Ulica Długa w Krakowie. Byłaby z niej świetna ulica handlowa
Ulica Długa w Krakowie: Zabito ulicę Długą. Zaprzepaszczono szansę, aby stworzyć wyjątkową, przyjazną ulicę handlową – znaną nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Dlatego, po kilkudziesięciu latach, jestem zmuszony przenieść sklep w bardziej przyjazne przedsiębiorcom miejsce.
Zarządzam jedną z najstarszych firm przy ul. Długiej. Firmę „Szczygieł” założył mój ojciec. Jego pracownia krawiecka powstała w 1974 roku. Obecnie prowadzimy sklep przy ul. Długiej 62 i ubieramy kolejne pokolenie mężczyzn. Niestety, ulicę spotyka taki sam los jak Kalwaryjską, Stradomską czy Starowiślną. Przy każdej z tych ulic prowadziliśmy sklepy. Na każdej z nich spotkać można było znane marki…
Prowadzenie sklepu przy ulicach w centrum Krakowa stało się niestety całkowicie nieopłacalne i jeżeli władze szybko nie podejmą konkretnych działań, to centrum – zamiast tętnić życiem i handlem – przeobrazi się w slumsy. Już teraz trochę strach poruszać się w tych rejonach wieczorami.
Co zabiło Długą? Na pewno przyczyniły się do tego centra handlowe, których już się nie pozbędziemy, choć znam miejscowości (np. Busko-Zdrój), gdzie burmistrz powiedział galeriom „nie”, w związku z czym na handlu zarabiają lokalni przedsiębiorcy, a nie sieciówki eksploatujące zasoby ludzkie w krajach Trzeciego Świata.
Długa mogłaby podjąć walkę z galeriami, ale na starcie skazana jest na porażkę. Ulicą handlową miałby szansę zostać miejski deptak: pełen zieleni, kawiarnianych ogródków. A ulica Długa w Krakowie stała się „autostradą” i parkingiem. „Tranzyt” ułatwia to, że komunikację miejską skierowano pod Galerię Krakowską, więc przez Długą jeżdżą tylko dwie linie tramwajowe. Na Pawią przeniesiono także dworzec busów.
Przez kilkanaście lat jeździłem po Polsce, sprzedając wyroby z naszej pracowni do renomowanych sklepów z odzieżą męską na terenie całego kraju. Doskonale wiem, gdzie ludzie chodzą na zakupy w przestrzeni miejskiej. Podkreślam – chodzą, a nie jeżdżą. Może niektórym ciężko to zrozumieć, ale takie są fakty. Nie zdarzyło mi się, by jakiś klient wystawił głowę z samochodu i krzyknął „Spodnie poproszę”!
Obecnie zbyt wielu chętnych na chodzenie po Długiej nie ma. Odstrasza ich hałas, smród spalin, zaparkowane na chodnikach samochody, brak możliwości dojazdu. Jak można to zmienić?
Ulica powinna zostać wyłączona z ruchu, pozostawiając możliwość wjazdu dostawcom, podobnie jak na Rynek Główny. Większość miejsc parkingowych zamieniłbym w zieleńce. Lokale gastronomiczne ustawiłyby ogródki. Widzicie to? Ulica pełna pieszych, brak samochodów, zieleń. To chyba lepszy klimat do robienia zakupów, w czasie których można zjeść dobre lody w zielonym ogródku – na deptaku, a nie przy ruchliwej ulicy.
Zaraz podniosą się głosy: ale jak dojechać? Cóż, na Rynek Główny jakoś da się dotrzeć. I o komfortową mobilność powinien właśnie zadbać ZIKiT, a nie o to, żeby szyldy na ulicy pozasłaniać workami na śmieci, bo wystają więcej niż przepisowe 80 centymetrów od ściany.
Gdyby cała Krowoderska, Szlak i okoliczne ulice były jednokierunkowe, mogłyby powstać miejsca parkingowe prostopadłe. Miejsca postojowe powinny być monitorowane tak, by każdy wjeżdżający na daną ulicę widział, jaka jest ilość wolnych miejsc parkingowych, co dodatkowo ograniczyłoby jeżdżenie w kółko w poszukiwaniu miejsca i generowanie tym samym ruchu w centrum.
Osobiście jestem zwolennikiem całkowitego zakazu wjazdu na Stare Miasto, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to praktycznie niemożliwe ze względu na opór społeczny. Jednak wjazd do centrum powinny mieć tylko samochody z identyfikatorem. Na każde mieszkanie oraz lokal handlowy powinien przypadać jeden identyfikator jako gość (na okaziciela) oraz jeden przypisany do konkretnego pojazdu. Razem dwa identyfikatory. Nie trzy, cztery tylko dwa, maksymalnie dwa! Opłata parkingowa powinna być dużo wyższa, ale o to zadbają, miejmy nadzieję, ci w Warszawie. Docelowo, wybiegając bardzo w przyszłość, można by zakazać wjazdu wewnątrz drugiej obwodnicy pojazdów z silnikami spalinowymi.
Ponieważ realizacja mojej wizji ulicy Długiej jest mało prawdopodobna, a obroty sklepu z roku na rok spadają, niebawem będę składał wypowiedzenie umowy najmu. Wiernych klientów zapraszam na zakupy do naszego sklepu internetowego.
Nie martwcie się, nie znikniemy. Przeniesiemy się w miejsce przyjazne dla ludzi, nie dla samochodów…
–15 komentarzy–
Ktoś powinien to pokazać pożal się Boże biznesmenom z Kalwaryjskiej (piszę tak, bo mentalnie zatrzymali się w pierwszej połowie lat 90. co widać po samej ulicy i sklepach), którzy źródła swoich problemów upatrują w separatorach. Że niby klient nie może podjechać do nich autem, więc nie podjedzie, spędzając pół dnia w korkach, po to, co bez problemu dostanie gdzie indziej.
krupówki tak działaja !
Przedsiębiorca z Kalwaryjskiej: Ludzie i rowery zabijają sklepy. Ulica handlowa musi być jak “autostrada”, nie deptak
😀
A kto pojedzie na Długą na zakupy zbiorkomem?
Ja jeżdżę na Długa “zbiorkomami”. Wysiadam np. przy Kleparzu i przechodzę całą Dluga pieszo,aż do Basztowej, odwiedzając po drodze sklepy, jakie jeszcze tam zostały.
Proszę porównać długość ul. Długiej z główną galerią M-1 albo tej budy przy dworcu. To pomoże w analizie. Długa od Helclów do Basztowej ma 600 m a M-1 w obie strony (są dwie galerie) 760 m. Buda przy Dworcu ma dwa korytarze na każdym piętrze – są trzy kondygnacje. To daje nam razem (6 x 300 m) 1800 m.
Jak na długiej będzie deptak to wszystkie sklepy padną. Powodzenia !!!!
Rzeczywiście, żywym przykładem tego co mówisz jest np ul. Floriańska, Krupówki, Piotrkowska (Łódź), Długa (Gdańsk) i nie chce mi się dalej wymyslać
Floriańska jest w ścisłym centrum. Są na niej głównie kebaby, sklepy z ciuchami, pojedyncza biżuteria i knajpy. Tam zawsze są ludzie. W tych sklepach głównie kupują turyści. Przykro mi to mówić, ale odkąd są galerie handlowe to większość woli iść do galerii bo ma większy wybór i jest szybciej. A teraz uważaj: Kalwaryjska to ulica przelotowa. Ludzie przejeżdżają przez Kalwaryjską, a ponieważ jest/był tam rossmann, fotograf, wypożyczalnia video, sklep z dewocjonaliami, spożywczak, buty, ciuchy, apteki, piekarnie, elektryczny itd. wygodnie jest zatrzymać się po drodze do domu i kupić co trzeba. Ja mieszkałam pod Koroną prawie całe życie. Teraz jadąc do domu kupuję na kalwaryjskiej artykuły ierwszej potrzeby. Zatrzymuję się po drodze z pracy na godzinę, przelatuję i mam wszystko. Tak więc Floriańskiej i Krupówkom nie grozi zagłada. Kalwaryjskiej niestety tak. Długa nie jest ulicą, która będzie funkcjonowała jak Krupówki. Nie da się z całego miasta deptaka zrobić bo ludzie muszą jakoś funkcjonować. Mamy wiele ładnych miejsc w Krakowie. Trzeba zadbać o to, żeby miasto równomiernie się rozwijało. Większość rdzennych mieszkańców nie pojedzie na deptak po pracy, żeby zrobić zakupy bo ma zbyt różnorodne potrzeby i to dostanie w galerii. Jednak jeżeli sklep będzie po drodze, będzie gdzie na chwilkę wyskoczyć to człowiek wyskoczy. I kupi.
Nie zdarzyło mi się, by jakiś klient wystawił głowę z samochodu i krzyknął „Spodnie poproszę”!
A zdarzyło się żeby wystawił ktoś głowę z tramwaju? Bo rozumiem że dla firmy Szczygieł tramwaj nie jest żadnym problemem?
PS. Stare miasto to nie Długa, Długa jest w Śródmieściu, ale nie wiem czy ktoś kto działalność prowadzi na Rydla jest w stanie zrozumieć takie niuanse…
Przykład z Mariahilferstr. jest chybiony. Po pierwsze tylko kawalek Mariahilfer jest zamknięty dla ruchu samochodów, ale nie dla ruchu autobusów i rowerzystów. Cały ruch przeniósł się na boczne uliczki i wielu mieszkańców skarży się na obniżenie jakości życia. Ale do czego zmierzam. Przed częściowym zamknięciem Mariahilfer w przyległych bezirkach było referendum, a cały Wiedeń wiedział o zmianach. Nie będę już sobie strzępiła języka, że Wiedeń ma metro i bardzo dobrą komunikację miejską. Nie będę też więcej wspominała o tym, że w Wiedniu jest wiele miejsc gdzie można coś kupić, pospacerować, zjeść lody. Bo w Wiedniu rozwija się wszystkie dzielnice, a nie tylko ścisłe centrum. Równomiernie. Powiem jednak, że handel na Mariahilfer pada. padają głównie mniejsi przedsiębiorcy na rzecz dużych koncernów. To jest fakt. Wystarczy doczytać. Dziwne jest to mieszanie przychodów z handlu z deptakiem. Zależy kto co sprzedaje. Ciuchy, drobne pamiątki, to pójdzie. Dlatego szewce, drobna elektronika itp. zniknęły z Mariahilfer. A komentarze na temat zmian można znaleźć w internecie.
…choć znam miejscowości (np. Busko-Zdrój), gdzie burmistrz powiedział galeriom „nie”, w związku z czym na handlu zarabiają lokalni przedsiębiorcy, a nie sieciówki eksploatujące zasoby ludzkie w krajach Trzeciego Świata…
Tak się składa, że mieszkam w Busko, jestem importowanym pięcioletnim świeżakiem, który wygnał się za kolumny Hadriana – przynajmniej tak z perspektywy Krakusa wygląda taka przeprowadzka. Jeśli ktoś powiedział “nie” galeriom w Busku, to zrobił to w swoim interesie (PSS “Społem” i hurtownia należąca do jednego klanu trzyma się dobrze), zreszta powiedział to w miarę cicho bo sieciówek jest całkiem sporo (zwłaszcza odzieżowych), a parę lat temu na obrzeżach tego 10 tysięcznego miasteczka usadowił się Kaufland, w centrum jakieś Stokrotki, Biedronki i inne takie, które doskonale się czują w miejscach do 10k (plus drugie tyle okolice).
Więc bardzo proszę nie robić wody z mózgu tym co w Krakowie żyją…
Długa nie jest spacerówką, Długa nie zastąpi Galerii, Długa jest szlakiem komunikacyjnym pozwalającym na szybkie nawet na piechotę dostanie się z Alej do Basztowej, a po przejściu rynku na Westerplatte, Dietla… zamknięcie starego miasta dla ruchu samochodowego, w mieście, który na złość rozwijało się równomiernie we wszystkie strony nie przyniesie nic dobrego, równie pasjonująco brzmią chrumkania drugiej generacji krakusów o “Krakowie dla krakowian”.
Problemem nie jest ruch samochodowy w mieście , ponieważ miasto bez możliwości poruszania się w nim samochodem staje się galerią bez dachu , a wnaszym klimacie: a./ sklepy uliczne bez możliwości dojazdu samochodem bankrutują b./ zyskują galerie handlowe i wycinają resztki handlu na ulicach. Problemem jest organizacja ruchu samochodowego w mieście , która w Krakowie można śmiało nazwać dezorganizacją.
I nie mam tu na myśli remontów , które i tak ślimaczą się ponad wszelką miarę / spółki miejskie i satelity/
ale całkowity brak logiki w kierowaniu ruchem przez sygnalizatory świetlne i znaki drogowe. Bezmyślne
światła blokują drogi wylotowe z miasta , a skumulowanie ruchu pojazdów do jednej ulicy np. Krowoderskiej
czy Długiej , poprzez wyłączenie naturalnego dla tego rejonu Krakowa wyjazdu przez ul. Karmelicką i zmusznie
do krążenia wśród wąskich uliczek przyległych jest bezpośrednią przyczyną generowania korków i smogu
w śródmieściu.
Pan przedsiębiorca, choć szczerze zatroskany o los swojej firmy popełnia jednak istotny błąd w rozumowaniu. Deptak ta zawsze “skutek” a nie “przyczyna”. Innymi słowy tworzenie deptaków ma sens tam, gdzie już (z reguły z powodu jakiś lokalnych atrakcji) jest duży ruch ludzi i ruch samochodowy ten ruch ogranicza. Zrobienie deptaku na ulicy wykorzystywanej w dużej mierze do parkowania i przejazdów samochodów tylko przyspieszy całkowite “uśpienie” tej ulicy.
Przykład z Poznania – ulica Półwiejska stała się deptakiem około roku 1970. Przez dziesięciolecia była sennym ciągiem pieszym, okraszonym tu i ówdzie pośledniejszymi barami i sklepami sieci Społem. Niewiele się zmieniło na niej po 1989. Prawdziwy rozkwit (była nawet przez chwilę najdroższą ulicą Polski!) przyszedł na początku XXI wieku wraz z… wybudowaniem na jej końcach dwóch dużych galerii handlowych. “Stary Browar” i “Kupiec Poznański” są teraz tymi “atrakcjami”. Przyciągają klientów (również zmotoryzowanych, bo dysponują parkingami), którzy w poszukiwaniu ciekawych ofert wychodzą z tych galerii traktując Półwiejską jako rodzaj ich “przedłużenia”.
Jakimi atrakcjami dysponują np. “Monte Cassino” w Sopocie czy Starówka w Toruniu tłumaczyć chyba nie muszę.
Jedynym wyjątkiem wydaje się być Piotrkowska w Łodzi. Po ponad 50 latach dorobiła się swojej własnej legendy, sama z siebie stała się “atrakcją”. Ale przedsiębiorca z Krakowa chyba nie miał na myśli pół wieku oczekiwania, gdy postulował deptak na Długiej w Krakowie. 😉 Pozostaje zatem pytanie – czy bliskość Starówki i wylotu pieszej, jakby nie było, Sławkowskiej jest wystarczająco atrakcyjna by ten pomysł miał sens?
[…] „Pamiętajcie o ogrodach”. W ramach projektu wytyczono trasy spacerowe prowadzące od jednego zamkniętego ogrodu do drugiego, a przechadzki połączono z ich zwiedzaniem. Choć nie należy dać się zmylić […]