Wavelo zapewnia rower w dobrej cenie i fatalną obsługę
Bardzo lubię szukać dziur w magistrackich wydatkach.
Czasami lubię to robić nawet za bardzo i trochę przesadzam. Ale internetowe dyskusje o tym, jak bardzo drogi jest w tym sezonie krakowski rower miejski, bawią mnie niezmiernie. Rozumiem, że żyjemy w Krakowie. Pewnie, że fajnie byłoby, gdyby było jeszcze taniej. W Krakowie to ceni się bardzo. Ale obecne ceny mają sens. 19 złotych za miesiąc korzystania z roweru, który wreszcie nadaje się nie tylko dla turystów, ale też świetnie uzupełnia komunikację miejską, bo stacje są nie tylko na Starym Mieście, to dobra cena. Drogo jest, owszem, dla turystów, którzy biorą rower na godziny.
Dla turystów jednak wszędzie jest drogo. To jedna z definicji bycia turystą. Ale dla nas – dajcieże już spokój, jest bardzo ok.
A zdecydowanie nie jest tak drogo – takie głosy pojawiają się często – że taniej jest kupić własny rower.
Choć rzeczywiście nie do końca. Wszystko zależy, jaki to rower.
Za dwa miesięczne abonamenty na Wavelo można już bowiem nabyć pojazd.
Taki:
Za kwartalny kupimy więcej niż jeden rower, bo całą rowerową wycieczkę:
Z kolei pół roku pozwoli nam pojechać na trzech własnych kółkach i jeszcze zostanie na lizaki:
Natomiast, jak zrezygnujemy z całego roku jazdy, to kto wie. Może nawet uda nam się zebrać na serwis własnego, “dorosłego” roweru.
Choć jak będziemy jeździć godzinę dziennie, to raczej można wątpić.
Ceny nie ma się co czepiać, bo jest dobra. Różnica taka, że filozofia płacenia jest nowością, bo rowery są traktowane jak komunikacja miejska – tańsza dla mieszkańców, którzy korzystają z niej stale, droższa dla turystów, którzy robią to od czasu do czasu. I bardzo dobrze, bo najwyższy czas, żeby w ten sposób do tej sprawy podchodzić.
Natomiast to, z czym Wavelo ma problem, to system do obsługi rowerów i biuro obsługi klienta.
Zwłaszcza z tym ostatnim jest marnie:
Jak się nie jest w stanie w ciągu kilku dni(!) odpowiedzieć na takiego maila, to zdecydowanie nie jest dobrze.
–2 komentarze–
Bardzo ładnie tu Pan pisze, z taką werwą i zacięciem humorystycznym. Jednakowoż chyba nikt nie neguje abonamentu jako takiego. O cenie mówi się w tych okolicznościach nie bezwzględnie tylko względem tego, co się otrzymuje. Przytoczona komunikacja miejska absolutnie nie ogranicza czasu korzystania ze swoich zasobów. Mogę na karcie miesięcznej jeźdźić po danej trasie choćby i bity miesiąc jednym cięgiem. Za wspomniane 19 zł miesięcznie to nie dojadę do pracy i z powrotem. Kolejny abonament (z dwóch istniejących), dzięki któremu byłoby to możliwe (za 24 zł) nie umożliwi popołudniowego, wieczornego wypadu na kawę do miasta ponad rzeczony transport do pracy. Widać nawet osoby, które są zwolennikami rowerów (vide Pan redaktor) nie myślą o nich w kategorii pojazdów użytkowych przeznaczonych do intensywnej eksploatacji. Takiej, jaka ma miejsce w innych miastach europy, gdzie limity czasowe obejmują czas jednego wypożyczenia od stacji do stacji a nie limit dzienny.
Pozdrawiam.
PS.
Nie licząc wspomnianego problemu uważam, że na chwilę obecną system Wawelo jawi się jako coś wspaniałego. W kategoriach ilości widocznych/dostępnych rowerów, zagęszczenia stacji, solidności sprzętu – coś, o co wszystkim chodziło. Tylko ta jedna kwestia, wydaje się tak prosta do naprawienia…
Krzyśku, bardzo dobrze to wyliczyłeś. Abonament jest dobrze jak jest dopasowany do tras które robisz dzień w dzień niezależnie od humoru. Tymczasem jeśli chcesz pojechać na kawę do miasta masz do dyspozycji bardzo niskie opłaty za minuty, tj 5 groszy/min. Dla porównania opcja “dla turystów” czyli pay as you go to opłata czterokrotnie wyższa tj. 20 gr/min.
Wracając do kawy – czy bolesnym będzie dla Ciebie wydanie 3zł (przy koszcie kawy na mieście) na dodatkową godzinę jazdy na rowerze?
Rozwiązaniem Twojego problemu byłyby wyższe abonamenty np. 29 zł za 120 min dziennie i 34 zł za 150 minut.
Tylko czy skłonny byś był do płacenia dodatkowe 10 zł miesiąc w miesiąc (każdy,nawet ten w 70% deszczowy, ten w którym jesteś na urlopie i tamten w którym leżałeś na L4) tylko dlatego by mieć zapas minut pozwalający wyskoczyć na kawę?