Szlaban wam w d… !
Kocham spacery. Tak, przyznaje się – mam prawie trzydziestkę na karku i jaram się spacerami. Na nogach obszedłem już Kraków wzdłuż i wszerz. Moje najbardziej wydeptane ścieżki to: stara część Nowej Huty, arterie Krowodrzy, zakamarki Bronowic, uliczki Kazimierza oraz zaułki Podgórza. Spacerowałem też chyba po wszystkich parkach, zieleńcach i innych rekreacyjnych terenach w tym mieście. Byłem w setkach miast Polski i Europy i muszę przyznać, że nigdzie się tak nie spaceruje jak po Krakowie.
Biorę telefon i słuchawki. Kilkaset mp3-ek, bezdeszczowa pogoda i krakowskie chodniki. To przepis na fantastycznie spędzony czas. Działa to na mnie jak jakiś narkotyk. Muzyka podkręca tak, że sunę 30 cm ponad chodnikami. Idę w rytm muzyki i podziwiam. Kraków ma w sobie coś takiego, że czasem można przechodzić kolo jakiegoś miejsca przez 20 lat, ale dopiero po tych 20 latach zwraca się uwagę na jakiś szczegół. Tak są zbudowane krakowskie budynki. Tajemnicze kamienice, niepowtarzalne bloki i wkręcające modernistyczne bryły. Nie ma nic lepszego niż spacery po Krakowie. No może tylko rower. Ale nic poza tym.
W spacerach przeszkadzają przeszkody. Największa przeszkodą są zamknięte szlabanami osiedla. Byliście kiedyś na Ruczaju? Na tej nowej części? Tam gdzie jest więcej szlabanów niż drzew? Jak ktoś nie był, to niech nie żałuje. Prawdziwa zbrodnia architektoniczna. Mieszkańcy nowego Ruczaju odgradzają się od reszty Krakowa, jakbyśmy byli trędowaci albo mieli świerzb. Ale myślę sobie o tych biedakach i bardzo im współczuje. Przecież gdybym mieszkał na osiedlu po którym nie da się spacerować, to czułbym się jak w kryminale. Tam są przecież same ogrodzenia, siatki i szlabany. Znam parę osób, które tam mieszkają. Mówią mi, że któregoś dnia zaczną przeskakiwać przez ogrodzenia, bo bez tego do końca życia będą wszędzie chodzić naokoło. Żyją otoczeni siatkami jakby z Krakowa w każdej chwili miał nadbiec tabun wandali chcących złupić co bogatszych mieszkańców Ruczaju, a na końcu zająć ich miejsce parkingowe.
Ostatnio usłyszałem swoim reporterskim uchem, że podobną operację chce się wykonać na osiedlu Widok. Co? Nie dość, że osiedle Widok to majstersztyk z urbanistycznego punktu widzenia, to jeszcze mieszka tam połowa redakcji Korowoderska.pl. Jak mógłbym ich odwiedzać w czasie spacerowania po mieście, gdyby zrobili tam drugi Ruczaj? – Tak być nie będzie! – pomyślałem i zadzwoniłem do Spółdzielni Mieszkaniowej „Widok”. Nie ukrywam, że byłem nastroszony jak jeż, bo na grodzenie osiedli jestem uczulony sakramencko. I odbiera pan prezes i ja do niego „z mordą”, że co to za grodzenie Widoku. A on do mnie, że w życiu by nie ustawił szlabanów na Widoku. Odetchnąłem z ulgą. To była tylko plotka. I to dobra wiadomość – także, a może przede wszystkim, dla mieszkańców Widoku.
Wielu z pewnością powie, że grodzić się trzeba, bo „słoiki zajmują miejsca”. Tak się składa, że kiedy mieszkałem na Azorach, to szlaban postawiono również pod moim blokiem. Z tego właśnie powodu. I wiecie co sprawił ów szlaban? Ano to, że miejsca nie zajmuje już student RMI, tylko sąsiad. Miejsc jak nie było, tak nie ma, ale przynajmniej mamy starego, a nie nowego wroga. Ale im pokazaliśmy!
–0 Komentarz–