Legendarne targowisko ginie pod presją galerii handlowych [FOTO]
Miejsce niby zwyczajne, ale owiane historią i legendą. Powstało jako pierwsze w kraju, największe w Małopolsce, znane jest wszystkim nowohuciankom, którzy jednak nie są w stanie podać jego adresu. Legendarny bazar na nowohuckiej mapie. Jednym słowem TOMEX.
Tomex składa się z dwóch części. Na jednej stronie można ubrać się bardziej elegancko, część druga to serce targowiska tak zwany ,,pchli targ’’.
Kiedyś można było spotkać tu handlujących Rosjan, Koreańczyków czy Wietnamczyków, którzy oferowali ludziom ,,szwarc, mydło i powidło’. Głównie made in China.
Pani Krysia przychodzi na Tomex od lat i zawsze jest w weekend, aby załapać się na tak zwane ,,wietrzenie szafy”: “To taki już mój rytuał, żeby sobie kupić jakąś ładną apaszkę czy bluzeczkę. Ceny są przystępne a rzeczy przepiękne, więc szkoda nie skorzystać.”
– Myśmy tutaj z koleżankami na wagary chodziły, pamiętam jak Tomex budowano. Pamiętam jak on się zmieniał. Początkowo wszystko było na ławkach powystawiane. Później postawili takie blaszaki, w których nie było przymierzalni więc kocem sprzedawca zasłaniał klientów, żeby mogli poprzymierzać towar. Za to można było wszystkiego dotknąć, bo było na wyciągnięcie ręki. Teraz jest hala i pawilony, gdzie w cieple można wszystko poprzymierzać, ale tak pooglądać jak kiedyś już nie – mówi.
– To nie ten Tomex co kiedyś, teraz robię tu zakupy raczej z sentymentu. Nakupiłem tu mnóstwo ruskich bubli, zegarki, latarki, zapalniczki. W latach 90 tych tutaj tętniło życie, mówi się, że było to biuro rzeczy niemożliwych, wszystko można było kupić, sprzedać czy nawet się powymieniać. Handlarze koczowali godzinę przed otwarciem, przed bramą żeby zająć sobie dobre miejsce. Teraz gratisy, promocje i inne okazje w okolicznych galeriach zabijają to miejsce. Młodych coraz mniej chce tu kupować, wolą modne ciuchy z supermarketów. Wstydzą się powiedzieć, że mają ciuchy z Tomexu – opowiada Pan Stanisław, rencista.
Tomex to ponad 500 stałych punktów handlowych, barów i sklepów. Jest apteka, kiosk, budka z mięsem, parking, stoiska z jarzynami, sklepy meblowe czy odzież z markową metką i bez metki też.
Jednym słowem dla każdego i na każdą kieszeń.
Atmosfera na targowisku jest przyjacielska, prawie wszyscy się znają, zamawiają i kupują u siebie towar. Razem też walczą o dobre imię Tomexu. – Pamiętam jak duża grupa kibiców pewnego dnia przyszła na Tomex, krzyczeli, hałasowali, przeszkadzali w pracy i odstraszali klientów. Wtedy sprzedawcy się szybko zmówili i wygonili łobuzów z placu, dosłownie ich wypchali. To taka nasza solidarność handlowa – śmieje się Pani Marysia, która sprzedaje obuwie.
– Na ,,floriańskiej” (tak potocznie nazywana jest jedna z ulic na Tomexie) zawsze kupuję garmażerię. Jest najlepsza w całym Krakowie. Pierogi z grzybami nie mają sobie równych. U ,,Matki i córki” (to też nazwa własna) zaopatruje się zawsze w wędlinę na weekend a dla córki biorę jakieś dobre mięso. Robię tak od lat, wracam, bo mają towar pierwsza klasa – opowiada pani Adela.
– Męża zostawiłam w ,, namiocie” gdzie grzebie w starych krzyżówkach i gazetach, które można kupić za przysłowiową złotówkę – dodaje.
Po chwili kilku klientów włącza się do rozmowy chwaląc swoich ulubionych sprzedawców. – Najmilszym sprzedawcą jest pan Wojtek, doradzi, wysłucha, dobierze. Nigdy nie odmówi pomocy. Cała moja rodzina ma skarpety i bieliznę właśnie od Pana Wojtka. A do tego jest bardzo przystojny – uśmiecha się Pani Wioletta. Natomiast jajka to tylko od pana Maćka. Najlepsze jajka prosto w Gdowa dodaje.
Klienci, których zaczepiam i dopytuje nie znają adresu bazaru, chodź na bramie placu widnieje Bieńczycka 168. Nie wiedzą też skąd pochodzi nazwa. Nie ma też informacji o tym w Internecie. Kombinuję, że może skoro Kraków swoje miano dostał po słynnym Kraku, to Tomex może ma swojego słynnego Tomasza? Znajduję odpowiedź dopiero w Encyklopedii Nowej Huty Ryszarda Dzieszyńskiego i Jana L. Franczyka, która potwierdza moje przypuszczenia. Tajemniczy Tomasz istniał naprawdę i od niego właśnie powstała nazwa Tomex.
– Przez te wszystkie lata sytuacja na placu niejednokrotnie powodowała stres związany z podnoszeniem opłat i niepotwierdzonymi informacjami o zamknięciu bazaru związanymi z budową Carrefour w Czyżynach – opowiada pan Kazimierz. I dodaje: “Ale ja pamiętam prawdziwy stres jak na Tomexie wybuchł pożar, nawet dwa razy. Pierwszy to wybuch gazu w dawnym barze Przysmak. Kołtuny dymu, ogromny huk i jeszcze większy ogień. A niedawno palił się sklep zabawkowy, pełen plastiku i innych rzeczy łatwopalnych. Na szczęście nikomu nic się nie stało.”
Ostatnie lata spowodowały, że część stoisk musiała się zamknąć. Budowa galerii Serenada też utrudniła prowadzenie biznesu. Pomiędzy pawilonami zaczyna wiać wiatr, więc w klientach żyje nadzieja, że Tomex jeszcze wróci do swoich lat świetności.
***
Czytaj także o tym, że Curtis Moore był pierwszym czarnoskórym koszykarzem w Nowej Hucie. Grał dobrze, ale nie zagościł w niej długo. Przerosło go życie w PRL, w tym brak wygodnego łóżka, bo klub nie był w stanie zamówić takiego, w którym zmieściłby się mierzący 2 metry koszykarz.
I o Szczepanie Brzeińskim, który najpierw budował Nową Hutę, a później mówił, że “do centrum Krakowa nie jeździł, bo tam chodniki wąskie, ludzie się popychają, co kawałek jest przystanek tramwajowy. (…) Gdyby miał decydować, to w Krakowie zostawiłby tylko Rynek Główny, resztę by kazał zburzyć i na nowo zbudować. No, może zostawiłby jeszcze Wawel, bo był tam dwa razy i nawet mu się podobało.” Wolał jednak życie Nowej Huty.
O zdjęciu i reportażu Mrożka, na którym widać Piotra Ożańskiego – ten był pierwowzorem człowieka z marmuru. Oraz wielu innych ciekawych historiach z Krakowa.
–0 Komentarz–