Tak Kraków okłamał mieszkańców w sprawie in vitro
W ciągu roku z urzędowych komunikatów o programie in vitro “wyparowały” ponad 4 miliony złotych. To około 80 proc. całej kwoty, która miała być przeznaczona na wspieranie krakowian. Zapytany o wyjaśnienie urząd, odpowiada właściwie wprost: kłamaliśmy. To specjalnie nie dziwi, bo miejskie media informacyjne, są raczej dezinformacyjne. I realizują scenariusz wybielania siebie, oczerniania rywali, a także promocji PSL.
Jakiś czas temu napisała do mnie mieszkanka, która poprosiła, by przyjrzeć się sprawie pieniędzy, które – jak wskazywała – wyparowały z miejskiego programu finansowania in vitro. Na dowód przysłała dwie informacje z urzędowej strony. Zawarte w nich informacje były sprzeczne. Nie zgadzały się przede wszystkim kwoty.
5 850 000 złotych i 1200 par
Jeszcze w 2021 roku miejskie media dezinformacyjne ogłaszały sukces, pisząc, że na in vitro pójdzie w Krakowie ponad 5 mln złotych. Dzięki czemu z refundacji procedury skorzysta około 600 par rocznie (przez 2 lata).
Dodawano jeszcze: “Koszt realizacji programu w latach 2021-2022 wyniesie 5 850 000 zł, w tym: w 2021 r. 2 925 000 zł, w 2022 r. 2 925 000 zł.”
Bańka i 200 par
W informacji z tego roku pieniędzy było już mniej. Program ruszył z poślizgiem. A z 1200 par zrobiło się 200.
Sam założyłbym pewnie, że na program brakło pieniędzy, bo poszły na przykład na ławki po 230 tys. złotych albo motorówkę, od utrzymywania której taniej byłoby tutejszemu zakładowi zieleni wynajmować luksusowy jacht. Co jest zresztą zapewne powodem, dla którego tego nie robi. Ale zapytałem, bo prosiła o to czytelniczka.
Odpowiedź po przetłumaczeniu z języka urzędowego na normalny, brzmi po prostu: kłamaliśmy.
Ogłosiliśmy jako sukces coś, na co nie ma pieniędzy:
Oryginalny komunikat pt. “Będzie refundacja in vitro dla mieszkańców” znajdziecie TUTAJ.
Jak dla mnie jasno wynika z niego, że z programu skorzysta 1200 par. O tym, że nie ma na niego kasy – ani słowa.
Mijać się z prawdą jak z nut
To, że urząd po raz kolejny minął się z prawdą, nie dziwi w ogóle, bo jego wiarygodność od dawna jest niewielka.
Dobrym przykładem jest to, jak miejskie media dezinformacyjne wykorzystywano w trakcie pożaru archiwum. Sugerowano wtedy na przykład, że nie wolno mówić o tym, że zjarały się w nim prawie wszystkie dokumenty, bo jak ktoś tak mówi, to….
…”kłamie na zlecenie”. xD
Nie trzeba było długo czekać na wyjaśnienie, kto mijał się z prawdą:
A z historii najświeższych, ciekawe były też znikające miejsca dla uchodźców. Tych – informował prez. Jacek Majchrowski na samym początku inwazji – miało być w Krakowie około 20 tys.
Dwa tygodnie później miasto chwaliło się tym, że jest ich już 5 tysięcy. Co stało się z 15 tysiącami miejsc, które w międzyczasie wyparowały (tak samo jak kasa z in vitro)?
Niestety nie wiadomo.
Wiadomo jednak, czy można wierzyć w to, co miasto puszcza w świat. Nie można.