę zwrócić uwagę i naprawdę zdjąć klapki z oczu – najczęściej to kierowcy z rejestracją KR mają w nosie przepuszczanie pieszych albo przepisy (choć pewnie dlatego, że jest ich w Krakowie najwięcej, więc to żadna statystyka). Z resztą – mieszkam w okolicach “Samu” i widzę przecież kto i jak, i z jaką rejestracją parkuje.
” Bo to niby jak ktoś jest z Krakowa, to nie robi imprez może? Nie hałasuje? Pod klatką nie stoi, nie pluje na chodnik, CHWDP na murach nie wypisuje, nie parkuje jak idiota, tylko jest prawym, światłym obywatelem w garniturze, który tylko od czasu do czasu delektuje się lampką Carlo Rossi?”
Jak ktoś jest z Krakowa to w 95% przypadków nie robi imprez w tygodniu i do rana w ciasnym mieszkaniu, nie mieszka w klitce w 6 osób i nie drze mordy całymi nocami, nie włącza pralki w bloku o godz 2:20, balkon nie służy mu jak salon – nie wydziera się na nim do telefonu jak pod remizą – nie przyjmuje na balkonie gości i nie używa go jako palarni, wie do czego służy winda i wie co w niej można, a czego nie można i co nie wypada. Krakus jak wraca nocą do domu to nie drze ryja na ulicy i nie budzi swym powrotem całego bloku – jednak są różnice?
Co do aut….. wyglądam teraz przez okno i najdebilniej zaparkowane auto na świeżo urządzonym przez wspólnotę zieleńcu – zgadnij jakie ma tablice?….. TBU – przypadek? Nie sądzę. Zniszczy, bezmyślnie zdewastuje w imię własnego wygodnictwa – on nie płacił za zieleń, on tylko wynajmuje, zresztą może myśli: “co za ceregiele – u mnie na wsi trawa sama rośnie”.
Korki i rozjeżdżanie wszystkiego przez TBU, RMI itd to osobny temat i mógłbym tak długo……
Rogatki powinno się Wam założyć przed wjazdem do CKMK na których to powinna być pobierana opłata – wysooooka!
Tak, mam dość – najlepiej wracajcie do siebie…. mówi się, że człowiek ze wsi wyjdzie ale wieś z człowieka nigdy.
Jeśli zmienię miejsce zamieszkania to ja będę się starał dostosować do panujących tam norm i przyzwyczajeń – z Wami drodzy koledzy ze wsi i małych miasteczek jest inaczej…