Urzędnicy posłuchali oszołomów
Miasto wykupiło Zakrzówek! 28 hektarów za 26 milionów złotych. To naprawdę niewiele jak za taki skarb. Ale wykup to dopiero pierwszy krok. Drugim będzie stworzenie tam parku miejskiego wraz z kąpieliskiem.
Spełnił się tym samym scenariusz, który napisali kiedyś krakowscy aktywiści. Nie spełnił się natomiast scenariusz pisany przez władze Krakowa i deweloperów – czyli budowa osiedla mieszkaniowego*. Obrona Zakrzówka przed zabudową rozpoczęła się kilka lat temu. Stowarzyszenie Zielony Zakrzówek wraz z aktywistami z „Modraszek Kolektyw” zrobiło aferę na cały Kraków. Nie oszukujmy się – wtedy większość krakowian myślała o nich jak o oszołomach, którzy blokują rozwój zapuszczonego i zniszczonego Zakrzówka.
Jeden z pierwszych protestów w tej sprawię odbył się w czerwcu 2011 roku. Uzbrojeni w niebieskie skrzydła – symbol walki o Zakrzówek – ludzie nie spotkali się wtedy ze zrozumieniem. W “Gazecie Krakowskiej” napisano wówczas: Do manifestujących nie wyszedł nikt z Urzędu Miasta. Tylko szef klubu PiS radny Andrzej Duda. Pod artykułem znalazłem też ciekawy komentarz [pisownia oryginalna]:
I co p majchrowski? Zobaczyles w końcu ze Kraków to ludzie, a nie wy i wasi urzędnicy (…).
To prawda. „Modraszki” były pierwszym zorganizowanym ruchem, który potrafił powiedzieć prezydentowi: stop! I nie robili tego w szaro-polskim stylu – krzycząc o zdradzie i hańbie. Dzięki Cecylii Malik i jej środowisku protest zmienił się w happening. Barwny, rozśpiewany i pełen pomysłów. Zamocowanie niebieskich skrzydeł na plecach pomnikowego Józefa Dietla stojącego na placu Wszystkich Świętych było tego symbolicznym przykładem. Lecz nie to stanowiło o ich największej sile. Bo o ich sukcesie zdecydowała – nieco naiwna wówczas – świadomość. Byli to ludzie świadomi tego, jakim skarbem jest Zakrzówek [pisałem o tym w tekście “Zakrzówek, głupcze”!, który znajdziecie TUTAJ]. Byli także świadomi tego, że władza służyć winna nie deweloperom, a swoim mieszkańcom. Dziś ta świadomość u przeciętnego krakowianina dopiero się budzi. Zanim zacznie głośno protestować, minie pewnie kilka lat. Jednak szlak został, na szczęście, przetarty.
Jaki jest morał tej historii? Bardzo prosty. Słuchanie obywateli – nawet tych nazywanych oszołomami – może zakończyć się zwycięstwem w wyborach prezydenckich. Warto słuchać oszołomów, ekologów, aktywistów i wszystkich innych „hamulcowych rozwoju miasta Krakowa”.
*Nie są jeszcze znane szczegóły wykupu, tj. które dokładnie działki miasto nabyło. Należy też pamiętać, że magistrat w ramach transakcji oddał deweloperowi działkę budowlaną o wielkości 38 arów leżącą w strefie chronionego węża gniewosza. Jej część to teren pod zabudowę.
Fot. Jakub Włodek
–3 komentarze–
“I nie robili tego w szaro-polskim stylu – krzycząc o zdradzie i hańbie.”
czy to zdanie było naprawdę konieczne?
Skoro miasto daje w zamian inną działkę, to dlaczego aż tyle milionów jeszcze im płaci?
Ten artykuł to absurd. Przecież Władze Miasta Krakowa od dawna walczyły o stworzenie parku na Zakrzówku podobnie jak od dawien dawna walczyły z zanieczyszczeniem powietrza. To źli aktywiści rzucają kłody pod nogi naszej ukochanej władzy.
Wiwat Jacek Majchrowski!
Wiwat Platforma Obywatelska!