Tak kibicowano przed wojną! “Zielona trybuna”, dach dorożki i słupy ogrodzenia [FOTO]
Polska reprezentacja rozpoczyna dziś turniej o mistrzostwo Europy. Większość z nas mecze będzie śledzić przed telewizorem. Jednak nie zawsze kibice mieli tak łatwo. Przed wojną – patrz powyżej – bywało i tak, że chcących obejrzeć mecz ulubionych drużyn przyjmowała tzw. zielona trybuna lub musieli wypożyczać dorożkę.
Zdjęcie z nagłówka zrobiono w 1932 roku w czasie meczu Wisła Kraków – Legia Warszawa. Było to starcie, które już przed wojną przyciągało uwagę tysięcy fanów piłki nożnej, więc o bilety bywało równie trudno, jak na przykład w wypadku krakowskich derbów. W 1929 roku, by je obejrzeć, trzeba było zająć miejsce na tzw. “zielonej trybunie”.
Czyli po prostu wspiąć się na drzewo. Tamten mecz Wiślacy wygrali 5 do 1, a trzy bramki strzelił wówczas będący legendą Wisły – Henryk Reyman. Zachowały się też zdjęcia z derbów rozegranych w 1938 roku. Pierwsze skrzypce w Wiśle grał już wtedy nie Reyman, a młodziutki Mieczysław “Messu” Gracz. Ten pierwsze dorosłe starcie z Cracovią “zaliczył” w wieku 16 lat, ale w kadrze Polski mógł zacząć grać dopiero po wojnie. Z kolei Cracovia była wówczas aktualnym mistrzem Polski, więc nie można się dziwić, że zapełniły się nie tylko trybuny, ale też drzewa wokół stadionu. Kibice musieli być zadowoleni, bo zobaczyli aż cztery bramki. Mecz zakończył się wynikiem dwa do dwóch.
Podobne “zielone trybuny” działały też na innych polskich stadionach. Na przykład na Garbarni.
Lub meczu, który odbył się w 1927 roku, ale nie wiem gdzie.
Bywało jednak i tak, że nawet na zielonej trybunie brakowało miejsc.
Tak było, kiedy w 1936 roku do Krakowa przyjechała słynna Chelsea FC.
Kiedy kibice nie tylko siedzieli na płotach, ale też stali na słupach ogrodzenia okalającego stadion.
Przy czym warto wspomnieć, że ci którym udało się zająć dobre miejsce na drzewie, nie tylko mogli zaoszczędzić parę złotych, ale też zobaczyć więcej niż kibice, którym udało się wejść na stadion. Na tym było bowiem bardzo tłoczno, a o numerowanych krzesełkach nikt nie marzył jeszcze przez następne kilkadziesiąt lat.
Powody do radości mieli wszyscy, bo Wisła wygrała wtedy z Chelsea 1 do 0.
Inaczej niż kadra Polski, która swój mecz z renomowanym rywalem przegrała 2 do 0.
Zdarzało się i tak – jak w czasie meczu Warszawianka – Ruch Wielkie Hajduki, który rozegrano w 1939 roku – że ludzi było na trybunach za dużo i ogrodzenia pękały pod ich naporem.
Tłumy przyciągały nie tylko mecze klubowe, ale też oczywiście piłkarska kadra.
Na jej meczach – jak widać powyżej – bywało tłoczno, ale przede wszystkim było się z czego cieszyć.
Szczególnie, kiedy nasi strzelali gole.
Tak cieszyli się kibice, kiedy trafiliśmy do bramki Norwegów (w meczu zakończonym wynikiem 2 do 2 do bramki rywali trafiali Ryszard Piec i snajper wyborowy Ernest Wilimowski, który dla Polski strzelił 21 goli w 22 meczach).
A tak, gdy w 1939 roku strzelaliśmy bramkę Węgrom.
Mecz z finalistami poprzednich Mistrzostw Świata przyciągnął ok. 20 tys. widzów, a Polska – po trzech golach Ernesta Wilimowskiego i jednym Ewalda Dytko – wygrała 4 do 2.
Obyśmy w najbliższych dniach także mieli powody do radości. 🙂
–1 Komentarz–
[…] Tak kibicowano przed wojną! “Zielona trybuna”, dach dorożki i słupy ogrodzenia [FOTO] […]